Rozdział: 8

4.8K 217 19
                                    

Moją pogawędkę z mamą przerywa mój ojciec razem z państwem Rogers. Wstaję z huśtawki i razem z mamą pochodzę w ich stronę. Coś, a raczej ktoś szybko wyprzedza mnie i Emmę. Uśmiecham się szeroko widząc mojego młodszego braciszka z Atiną. Jak na takiego małego szkraba dość szybko biega. Mama wita się z Rogersami tradycyjnie buziakiem w polik.

- Dzień dobry - odzywam się i posyłam im szczery uśmiech.

- Cześć Naomi - pochodzi do mnie pani Amelia i przytula. Odwzajemniam jej gest.

- Cześć młoda - czochra mnie po włosach pan Michael.

Patrzę na niego gniewnie, a on się tylko szeroko uśmiecha. Amelia i Michael są dla mnie jak drudzy rodzice. Od zawsze traktują mnie jak swoją córkę. Zresztą moi rodzice to samo robią z Blakem, traktują jak syna. I tych najmłodszych szkrabów też to dotyczy. Tak na nas patrząc to jesteśmy jedną wielką rodziną. Mimo, iż nienawidzę Blake to jego rodziców i młodszą siostrzyczkę kocham. Spoglądam w stronę Blake'a, który jest właśnie w mocnym uścisku mojej mamy.

- Cześć - witam się z nim, ale nie tak entuzjastycznie jak z jego rodzicami.

- Cześć - odpowiada, zerkając na mnie tylko na chwile.

Po krótkich (dziesięciominutowych) przywitaniach wszyscy razem usiedliśmy na czarnych wiklinowych fotelach i kanapie. Oczywiście oprócz Atiny i Thomasa, którzy zniknęli w drewnianym domku, zbudowanym przez mojego tatę.

- Naomi - spoglądam na moją rodzicielkę. - Pójdziesz proszę do kuchni po mięso na grilla?

Przytakuje i wstaje.

- Blake, pomóż proszę Naomi - zwraca się do syna Amelia.

- Nie trzeba - mówię, ale widząc wzrok mojej matki odpuszczam i razem z tym idiotą udaje się do kuchni.

Nie odzywamy się do siebie ani słowem. Blake opiera się o barek, czuje jego wzrok na sobie. Nie zawracając sobie tym głowy otwieram lodówkę i wyciągam przyszykowane przez moją rodzicielkę mięso oraz lemoniadę.

- Weź to - podaje chłopakowi dwie średnie miski z mięsem. Odbiera je ode mnie. - Możesz już iść.

Blake przytakuje i bez słowa wychodzi. Czekam, aż zniknie z mojego pola widzenia. Wyciągam drewnianą tackę, na której kładę dzbanek z lemoniadą i osiem szklanek. Ostrożnie chwytam ją i wchodzę z powrotem do ogrodu. Postawiam całość na stoliku i siadam z powrotem obok Blake. Przy każdym naszym wspólnym spotkaniu z rodzinami sadzają nas obok siebie. Mój ociec razem z Michaelem zajmują się grillowaniem, popijając piwo z butelki.

- Blake, a jak tobie poszyła matura? - pyta moja mama z szczerym zainteresowaniem.

- Myślę, że całkiem dobrze.

- A tobie, Naomi? - zwraca się do mnie mama Blake'a.

- Chyba dobrze, nie była taka straszna jak mi się wydawało - uśmiecham się.

- To co, teraz do pracy - śmieje się Amelia razem z Emmą.

- Mamo, właśnie chciałam się ciebie i taty zapytać, czy mogłabym zacząć pracę w firmie dopiero po wakacjach? - nie wiem czy to był dobry moment o to pytać, skoro taty nie ma przy nas, ale naprawdę mi ta tym zależy. Chce ten ostatni raz żyć jak nastolatka, a nie dorosła kobieta.

THE SAMEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz