2. Rozdział 2

44 5 0
                                    


KATHRINE

Dzwonek przypominający dźwięk jaki wydawała z siebie zabawkowa świnka, rozbrzmiał w przedsionku głośnym dudnieniem. Lajra skrzywiła się z zażenowania, zapewne przeklinając w myślach serwisanta, który obiecał wysłać jej już przed miesiącem, mniej wadliwą wersje urządzenia.

Mimo wszystko kobieta podeszła do drzwi, unosząc dumnie głowę w dobitnym zaznaczeniu, że tak właśnie wszystko miało wyglądać.

– Zwierzchniczko– skinęła głową ciotce w geście uznania i wielkiego szacunku.– Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że to akurat ty zawitasz w progi mojego domu.– Spojrzałam na opiekunkę krzywo marszcząc przy tym brwi. Trzy miesiące! Nigdy przez cały ten czas nie mówiła tak jak teraz.

– Moja podróż tutaj była niestety nieplanowana. Aqua wraz z Wanessą, były niestety niedysponowane. Jednak nie ma w tej sytuacji nic złego, przynajmniej będę mogła zamienić z tobą kilka słów w cztery oczy, Lajro.

Stukot obcasów na drewnianym podeście utwierdził mnie, że największa zmora mojego życia wkroczyła do mojego azylu, niezmąconego na razie jej obecnością.

– Witaj, Katarino– powiedziałam usilnie na nią nie patrząc.

– Mam nadzieję, że jesteś spakowana Kathrine. Aqua później odbierze twoje rzeczy. Jesteśmy zmuszone na razie udać się w inne miejsce.

Skinęłam głową, nasłuchując oddalającego się stukotu szpilek. Usłyszałam jak drzwi do niewielkiego pokoju pełniącego funkcje zarówno gabinetu jak i biblioteki, zostają zamykane. Policzyłam do dziesięciu po czym stanęłam pod drzwiami, przykładając do niego ucho. Czułam się zażenowana samą sobą.

– Da sobie radę?

– Jestem o tym przekonana, Katarino. Jest zdeterminowana, aby wykonać misje jaką jej powierzyłaś jak najlepiej, wie, że to jej jedyna szansa aby poznać ojca. To motywuje ją w ręcz niewiarygodny sposób. Jeśli zawiedzie mimo tego, będę naprawdę zaskoczona.

– Zawsze była uparta. Jeśli wyznaczyła sobie jakiś cel, zawsze brnęła do tego aby go osiągnąć.– Czy to właśnie był komplement? Szok sprawił, że niemalże odskoczyłam do drzwi gotowa na tak demona, który miło połechtał moją duszę, mówiąc to co chciałam usłyszeć.– To jej największa wada.– Zapomnijcie, co mówiłam, piekło jeszcze nie zamarzło.– Nie potrafię jednak powstrzymać swoich obaw w związku z jej upartością. Boję się, że wyznaczy sobie przeszkody, których nie da rady przeskoczyć, że skupi się tak bardzo na swojej misji, że podejdzie za blisko i sparzy się tym czym nie powinna.

– Takie obawy ma każdy, wybierając nowego zwierzchnika. Zatracenie się w misji. Ma nad swoimi poprzednikami niezwykłą przewagę, ale także, jest najbardziej podatna, na rozproszenie, a niekiedy ma poważne problemy ze skupieniem. Jednak mimo wszystko uważam, że da radę. Gdyby miała jakiekolwiek braki w tym czego potrzebuje dobry zwierzchnik, nie stała by tu dzisiaj, kończąc kursu przygotowawczego. Gdyby była złym wyborem, nawet nie rozpatrywałabyś, czy mianować ją na to stanowisko. Da radę, to rzecz o której musisz wiedzieć i zapamiętać dobitnie. Czy jest to zrozumiałe Wasza Wysokość?

– Jak najbardziej, zwierzchniczko Lajro– czy ja usłyszałam rozbawienie w jej głosie?– Czy dałaś radę dowiedzieć się czegoś więcej o drugim stopniu?– jej ton uległ znaczącej zmianie.

– Niewiele, trudno jest znaleźć jakiekolwiek zapiski z tamtego okresu. Bazuje jedynie na legendach, ale to nie daje wiele.

– Jeśli dowiesz się czegoś więcej...

ArenaWhere stories live. Discover now