Rozdział: 36

3.3K 155 9
                                    

Współpracując z Evelyn wreszcie poczułam, że wszystko może skończyć się dobrze. Collinsowie zapłacą nam za wszelkie krzywdy i wreszcie obie zaznamy spokoju. Zeznania Evelyn dały mi nadzieje. Dzięki niej odzyskałam część siebie. Wiem, że nigdy nie wybaczy mi tego co zrobiłam, ale zrozumiała co mną kierowało. Zdjęła część mojego ciężaru. Nigdy nie zostaniemy przyjaciółkami ani nawet zwykłymi znajomymi, ale łączy nas wspólny cel, zemsta. 

Nazajutrz razem udałyśmy się na komisariat. Evelyn powiedziała wszystko. Jak to Collinsowie spłacili ich dług, jak zmuszali jej męża do pozbywania się ich problemów i o wszystkich czynach jakich dopuścił się Ben w imieniu Collinsów. Oczywiście jej wiedza o zadaniach Benjamina była sporo okrojona. Mąż mówił jej tylko fragmenty, a znaczną część zachowywał dla siebie, np. to że miał mnie zabić, a nie nastraszyć. Dzięki wiadomością z telefonu Bena i dokumentom, które zachował na wszelki wypadek mamy niepodważalny dowód na winę tej rodziny. Zapłacą za wszystko. Tym razem się nie wywiną. 

Z niecierpliwością czekamy na jakieś informacje. Z tego co przeczytałam w internecie Collinsowie dzisiaj mają bardzo ważne spotkanie z ich współpracownikiem, związane z dużym kontraktem. Od rana prasa kręci się w ogół firmy, a my siedzimy i obserwujemy transmisje na żywo. To kwestia czasu zanim na ich spotkanie wbije policja i ich aresztuje. Komisarz kilka godzin po naszych zeznaniach zadzwonił do mnie i potwierdził nasze przypuszczenia. Oświadczył, że jeszcze dzisiaj oboje zostaną aresztowani. Jednak nie powiedział o której konkretnie godzinie się to odbędzie, więc wszyscy teraz wyczekujemy tego momentu. Chciałam jechać pod ich firmę, zobaczyć tych dwoje w kajdankach, ale przede wszystkim spojrzeć im z satysfakcją w twarz. Blake jednak uświadomił mi, że nie mogę tego zrobić. Martwi się i wie, że jakakolwiek ich reakcja w moim kierunku może ponownie doprowadzić mnie do wcześniejszego stanu. Ma racje. Jestem słaba. Psychicznie rozwalona na kawałki. Jeszcze jeden cios może spowodować mój całkowity upadek. Mimo, iż na początku kiedy mi zabronił tam jechać byłam na niego wściekła to przeszło mi gdy tylko zobaczyłam ich twarze na monitorze. Złość, ból, nienawiść to właśnie czułam, ale przede wszystkim świadomość, że to oni doprowadzili do mojego załamania. Ich widok potęguje moje cierpienie. Widząc dwójkę ludzi, którzy jeszcze kilka miesięcy temu traktowali cię jak córkę, a później doprowadzili do takiego stanu jest okropny. Ich widok w kajdankach jest bolesny. Zasługują na to, jednak przez dwa lata byli dla mnie jak rodzina i mimo wszystkich krzywd, wspomnienia nie znikną, a uczucia nie wyparują. Dwójka funkcjonariuszy nie zwracając uwagi na głośne krzyki prasy prowadzi parę prosto do radiowozu, który już po chwili odjeżdża. Myślałam, że po tym wszystkim poczuje satysfakcję, czy choćby ulgę, a nie czuje nic. Ci ludzie byli dla mnie ważni, a zostawili za sobą tak głęboką ranę, która do końca życia się w pełni nie zagoi. Bo po prostu niektóre rany nigdy się nie goją. Zostawiają po sobie piętno, które musimy ze sobą nosić. 

— Już po wszystkim, nie płacz.

Podnoszę dłoń do policzka i czuję wilgoć. Nawet nie wiem, w którym momencie poleciały mi łzy. Blake przyciąga mnie do swojej klatki piersiowej i mocno przytula. Obejmuje go w pasie i wtulam się w niego. 

— Wiesz — mój głos się cichy i lekko zachrypnięty. — Myślałam, że poczuje satysfakcje, ulgę, ale nie czuje nic. Nic się nie zmieniło. 

— Mylisz się. — Odsuwa mnie od siebie, tak aby spojrzeć prosto w moje oczy. — Zmieniło się. Ty się zmieniłaś. Twierdzisz, że nic nie czujesz, a ja myślę, że czujesz za dużo. 

— Nie rozumiem.

— Czujesz wszystko na raz, jednocześnie nie czując nic.

— Nadal nie rozumiem.

THE SAMEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz