Rozdział: 9

4.7K 229 7
                                    

Zapinam ostatnią moją walizkę i rozglądam się po pokoju, który będzie stał pusty przez ponad dwa miesiące. Z resztą nie wiem czy w ogóle to wrócę. W sensie do domu rodzinnego na pewno wrócę, ale czy dalej w nim będę mieszkać. Po wakacjach mam zacząć pracę, więc chyba także wynajmę sobie mieszkanie. Nie będę cały czas mieszkać u rodziców. Przez ten czas będę strasznie tęsknić za moim małym braciszkiem. To oczywiste, że będę jak najczęściej do niego przychodzić, ale to nie będzie to samo, co wspólne spanie pod jednym dachem. 

Kłótnia z Bellom poszła w zapomnienie. Dalej jesteśmy przyjaciółkami. Obie przesadziłyśmy, więc po prostu postanowiłyśmy o tym zapomnieć i nie psuć sobie ostatnich chwil razem. Mimo, iż Bella będzie studiować tutaj w Londynie to i tak wiem, że nasz kontakt już nie będzie taki sam, nie będziemy każdej wolnej chwili spędzać razem. Ja będę pracować, a ona uczyć się i imprezować. Obie przysięgłyśmy sobie, że to nas nie poróżni i nie uda się nikomu ani niczemu zepsuć naszej przyjaźni. 

 Gotowa?  do pokoju wchodzi mój tata.

Przytakuje i posyłam mu delikatny uśmiech. Paul zabiera ostatnie moje rzeczy i wychodzi. Ostatni raz rozglądam się po moim pokoju po czym wychodzę, zamykając za sobą drzwi. Zbiegam po schodach na dół. Zakładam buty, biorę torebkę i żegnam się z mamą. Naciskam klamkę od drzwi, zatrzymuje się jednak czując ucisk na nogach. Spoglądam w dół na Tomiego, który ma łzy w oczach. Kucam obok niego i mocno przytulam do siebie. Nienawidzę, kiedy płaczę, serce wtedy mi się kraje. 

 Zostań, plose łapie moją twarz w swoje malutkie rączki i patrzy prosto w moje tęczówki. 

— Tomi wzdycham. 

 Nie zostawiaj mnie.

— Nigdy cię nie zostawię, rozumiesz nigdy — kładę swoje dłonie na jego. — Nie będziemy mieszkać razem, ale będę codziennie do ciebie przychodzić. 

 Obiecujesz?

— Obiecuje wtula się we mnie. 

Całuje go w główkę po czym wstaje, posyłam mu ostatni uśmiech i wychodzę. Wsiadam do swojego samochodu, zapinam pas i odjeżdżam. Rodzice wynajęli nam małe mieszkanko oddalone od nich i od firmy jakieś dziesięć minut. Parkuje przed dość dużym blokiem. Moje rzeczy już dawno są w środku, bo zawiózł je tam tata. Wzdycham głośno i wysiadam. Mój koszmar właśnie się zaczyna. Jak z tego nie wyniknie trzecia wojna światowa to będzie prawdziwy cud. 

Wchodzę do środka budynku, w windzie naciskam przycisk z ósemką. Będziemy mieszkać na samej górze. Po krótkiej chwili, która dłużyła mi się niemiłosiernie wysiadam na odpowiednim piętrze. Zatrzymuje się po mieszkaniem, z tego co mi powiedział tata to drzwi powinny być otwarte, bo Blake już tam jest. Naciskam klamkę, która ustępuje. Otwieram drzwi i wchodzę do środka. Całe mieszkanie jest urządzone w dwóch kolorach, szary i biały. Składa się ono z dwóch sypialni, kuchni, łazienki i salonu. Pomieszczenia nie są przesadnie duże, ale też nie są małe. W sumie całe to mieszkanie jest jak dwie trzecie ogrodu moich rodziców. Jest małe, ale przytulne. Oczywiście jest też umeblowane, pozostaje tylko rozpakować swoje rzeczy. Ściągam buty i idę do salonu, gdzie na kanapie siedzie Blake i ogląda jakiś mecz. 

Nie witając się z nim, odwracam się i idę do swojego pokoju. Wzdycham głośno widząc mojej nierozpakowane rzeczy. Czeka mnie dużo pracy, a tak mi się nie chce. Mój pokoju swoją drogą jest całkiem, całkiem. Nawet mi się podoba, mama wiedziała jak go dla mnie urządzić. 

Rzucam torebkę na łóżko i pierwsze co robię to przebieram się w szare dresowe spodenki oraz czarny top po czym zabieram się za rozpakowywanie rzeczy. 

Dwie godziny później wszytko jest już rozpakowane. Wzdycham z ulgi i rzucam się na łóżko. To było naprawdę męczące. Przymykam zmęczone powieki i wtulam bardziej w poduszki. Jednak sen nie przychodzi tylko okropny głód. No tak nic nie jadłam od rana, a jest coś koło ósmej wieczorem. Niezadowolona wstaje i wychodzę z sypialni. Szuram papciami po podłodze, aż do momentu wejścia do kuchni. Wyciągam potrzebne składniki na naleśniki i zaczynam robić ciasto. Na szczęście nasze mamy pomyślały o wszystkim i zaopatrzyły naszą lodówkę w jedzenie. Po kilku minutach ciasto już jest gotowe, więc zabieram się za smażenie. Trochę przesadziłam z ilością, sama na pewno nie zjem ich wszystkich. 

Kładę talerz ze stertą świeżo usmażonych naleśników na stół. Wyciągam truskawki oraz borówki i jogurt naturalny. Nakładam na talerz dwa naleśniki, polewam je jogurtem i kładę owoce. Kiedy jestem w połowie mojego posiłku do kuchni wchodzi Blake. 

Być miłą i dać mu naleśniki czy może jednak nie?

 Chcesz? popycham delikatnie talerz z pozostałymi naleśnikami w jego stronę. 

Przez chwile patrzy na mnie nie ufnie. Jednak szybko się ogarnia, wyciąga nutelle i siada niedaleko mnie. Przysuwa bliżej siebie jedzenie.

 Może tak jakieś dziękuje?

 A może nie? unosi prowokująco jedną brew.

Wywracam oczami i wstaje od stołu. Odkładam talerz do zmywarki i wychodzę. Tak sobie myślałam, że może się jakoś jednak dogadamy, ale to chyba nie realne. Lepiej będzie jak nie będziemy sobie wchodzi w drogę. Próbowałam być miła, dlatego podzieliłam się posiłkiem, ale skoro on nawet nie potrafi podziękować to niech się wali. 

Siadam na kanapie w salonie. Przeskakuje z jednego kanału na drugi. W końcu zatrzymuje i zostawiam "Transformers". Uwielbiam ten film. Oglądałam wszystkie części po kilkanaście razy. Po jakiś dziesięciu minutach o dziwo przysiada się do mnie Blake i podaje mi miskę z popcornem. Może jednak się dogadamy. Nie odzywając się do siebie oglądamy film. Słychać jedynie chrupanie popcornu. 

Ciszę i spokój przerywa głośny dźwięk dzwonka do drzwi. Marszczę brwi, nikogo nie zapraszałam. Spoglądam na Blake, ale on kręci przecząco głową. Podnoszę się i idę w kierunku drzwi. Przekręcam kluczyk i otwieram. 

 No cześć! — wykrzykują równocześnie Jack z Bellom. 

Bez zaproszenia wpychają się do mieszkania. 

 Aha  mówię sama do siebie i zamyka z powrotem drzwi. 

Wracam do salonu, gdzie ta dwójka już się wygodnie rozsiadła. 

 Co tu robicie? odzywa się, siadając na swoim wcześniejszym miejscu.

 Przyszliśmy sprawdzić czy się nie pozabijaliście uśmiecha się Bella.

 Jak widać dalej żyjemy odpowiadam z sarkazmem. A tak w ogóle co wy robiliście razem?

 Nic. Spotkaliśmy się przed blokiem wzrusza ramionami Jack.

Patrzę uważnie na tę dwójkę. Coś mi tu nie pasuje i ja dowiem się co. Spoglądam jeszcze raz na Belle, coś ukrywa. Znam ją na wylot i wiem, kiedy próbuje coś przede mną zataić. Nigdy wcześniej jej się to nie udało, tym razem też się nie uda. Prędzej czy później i tak się dowiem o co chodzi. A jestem prawie na sto procent pewna, że ta dwójka ma coś do ukrycia. 

Wyrzucam te myśli z mojej głowy. Później nad tym się zastanowię teraz mam zamiar miło spędzić wieczór. Chociaż nie wiem czy to się uda w końcu mam go spędzić razem z Blakem w jednym pomieszczeniu. Chyba muszę się do tego zacząć przyzwyczaić, w końcu jesteśmy na siebie skazani na dwa miesiące. 

***

1137 słów^^

THE SAMEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz