Rozdział 10

67 7 1
                                    

   – Wygrałam!– zawołałam i wyrzuciłam ręce zaciśnięte w pięści wysoko
w górę.

Alex spojrzał na nie spod byka, wywijając dolną wargę.

– Dałem ci wygrać... te cztery ostatnie razy też– odwrócił twarz do okna, a ja zaśmiałam się widząc jego twarz naburmuszonego chłopczyka, którą ostatni raz dane mi było widzieć cztery lata temu.

– Nie martw się– poczochrałam mu włosy– nikomu nie powiem, że przegrałeś ze mną... no... w tą grę– wskazałam ekran telewizora, na którym widoczna była moja postać trzymająca w ręce broń palną.– Alex...

Przyciągnął mnie do siebie szybciej niż byłam wstanie to zarejestrować. Ułożyłam wygodnie głowę na jego piersi, zamykając oczy. Trwaliśmy w tej pozycji kilkanaście minut, każdy z nas zatopiony we własnych myślach.

– Nie zostawiaj mnie już nigdy więcej Katy– wyszeptał cicho w moje włosy, zdecydowanie zbyt cicho jak na niego.– Zaraz wrócę, idę po coś do picia.

Był jakiś dziwnie przygaszony, czułam w nim smutek, którego źródła nie potrafiłam zlokalizować.

Rozłożyłam się na jego łóżku, lustrując spojrzeniem cały pokój, szukając odpowiedzi na jakiekolwiek z moich pytań.

Jak zwykle panował tu nieskazitelny porządek, który niezwykle kłócił się z jego dziesięcioletnią postawą. Szafka na przeciwko łóżka, ciągnąca się od jednej do drugiej ściany i wysoka aż do sufitu, z upływem czasu wydawała się samoistnie poszerzać, aby być w stanie pomieścić wszystkie komiksy i figurki, zbierane przez całe jego życie. Obok łóżka stała niewielki stolik z lampką i naszym wspólnym zdjęciem zrobionym w Dzień Świętego Patryka dwa lata temu, nadal nie zdradził mi jak zdołał przekonać swoją mamę, żeby pozwoliła mu przemalować włosy na zielono.

Znałam go od tylu lat, a nadal nie potrafiłam zrozumieć jakim cudem na jego biurku nie ma ani grama kurzu, wiórek z ołówka czy pozostałości gumki w niektórych zakamarkach. W trakcie kiedy moje wyglądało jak pobojowisko, jego wyglądało jak stanowisko największego perfekcjonisty tego świata. Jestem w stu procentach pewna, że nie używał go do nauki, tak samo jak nie dotykał laptopa stojącym wiecznie zamkniętym na jasnobrązowym blacie.

Odwróciłam głowę w prawo w kierunku nie zbyt dużej gablotki z jakimś okrągłym, metalowym przedmiotem, pod nią stał telewizor z podłączoną konsolą. Przez zbyt długi czas nie wykazywaliśmy żadnego ruchu i teraz patrzyłam na kolorowy wygaszacz z zaznaczoną datą i godziną.

Kolorowe cyfry wskazywały datę szóstego stycznia, wciągnęłam z sykiem powietrze, a do moich oczu napłynęły łzy, zerwałam się z łóżka. Straciłam poczucie czasu, nie myślałam, że ten dzień nadszedł.

– Katy? Co się stało?– Alex doskoczył do mnie w paru krokach i chwycił moją twarz w obie dłonie, nasze spojrzenia zderzyły się ze sobą.

– Nie sądziłam, że to już dzisiaj... Naprawdę pozwoliłeś mi wygrać, chciałeś odwrócić moją uwagę, prawda?– wyrwałam się i odwróciłam do niego plecami.– Nie chcę twojej litości, nigdy jej nie chciałam...– zatrzęsłam się.

– Wcale się nad tobą nie lituje, ale zwycięstwo zawsze cię uszczęśliwiało, a ten dzień, nigdy nie jest dla ciebie łatwy, dla mnie też nie– spojrzałam na niego, marszcząc brwi.– To było pięć lat temu, ale ten dzień działa na mnie podobnie jak na ciebie. Mówiłaś, że wyjeżdżasz tylko na dwa dni, na biwak do lasu. Widziałem jak odjeżdżasz w starym czerwonym Pickupie z twoją mamą za kierownicą, a wróciłaś po prawie roku w czarnym Lamborghini z kobietą, którą widziałem pierwszy raz w życiu! Kathrine, nienawidzę tego dnia, najbardziej na świecie bo przypomina mi o tym, jak długo cię widziałem, jak długo wszyscy mi powtarzali, że już cię nie ma. Kiedy wróciłaś, kiedy mnie zobaczyłaś, błagałaś mnie o to, żebym ci wybaczył tą całą ciszę, zaczęłaś płakać i krzyczeć, gdy w naszej rozmowie padło imię twojej mamy. Minęło tyle czasu, a ty nadal nie powiedziałaś mi co się stało, milczysz i to doprowadza mnie do szaleństwa, bo nie potrafię wyobrazić sobie co takiego mogło doprowadzić cię do takiego stanu, Katy, proszę cię, nie chowaj tego w sobie, nie kolejny rok– chwycił mnie za ręce i spojrzał w oczy, próbując z nich wyczytać choćby jedną rzecz.

– Alex...

– Proszę.

Po moich policzkach spadają kolejne łzy kiedy na niego patrzeć, nie byłam wstanie wymówić ani jednego słowa, wiedziałam, że mój głos trząsłby się zbyt bardzo, by mógł zrozumieć cokolwiek i jednocześnie zbyt bardzo bałam się jego reakcji na moje słowa.

– Po...– próbuje powiedzieć po chwili.– Potwory– tama nie wytrzymała, nie byłam wstanie zatrzymać łez, moczyły moją bluzkę, a chwile później, jego ramię.– Chciałam pomóc, ale one... były...nie potrafiłam się ruszyć, nie mogłam oddychać... ja...

– Ci, już dobrze, jestem tutaj, jestem– czułam jego rękę czule głaszczącą moje włosy w uspokajającym geście.

– Nie zostawiaj mnie, nigdy.

– Nie ma nawet opcji, że kiedykolwiek to zrobię, będę przy tobie, tak długo jak nie każesz mi odejść.

– Mamy po dziesięć lat, nie powinniśmy składać takich obietnic– otarłam łzy
z kącików oczu.

– Składaliśmy sobie już o wiele poważniejsze obietnice kiedy byliśmy dziećmi
i nadal nie zostały one złamane.

– Z twoich ust wychodzi obietnica za obietnicą, dlaczego?

– Chce żebyś była mnie pewna w każdym stopniu, kocham cię zbyt mocno, żeby doszło między nami do jakiegoś nieporozumienia i odeszła na zawsze. Złożę ci przysięgę na absolutnie każdą rzecz na tym świecie. Jeśli oddzieli mnie od ciebie mór, przeskoczę go. Jeśli będziesz mnie potrzebować mojej pomocy w środku burzy, będę z nią walczył, tak długo jak do ciebie nie dotrę. Nie zatrzymają mnie góry, ocean, pustynie, czy armie, będę stał przy tobie, zawsze. Kocham cię Kathrine.

– Kathrine! Xenovia już po ciebie przyjechała!– słyszę nawoływania matki mojego przyjaciela, zanim jestem wstanie wydobyć z siebie cokolwiek.

Złożyłam na jego policzku krótki pocałunek i przytuliłam go na pożegnanie.

Opuściłam jego pokój, a on nadal stał w tym samym miejscu z szokiem
i szczęściem wypisanym na jego młodej twarzy. 

ArenaWhere stories live. Discover now