Rozdział: 39

2.5K 150 9
                                    

Uciekłam niczym tchórz. Jak ja mogłam powiedzieć to nagłos? To nie miało się wydarzyć. Nie teraz, nie w tym momencie, nie przy tylu świadkach. Jeszcze tak nie dawno krzyczałam na niego, nie chciałam z nim rozmawiać, unikałam, wyżywałam się za to wszystko co mnie spotkało. A teraz wyznaje mu miłość? Jestem taką idiotką. Od początku był przy mnie, wspierał i pomagał, ale czy robił to z miłości? Czy z poczucia obowiązku, w końcu jesteśmy małżeństwem. Były dni, że nie chciałam go opuścić nawet na krok, schować się w jego ramionach i zostać w nich do końca. A zdarzały się takie, że potrafiłam zezłościć się na niego za najdrobniejszy błąd, szczegół. Nie odzywać się do niego, a nawet uciekać do rodziców. Krzyczałam, obrażałam, obwiniałam, a on zawsze był. Czekał i wybaczał. Nie rozumiem dlaczego to robił. Na pewno nie z miłości.

— Kocham cię.

Po wypowiedzeniu tych dwóch niby pięknych słów, zamarłam. Wszyscy zamarli patrząc na mnie w szoku. Nie wierzę, że powiedziałam to na głos. Kiedy te słowa opuściły moje usta, jego śmiech nagle ucichł, a uśmiech zamarł mu na twarzy. Patrzy na mnie nieodgadnionym wzrokiem, zaciskając usta. Jego twarz nie wyraża żadnych emocji. Nie wytrzymam tego dłużej, podnoszę się z krzesła i wybiegam z mieszkania po drodze zakładając buty. W tej chwili jedyne co czuję to okropna pustka, wypełniająca mnie od środka. 

Co ja sobie myślałam? Jestem żałosna. Przecież on nie czuję do mnie tego co ja do niego. Jest ze mną, bo mamy taki obowiązek. Może i pojawiły się między nami jakieś uczucia, ale to nie miłość. Przynajmniej nie z jego strony. Wszystko spieprzyłam. Przecież było już tak dobrze. Dzięki Rose zaczęłam wychodzić na prostą. Przestałam zachowywać się jak osoba bipolarna. W końcu ustabilizowałam swoje uczucia, a teraz to wszystko runęło jak domek z kart. Jak zwykle potrafię tylko wszystko spieprzyć. 

Od tego fatalnego wieczora minęły trzy dni. W tym czasie z nikim nie rozmawiałam, zaszyłam się w domku nad jeziorem. Dostałam go w spadku po cioci. Rzadko tu bywam, dlatego prawie nikt o nim nie wie. Zapewnia mi schronienie i daje czas do namysłu. Nikt mi nie przeszkadza i tutaj mogę być wolna. Wylać wszystkie swoje smutki i pozbyć się natrętnych myśli. Mogę odpocząć i zapomnieć o wszystkim. Może moje zachowanie jest dziecinne, bo uciekam od problemu, jednak inaczej nie potrafię. Nie zniosę odrzucenia i współczucia. Nie chcę tego widzieć u swoich bliskich. Nie chcę poczuć się odrzucona i zraniona. Nie chcę aby Blake patrzył na mnie z dystansem i nie wiem, kpiną? Bo pomyślałam sobie, że mnie kocha. 

Jestem egoistką. Od trzech dni nie dałam znaku życia. Nikt nie wie gdzie jestem i czy w ogóle żyje. Pewnie rodzina i przyjaciele się o mnie martwią, a ja mam to gdzieś. Jednak to nie prawda. Czuję okropne wyrzuty sumienia z tego powodu, ale nie mogę nic na to poradzić. Muszę uporać się z tym wszystkim zanim wrócę i zmierzę się z rzeczywistością. 

Przede wszystkim nie mogę więcej pozwolić, aby emocje po raz kolejny mną zawładnęły. Pod ich wpływem robię głupie rzeczy, takie jak wyznanie miłości osobie, która jest ze mną z obowiązku. Wyznałam Rose, że między mną i Blake się układa, i że jestem szczęśliwa z nim, to prawda. Jednak nie uwzględniłam w mojej wypowiedzi wersji Blake'a. Nie wiem co tak naprawdę on o tym wszystkim myśli, co czuje i czy jest szczęśliwy. Przedstawiłam jej moją wersję, z mojego punktu widzenia, a jaka jest jego? Bardzo chciałabym się dowiedzieć, ale nie mam odwagi zapytać. Boję się tego co usłyszę. Boję się, że gdyby nie ten układ nawet nie spojrzałby na mnie w ten sposób. Może i jest ze mną z poczucia obowiązku i przez ten durny pakt naszych dziadków, ale wiem, że coś czuje, że nie jestem mu obojętna. Ale czy mnie kocha? Na pewno nie. Zauroczył się? Może. Czuje pożądanie? Pewnie tak. Ale to wszystko nie świadczy o miłości. Jego reakcja na moje słowa utwierdziła mnie w fakcie, że to jak się zakochałam, a on nie. Nie czuje do mnie tego. Jego troska, wsparcie i pomoc zostały źle przeze mnie odebrane. To, że teraz cierpię to jest moja wina. Głupia zakochałam się i pozwoliłam, aby to uczucie rosło, zamiast zdusić je w zarodku. Teraz płacę za swoją głupotę. 

THE SAMEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz