2. Rozdział 7

40 4 0
                                    


  KATHRINE

 Odliczyłam do dziesięciu zanim wykonałam jakikolwiek ruch. Gdy kroki na korytarzu ucichły całkowicie sięgnęłam do niewielkiej jeansowej torebki zawieszonej na ramieniu poszukiwaniu dwóch aparatów telefonicznych.

Z czarnego wystukałam szybką wiadomość do kontaktu ukrytego pod nazwą ONA.

Jestem na miejscu.

Taką samą wiadomość wysłałam z lawendowego telefonu do Lajry, oraz bardziej nacechowane emocjonalnie z dwukrotnie przekroczonym limitem znaków do Alexa i Glena.

Rzuciłam telefon na biurko skanując przy okazji tytuły takie jak greka dla zaawansowanych czy historia mitologii, było tylko jednymi z pięciu przypisanych do moich rąk. Rzuciłam okiem na plan lekcji, zauważając, że tylko jutrzejszy dzień spędzam zamknięta w budynku, dwa kolejne w całości miałam spędzić na treningach.

Wzdychając rzuciłam walizkę na łóżko i rozpięłam zamek otwierając szeroko z przestrachu oczy. Nawet nie otworzyłam wieka, a zaczęłam bać się o jej wnętrze.

Jeśli Katarina za pośrednictwem Aquy wymieniła moje jeansy i t-shirty na cokolwiek innego, to przez to miejsce aż do najbliższego przejścia do królestwa ciotki, przejdzie najprawdziwsza burza. Otworzyłam ją w całości, oddychając z ulgą.

Moje ukochane, podniszczone i wytarte pary spodni spoczywały złożone w idealny kwadrat. Mimo wszystko zobaczyłam kilka zupełnie nowych, nieznanych mi par, ale przed wybuchem uchroniły mnie metki z powszechnych sieciówek, których cena nie przekraczała trzydziestu czy czterdziestu dolarów. Tak samo było w przypadku t-shirtów i bluz. Kiedy jednak odpięłam materiał oddzielający mnie od drugiej części bagażu. Miałam ochotę zacząć walić głową w ścianę. Miałam już nawet wybrany numer ciotki z telefonu z którego nie mogła ignorować moich połączeń. Koperta leżąca na pudełkach z butami, wstrzymała mnie na chwilę.

Jedna para tenisówek i adidasów to cała twoja kolekcja butów, pozwoliłam sobie uzupełnić ją o dwie kolejne pary, tak na wszelki wypadek, gdybyś potrzebowała czegoś, bardziej oficjalnego. To samo tyczy się spódniczki, garsonki i dopasowanych do niej spodni. Suknia może ci się przydać, nie musi. Nie obwiniaj Katariny, to był mój pomysł.

Aqua

Jęknęłam głośno, rozdzierając w palcach wiadomość wyciągniętą z koperty.

Wykończą mnie, wszyscy z nich.

Nienawidziłam drogich ubrań. Kiedy tylko ich materiał dotykał mojej skóry czułam się dziwnie, jakbym nie miała żadnego prawa do tego wszystkiego. Przez siedemnaście lat, nie byłam wstanie nauczyć się w nich chodzić, dlatego celebrowałam chodzenie w wytartych jeansach i koszulki z nadrukami ze Star Warsów, to było moje maksimum elegancji. Mimo obserwowania ciotki przez lata, nie byłam wstanie zbliżyć się choć w ułamku do wszystkiego czym promieniowała z każdej części ciała.

Po kolei przenosiłam ubrania do szafy, zaczynając od tych których się nie bałam, a kończąc na tych które miałam ochotę zamknąć w szafie i nie oglądać nigdy więcej na oczy. Pudełek nawet nie otworzyłam, przeniosłam tylko pod rzeczy zawieszone na wieszakach. Przy wyciąganiu ostatniej rzeczy uśmiechnęłam się sama do siebie, rozpoznając drogocenny materiał i wszelkie ozdoby w niego wszyte. Moja kreacja z zaprzysiężenia, miałam ją na sobie mniej niż dwadzieścia cztery godziny temu. Wczoraj o tej godzinie ciotki nawet nie było u Lajry, zabierałyśmy się za nasz ostatni trening przed moim odjazdem w nieznaną krainę gdzie przyjdzie mi odgrywać rolę szpiega, przez nie wiadomo ile.

ArenaWhere stories live. Discover now