2. Rozdział 26

27 2 0
                                    

KATHRINE

– Kompletna szczerość wujku, co dzieję się między waszą dwójką– zaczęłam prosto z mostu, gdy wyłoniliśmy się z pustej uliczki niedaleko mostu Rialto. Większość sklepów stała już otworem dla głodnych pamiątek turystów, inne stały w miejscu, samotne i opuszczone, czekając na powrót swoich właścicieli.

Poza sezonowa Wenecja ponownie zaczęła budzić się do życia, pozwalając mieszkańcom dojść do ich własnego głosu. Turystów jak na standardy całego miasta było niewielu i trudno było znaleźć choć odrobinę ciszy w tak popularnym miejscu do którego przeniósł nas Aaron.

– Sam chciałbym to wiedzieć Katy– westchnął.– Praktycznie ze sobą nie rozmawiamy. Wszyscy biegają między nami przekazując co ma drugi do powiedzenia. Widujemy się tylko z daleka i praktycznie mierzymy spojrzeniami. Pytasz co między nami jest, aktualnie, jedynie cisza.

– Podobno wyniosłeś się z waszej sypialni– powiedziałam przyciągając do siebie jego spojrzenie.– Tak mówią plotki, są prawdziwe.

– Niestety– zrobił przerwę.– Po pewnym czasie nie widzisz po prostu sensu siedzenia samemu w pokoju w trakcie kiedy twoja żona jest niewiadomo gdzie, a jeśli już wraca to cała rozpromieniona i tylko po to, żeby się przebrać i wrócić do siedzenia za biurkiem. Możesz się z nią skonfrontować niezliczoną ilość razy, ale powie ci tyle co nic, a kiedy dochodzi co do czego to staje w płomieniach w momencie kiedy chcesz się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi!– prawie wykrzyczał ostatnie zdanie na jednym tchu, sprawiając, że kilka zaciekawionych spojrzeń obróciło się za nami.

– Czyli plotki o śledzeniu też są prawdziwe– mruknęłam.

– Byłem wtedy wściekły. Już przed Areną zaczęła dziwnie się zachowywać, mieliśmy trzy dni szczęścia i spokoju, a potem cztery kłótni. Po twoim wyjeździe wszystko się pogorszyło. Poszedłem za nią jednego dnia, użyła jednego ze swoich prywatnych przejść i czekała na mnie po drugiej stronie. Rzucaliśmy sobie w twarz wszystko, ona brak zaufania, wolności, ja zdradę.

Szczęka prawie upadła mi do wnętrza ziemi.

– Uważasz, że mogłaby to zrobić? Tobie?– to nie mogła być moja ciotka, nie ta która jeszcze jakiś czas temu przyjęła by na siebie każdą broń jaka tylko byłaby w niego wymierzona.

– Już sam nic nie wiem. Od tamtego czasu, dajemy sobie przerwę. Ściągnąłem obrączkę bo nie potrafiłem na nią patrzeć, nie bez myśli, że wszystko co do tej chwili zbudowaliśmy się rozpada. Sam widok złota w świetle sprawiał, że miałem ochotę zamordować każdego kto tylko śmiałby mi ją odebrać. O kilku dniach ona zrobiła to samo, nawet nie wiem z jakiego powodu– potarł skronie. Szybkie spojrzenie na niego sprawiło, że ucisk w mojej piersi powiększył się jeszcze bardziej. Jego spojrzenie było równie smutne co głos.

– Kochasz ją? Po tym całym czasie, ciszy, dramatach życiowych...?

– Nigdy nie mógłbym przestać. Nawet bym nie potrafił– wyszeptał ostatnie zdanie.

– To jej to powiedź. Ucinaj każdy zalążek jej zdania, nie pozwalaj dojść do słowa. Niech to będzie twój czas na mówienie, na twoje obawy, lęki, emocje, wszystko. Jeśli Katarina Erlajn- Sanders przed kimś się ugnie, będziesz to ty. Musisz jej tylko uświadomić, że nie ruszysz się nawet jeśli użyją najcięższego sprzętu. Jasne? Nawet nie odpowiadaj. Twoim następnym przystankiem jest jej osoba, nie barek, nie sztaluga, nie fortepian czy projekty ustaw, ona. Wież gdzie ma biuro, pozwalał ci na teleportacje, dam sobie radę sama!

– Katy...

– Już, już, sio, pa, pa– pomachałam mu z perfidnym uśmiechem na twarzy. Zdążyłam zauważyć jego rozbawienie.

ArenaWhere stories live. Discover now