14. I don't want to be problem

253 29 0
                                    

Pov. Rye
Andy pewnie całą noc zarywał na pisanie piosenki. Jeśli sprawia mu to taką trudność i nie czuje się na siłach to niech zrobi sobie przerwę. Piosenka może poczekać, jego zdrowie jest najważniejsze. Mam nadzieję, że będzie wszystko dobrze.
W kuchni rozmawiałem z Jack'iem i opowiedziałem mu o tej całej sytuacji. Potem postanowiłem sprawdzić co z Andy'm. Cicho otworzyłem drzwi i akurat Andy się obudził i szukał inhalatora więc szybko do niego podbiegłem podając mu go.
- Andy jak mogłeś się tak
przemęczyć? - zapytałem przejęty
- Muszę dokończyć piosenkę- powiedział na jednym oddechu i chciał wstać z łóżka, ale uniemożliwiłem mu to
- Nie, nie, nie na pewno nie! Jesteś zmęczony i nie będziesz nic dokańczał. Dzisiaj masz wolne.
- Nie Rye. Ja muszę to zrobić
- Andy. Nie i koniec
Popatrzył na mnie jakby naprawdę chciał wracać do pracy nad piosenką chociaż i tak wiem, że nie chcę. Przytuliłem go i siedzieliśmy na jego łóżku. Widziałem ,że Andy był wyczerpany i ciężko oddychał.
- Jak się czujesz?
- Szczerze? Okropnie- wtulił się we mnie bardziej
- Odpoczywaj - powiedziałem spokojnie

Pov. Andy
Wciąż się źle czuje i boli mnie serce. Nie wiem co mam robić, żeby poczuć się lepiej. Ja nie chce umierać, a czuje się jakbym zaraz miał umrzeć. Nie chcę mówić Rye'u. Będzie się niepotrzebnie martwić i denerwować.  Nie chcę być problemem i tym wiecznie chorym. Po prostu nie chcę!
Rye kazał mi odpoczywać, ale w takim razie co z piosenką? Ktoś ją musi dokończyć. Wstałem z łóżka żeby wziąć gitarę i chciałem trochę ją dopracować. Zły pomysł.
Ciemność...

Pov. Mikey
Siedziałem w moim pokoju i przeglądałem instagrama gdy nagle usłyszałem huk. Podniosłem głowę z nad wyświetlacza telefonu i wyszedłem na korytarz. Niby nic się nie działo. Zaraz...Andy!
- Andy? W porządku? Jesteś tam? - poeszedłem pod jego pokój, ale nie odpowiadał mi
- Andy! - znów cisza
Postanowiłem po prostu wejść.
Jak dobrze, że podjąłem taką decyzję.
Andy leżał przy komodzie i miał rozcięty łuk brwiowy.
- Boże Andy! - pobiegłem do niego i przyblizylem chusteczkę do rany. Wziąłem go na ręce i poszedłem do Rye'a.
- Rye!
- Andy! Co mu jest? - zaczął płakać
- Siedziałem u siebie w pokoju i usłyszałem huk i dobiegał on z pokoju Andy'ego to poszedłem zobaczyć co się stało i...
- Boże. Trzeba jechać d-do szpitala- mówił płacząc
- Rye ty nie będziesz prowadzić w takim stanie - powiedziałem stanowczo
- To jak mu pomożemy?
- Robbie albo Alex? Któryś może nas zawieźć?
- Masz rację. Może Robbie
- Dobra. Przygotuj się i Andy'ego, a ja pójdę po Robb'a.
Wsiedliśmy do samochodu. Andy wciąż był nieprzytomny, a Rye cały czas płakał. Przytulałem go uspokajająco i mówiłem, że wszystko będzie dobrze, chociaż nie miałem takiej pewności.
Dojechaliśmy do celu i wysiadłem z samochodu żeby otworzyć drzwi dla Rye'a który trzymał Andy'ego. Od razu zostaliśmy pokierowani na izbę przyjęć i lekarze zajęli się blondynem.
Usiedlismy na poczekalni z nadzieją, że będzie dobrze i czekaliśmy aż będziemy mogli do niego wejść.

Pov. Rye
Obraz zamazuje mi się przez ilość łez które gromadzą się w moich oczach. Andy nie opuszczaj mnie! Proszę...
To moja wina. Powinienem go lepiej pilnować i zaopiekować się nim jak trzeba.
Siedzieliśmy i czekaliśmy około 15 minut i wreszcie z sali wyszedł lekarz.
- Czy można już wejść? - zapytałem lekarza pociągając nosem
- Pan jest kim?
- Jestem chłopakiem Andy'ego, a to nasz przyjaciel Mikey
- Dobrze, ale pojedynczo
- Jasne, dziękuję
Mikey wskazał na drzwi dając mi znać żebym to ja wszedł najpierw. Przekroczyłem drzwi i od razu w oczy rzucił mi się Andy na trzecim łóżku od wejscia. Na sali były tylko 3 osoby. Andy był wciąż nieprzytomny, ale mam nadzieję, że jak się obudzi to będzie się czuł lepiej. Ująłem jego rękę która w porównaniu do mojej była bardzo mała. Musnąłem ją lekko ustami i wpatrywałem się w jego spokojną twarz z maską tlenową.
- Andy...wszystko będzie dobrze. Nigdy Cię nie zostawie. Będę przy tobie zawsze...tylko...nie odchodź. Zrobię dla Ciebie wszystko. - przytuliłem jego rękę i dalej siedziałem w ciszy i pozwoliłem łzą spływać po moich policzkach.
Kiedy zdałem sobie sprawę, że siedzę tu za długo wstałem i chciałem ruszyć do wyjścia, ale poczułem ucisk na ręce.
- Andy? - popatrzyłem na niego
- Andy. Dasz radę zrób to jeszcze raz - znowu ścisnął moją dłoń
Usiadłem z powrotem i czekałem na kolejny znak od blondyna. Otworzył oczy i spojrzał na mnie.
- Andy...- znowu zacząłem płakać i lekko objąłem Andy'ego tak, żeby mu nie zrobić krzywdy.
Chłopak nic nie mówił, ale w tym momencie liczyło się to, że żyje i się obudził. Wyszedłem na chwilę z sali żeby zawołać lekarza. Zjawił się po pięciu minutach razem z pielęgniarką, która zmieniła kroplówkę. Lekarz powiedział mi wszystkie niezbędne informacje i oznajmił, że jeszcze dziś wieczorem Andy będzie mógł wyjść ze szpitala.

To na tyle w tym jakże pełnym emocji rozdziale. Chcę wam zakomuniwać, że ta książka być może będzie krótsza od poprzednich, ale mam pomysł na kolejną i jak skończę tą mam do was kilka pytań, ale to potem 😊
Do następnego
Pa 😘

You've Got My Heart | Randy | RoadTrip Where stories live. Discover now