Rozdział: 15

4.1K 215 11
                                    

Stchórzyłam.  Wczoraj wieczorem poszłam do Archie'go, kiedy miałam zadzwonić dzwonkiem stchórzyłam i prawie biegiem ruszyłam do domu. Nawet nie powiedziałam o tym Marcelowi ani Belli, bo skopali by mi dupę. Obiecałam im, że to zrobię. Może to wyglądać tak, że oni mnie do tego zmuszają, ale to nie prawda. Chcę to skończyć, tylko nie wiem jak. Jestem tchórzem. 

Dzisiaj to zrobię. Na sto procent, to zrobię. 

Wchodzę do szkoły i rozglądam się po korytarzu. Zatrzymuje wzrok na grupce chłopaków. Moja pewność siebie od razu gdzieś wyparowuje, widząc Archie'go. Przełykam ślinę i stawiam pierwsze, niepewne kroki. Podchodzę do nich, zaciskając dłonie na pasku torebki. 

 Archie — odzywam się, zwracając ich uwagę. — Możemy pogadać?

 Nie widzisz, że jestem zajęty — spławia mnie, ale tak łatwo nie odpuszczę.  

 To ważne kładę dłoń na jego ramieniu i odwracam go z powrotem przodem do mnie. 

 Dobra, chodź  chwyta mnie za nadgarstek i ciągnie w jakimś kierunku.

Otwiera drzwi od pierwszej lepszej klasy. Po upewnieniu się, że jest pusta, wciąga mnie do niej. Od razu wyrywam swój nadgarstek z jego uścisku i rozmasowuje. Ten chłopak chyba nie panuje nad swoją siłą.

 Co chcesz? — odzywa się nie miło.

 To koniec  wyduszam z siebie. 

Powiedziałam to. Dałam radę. Oddycham z ulgą i podnoszę wzrok na jego oczy. 

 Nie rozumiem — marszczy brwi. Zrywasz ze mną?

Chyba to nie będzie takie łatwe, jak myślałam. 

 Tak. 

— Nie możesz.

 Mogę i właśnie to zrobiłam  wzdycham ciężko. 

— Nie żartuj sobie ze mnie, bo źle się to skończy — warczy zły.

 Nie żartuje. Archie to koniec  mówię po czym próbuje go ominąć i dostać się do drzwi, ale zagradza mi drogę.

 To. Nie. Koniec. — cedzi i łapię mnie mocno za ramię.

 Archie puść to boli — syczę cicho z bólu.

 Boli?  prycha i jeszcze mocniej zaciska swoje palce na moim ramieniu. — Ma boleć. Nie zerwiesz ze mną.

Popycha mnie do tyłu. Uderzam plecami i głową w ścianę. Syczę z bólu, tym razem głośniej. Podnoszę dłoń i przykładam do tylnej części głowy. Nie mija nawet sekunda, a Archie doskakuje do mnie i łapię swoimi dłońmi za moją szyje, ściskając. 

 Słyszysz! Nie zostawisz mnie!  krzyczy mi prosto w twarz. 

 Już to zrobiłam, pogódź się z tym  wyduszam z siebie. 

Coraz trudniej jest mi oddychać, a przed oczami pojawiają mi się czarne plamki. 

 Nie! — wrzeszczy. 

Głośno odgłos rozniósł się po całej sali. To była sekunda. Archie puścił moją szyje i uderzył w twarz. Pod wpływem uderzenia upadam na podłogę. W buzi czuję metaliczny posmak, wypluwam ślinę połączoną z moją krwią na ziemie. Podnoszę przerażona wzrok na mojego już byłego chłopaka. Nadal ciężko mi się oddycha, ale co się dziwić skoro przez kilka minut do moich płuc prawie w ogóle nie docierał tlen. 

THE SAMEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz