Rozdział: 37

2.9K 142 6
                                    

Trzy lata temu wydarzył się wypadek. Dwójka ludzi jechała jednym samochodem, noc była mglista, a między nimi było napięcie. Chłopak był zły, nie, był wściekły. Nie słuchała go, chciała się bawić, nie patrzyła na konsekwencje, żyła chwilą nie licząc się z ostrzeżeniami. Nie posłuchała, co doprowadziło do tragedii. Impreza, alkohol, nastolatki, ogień i prochy to nie mogło się skończyć dobrze. Początek jak to początek świetna zabawa, śmiechy i beztroska, jednak każdy złamany zakaz i obietnica wyjdzie na jaw. Tak było w ich przypadku. To była kwestia czasu, kiedy chłopak zorientował się, że się wymknęła, że zlekceważyła jego słowa. Nie zastanawiał się od razu pojechał po nią, wiedział gdzie poszła. Impreza na obrzeżach miasta w środku lasu, główny temat w szkole i dziewczyny. Kłócili się o nią od tygodnia, a ona jak uparty osioł zrobiła po swojemu. Mimo, iż chłopak znał ludzi, którzy tam będą, znał zwyczaje i zachowania ich, i próbował tłumaczyć jej jak to się skończył ona nie słuchała. Znalazł ją, kiedy piana, ledwo kontaktująca obściskiwała się z jakimś facetem. Nie wiedziała co się wokół niej dzieje, nie była świadoma tego, że właśnie ktoś się do niej dobiera. Od razu zareagował, najpierw pobił gościa, który śmiał położyć łapy na jego małym słoneczku, a potem zajął się dziewczyną. Pomógł jej się ogarnąć, a kiedy już było lepiej i była w stanie w miarę trzeźwo myśleć zabrał ją do samochodu. Jadąc w środku nocy przez las, nie wiele widząc przez rozciągającą się mgłę nie mógł dojrzeć drugiego samochodu jadącego z nad przeciwka. Orientując co się dzieje, nie mógł pozwolić, aby jego małej siostrzyczce coś się stało. Nie wiele myśląc, puścił kierownice, odpiął pas i zakrył swoim ciałem jego największy skarb. Wiedział, że sprawa jest przegrana, nie było gdzie skręcić, zderzenie samochodów było nieuniknione, a jakakolwiek próba manewru kierownicą skończyłaby się krzywdą jego słoneczka, a na to nigdy by nie pozwolił. Poświęciłby dla niej wszystko i to właśnie w tamtym momencie bez cienia wahania zrobił. Oddał życie, aby ona mogła żyć. Zginął, bo ona była egoistką i miała gdzieś jego słowa. Nie doceniała tego, jak bardzo się o nią troszczył. Ważniejsze dla niej było to co ona chce, jej kaprysy, a nie słowa brata. Jej najlepszego przyjaciela, który poświęcił dla niej wszystko. Uratował ją, poświęcając siebie. Swoje plany, marzenia, dziewczynę, rodzinę, przyszłość wszystko to poświęcił dla niej, a ona myślała tylko o sobie. Tracąc go straciła siebie, dopiero po tej tragedii zrozumiała, ale było za późno. On był promykiem słońca w jej życiu, bezpieczną przystanią w której zawsze może się schronić. Jej ostoją i głosem rozsądku. Bez niego nie było jej. Blizna na ciele ma przypominać co zrobiła, do czego doprowadziła. Razem z nim umarła znaczna część dziewczyny, a ta co przeżyła była rozbita na drobne kawałki, które nikt nie był wstanie ułożyć w całość, aż do pewnego czasu, kiedy zaczęły wracać na swoje miejsce. Powoli stawały się całością, jednak od czasu do czasu któryś z nich ponownie wyłamywał się. 

— Jako szesnastolatka straciłam siebie, nikt nie był i nie jest wstanie oddać mi tamtej części mnie, bo ona umarła razem z James'em. — Mój szept roznosił się po pomieszczeniu, jak najgłośniejszy krzyk z horrorów. Wypowiedziane słowa uderzały we mnie ze zdwojoną siłą, powodując pustkę w moim sercu. Prawda, która była skryta w najciemniejszych zakamarkach mojego umysłu, wreszcie ujrzała światło dzienne. To był mój początek.

Rose twierdzi, aby się uwolnić od koszmarów przeszłości trzeba zacząć samego początku, a nie od początku, który nam się wydaje, że jest początkiem. Moim początkiem była śmierć brata, to mnie zmieniło, to miało największy wpływ na moją teraźniejszość. Zanim odważyłam się wrócić do tych wspomnień minęło wiele czasu, Rose cierpliwie czekała i nie wymuszała na mnie tego. Stopniowo zdobywała moje zaufanie i unikała tematu mojego brata, aż sama nie wyszłam z inicjatywą rozmowy o Jamesie. Miała moje papiery, wiedziała co się wydarzyło, ale czekała. Dopiero dzisiaj na piątej wizycie, weszłam do gabinetu bez przywitania i zaczęłam mówić. Wyjawiając historię z Jamesem po raz pierwszy poczułam ulgę. Jakby niewidzialny ciężar spadł z mojego serca. Tylko Bella znała całą historię, tylko jej byłam w stanie powiedzieć prawdę. Rose jest drugą osobą przed którą się otworzyłam i mimo, że tylko słuchała to ona zdjęła ten ciężar, bo nie naciskała, zdobyła moje zaufanie. 

THE SAMEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz