6. Why me?

357 32 8
                                    

Pov. Rye
Andy nareszcie odpoczywa. Idę do chłopaków i muszę wyjaśnić wszystko Harvey'emu.
- I jak się czuje Andy? - zapytał pierwszy Harv
- Dałem mu tabletkę i poszedł spać. Mam nadzieję, że poczuje się lepiej.
- A co mu jest?
- No właśnie. Ostatnio po koncercie źle się poczuł i od razu pobiegł do łazienki, zacząłem się martwić pobiegłem za nim i jak udało mi się wejść to nie mógł oddychać i bolało go serce no to pojechaliśmy do szpitala i się okazało, że ma poważne problemy z sercem. - łzy napłynęły mi do oczu
- O Boże...tak mi przykro- przytulił mnie
- Rye. Wsztstko będzie dobrze. Nie pozwolimy na to, żeby Andy się przemęczał- powiedział Mikey i dołączył do uścisku
- Mogę mu pomagać we wszystkim - dodał Brook i też dołączył
- Ja mogę z nim gotować obiady - powiedział Jack i też się przytulił
W taki sposób wszyscy się przytuliliśmy. Jak dobrze, że mam ich wszystkich, przyjaciół, którzy nie pozwolą mi się załamać. Co ja bym bez nich zrobił?
- To co chłopaki? Idziemy spać? Już późno, a ja jestem tą sytuacją strasznie zmęczony- powiedział Harv
- Dobra. Odstąpię Ci moje łóżko ja będę spać z Andy'm - nawet nie myślałem mówiąc to
- Yyy...
- Znaczy...będę przy nim jakby...po - potrzebował pomocy
- Okej
Wszyscy ruszyli do swoich pokoi. Tylko Mikey siedział samotnie w kuchni i był smutny
- Ej Mike. Coś się stało? - zapytałem
- Nie nic. Tylko, to moja wina
- Co?
- To przeze mnie Andy się źle czuje, bo za szybko jechałem i musiał nadążyć. To wszystko moja wina
- Mikey co Ty wygadujesz? To nie jest twoja wina. To był mój pomysł żeby jechać na te głupie rowery, a nie twój, ten kto popełnił błąd to ja- przytuliłem go żeby go pocieszyć
- Ty też się nie obwiniaj- spojrzał na mnie
- Możemy już o tym nie rozmawiać?
- Pewnie. Dobranoc
- Dobranoc
Poszedłem do Andy'ego, który wciąż spał spokojnie. Przebrałem się i położyłem obok, no tak Andy znowu się nie przebral i będzie narzekał, że mu było nie wygodnie.
W nocy deszcz się trochę uspokoił więc rano już przestało padać. Nazajutrz pogoda była całkiem niezła oprócz wiatru który był dość chłodny, ale około 10 znowu deszcz. Zrobiłem z Brooklyn'em śniadanie dla wszystkich. Bardzo brakuje mi tych dni kiedy wszyscy razem siadaliśmy przy stole i jedliśmy śniadanie. Andy całe dnie siedzi w swoim pokoju albo leży w łóżku i nic nie robi. Wiem, że jest smutny, ale nie może w taki sposób prowadzić życia. Każdy dzień jest okazją do spróbowania czegoś nowego i z każdym dniem coraz bardziej czuje, że mogę go wreszcie zapytać czy będzie moim chłopakiem.
Zjedliśmy śniadanie w trójkę - Ja, Mikey i Brook.
Po chwili zjawiła się reszta oczywiście bez Andy'ego. Postanowiłem im coś wyznać.
- Chłopaki bo...ja muszę wam coś powiedzieć.
- Słuchamy
- No..bo ja...jestem...gejem
- Ja też- powiedział Jack
- Mam moich gejowskich
przyjaciół- ucieszył się Brook i przytulił Jacka
- Super...- powiedziałem
- Harvey. Musimy sobie znaleźć dziewczyny - powiedział Mikey
- Masz rację Mike
Poszedłem do Andy'ego. Wszedłem cicho, ale blondyn już nie spał
- Andyyyy. Jak się czujesz? Dalej boli?
- Już prawie nie czuje, ale jak oddycham to boli
- Może trzeba jechać do lekarza?
- Nie...proszę, nie
- Dlaczego? Przecież źle się czujesz
- Nie chcę. Mam dosyć
- Ja Ci nie pomogę, nie wiem jak. Nie pozostawiasz mi wyboru
- Samo przejdzie
- Jak uważasz. Przyniosłem Ci jedzenie
- Nie chcę
- Andy. Nic nie jesz. Co się dzieje?
- Nic się nie dzieje

Pov. Andy
Znów ten sam problem. Nie chcę jeść zbyt dużo bo będę gruby, chociaż już jestem. Dlaczego nie mogę być taki jak reszta? Jestem inny. Niski, gruby i wiecznie mi coś jest, całe życie chory.
Dlaczego ja?
Nie powiem dla Rye'a o co chodzi bo się będzie niepotrzebnie denerwował.  Wstałem i podszedłem do szafy. Wziąłem moją ulubioną koszulę i czarne spodnie.
- Zaraz wrócę Ryan- powiedziałem i zniknąłem za drzwiami łazienki.
Patrząc na swoje odbicie w lustrze doznałem szoku bo wyglądam okropnie. Nie wiem co się ze mną stało. Ubrałem się i uczesałem aby chociaż w połowie wyglądać jak człowiek. Robiłem wszystko bardzo powoli
- Andy? - zapytał Rye pukając
- Co?
- Żyjesz tam?
- T-tak
Nie wiem czemu nagle zrobiło mi się smutno. Starałem niekontrolowane łzy z mojej twarzy i zamierzałem wyjść, ale coś mnie tu trzymało. Jestem sam w ciszy i spokoju. To jest to czego teraz potrzebuje.
- Mogę wejść? - zapytał Ryan
Szczerze nie chciałem żeby tu wchodził. Nawet nie czekał na odpowiedź tylko otworzył drzwi i wszedł.
- Co się dzieję?
Spojrzałem na niego ze smutkiem w oczach. Hamowałem łzy.
- Andy. Proszę Cię powiedz coś
- Rye...ja...ja nie chce
- Czego nie chcesz?
- Nie chcę być chory - uroniłem jedną łzę
- Andyś ja wiem, ale proszę nie myśl o tym już
- Jak mam o tym nie myśleć skoro ciągle mnie boli i nie mogę się od tego uwolnić!
Chciałem wyjść, ale Rye złapał mnie mocno za rękę i obrócił w swoją stronę, dotknął mojego policzka i przyciągnął do pocałunku.
Rye cały czas pogłębiał pocałunek i trzymał moja twarz aby uniemożliwić mi odsunięcie się, ale ja nie chciałem się odsuwać. To był naprawdę długi pocałunek.
Gdy skończył popatrzył na mnie i przejechał palcem po moich ustach na co zamknąłem oczy.
- Nie płacz i ciesz się chwilą. Nie ważne czy jesteś chory czy zdrowy, moje serce kocha twoje bez względu na to czy jest zdrowe czy nie - przytulił mnie
Rozpłakałem się. Rye powiedział, że mnie kocha, nie wierzę w to. Płakałem wtulony w moją miłość życia.
- Andy. Chcesz być moim
chłopakiem? - zapytał uśmiechając się
- Po co mnie pytasz o coś co jest oczywiste? Tak Rye- wtuliłem się w niego jeszcze bardziej

Mamy Randy
Podoba się?
Do następnego
Pa 😘

You've Got My Heart | Randy | RoadTrip Where stories live. Discover now