2. Rozdział 13

47 3 0
                                    

KATHRINE

Wpatrywałam się w nią wściekle, a ona nie była mi absolutnie w tym dłużna. Od samego patrzenia na jej wytapetowaną twarz, wszystko się we mnie gotowała, grożąc wybuchem, który pochłonąłby wszystko co w tej chwili widziałam. Miałam wrażenie, że bransoletki na moich nadgarstkach zaczęły się rozgrzewać, błagając mnie o to abym w końcu ich użyła.

– W końcu znalazłaś tatusia?– odezwała się przesłodzonym, prześmiewczym tonem.– Przekażesz mu moje kondolencje?

Zacisnęłam palce na bransoletce. Wystarczyło tylko pociągnąć.

– Zostaw ją w spokoju Triss– otworzyła usta, ale Scoot szybko ja uciął, odciągając mnie od niej.– Nie jesteś boginią, nie musi cię słuchać.

Odwrócił mnie przodem do głównego miejsca gdzie stacjonowali trenerzy, a silnym, choć nie nieprzyjemnym naciskiem na ramiona, skutecznie powstrzymywał mnie od odwrócenia się i rzucenia na udawaną blondynkę.

– Znacie się.

– Niestety– ucięłam krótko, nadal zaciskając dłoń na bransoletce.

– W takim razie powinnaś wiedzieć, że nie warto się nią przejmować– otworzył przede mną drzwi domku.– Lenobia, twoja nowa podopieczna– zwrócił się do wysokiej kobiety o włosach zabarwionych na zielono, siedzącej przy stole wraz z trzema mężczyznami i niską dziewczyną przeglądającą grafiki.

Lenobia z lekkim uśmiechem na ustach podeszła do nas, tasując mnie przy okazji oceniającym spojrzeniem.

– Ta słynna Kathrine? Ta która ma tydzień na przygotowania?– skinęłam głową.– Wybrałaś już broń– skinęła na pokrowiec ustawiony pod ścianą w który wczorajszego wieczora wcisnęłam – Masz jakieś doświadczenie w walce?

– Myślę, że można to tak nazwać. Kilka razy musiałam się bronić– wygrać przy tym krwiożerczy turniej.

– Mimo wszystko, będę musiała zobaczyć co umiesz. Twoja grupa jest po lewej stronie od wejścia. Zaraz do was przyjdę.

Skinęłam wychodząc ramie w ramie ze Scootem.

Staliśmy już przy grupie wskazanej nam przez Lenobię. Liczyła sobie dwadzieścia osób, byli dokładnie tymi samymi ludźmi z którymi miałam wczoraj zajęcia.

– DeLaCruze korzysta z akademika?– zapytałam go zimno, zanim wyruszył w drogę powrotną do swoich przyjaciół.

– Nie, ale dość często zdarza jej się zostawać tutaj do późnych godzin i może się zdarzyć, że zobaczysz ją kiedyś na kolacji. W razie gdybyś potrzebowała kogoś, żeby wyrwał jej język, idź do Camilli i Kiliana. Razem pewnie znajdą jakieś pożyteczniejsze zadanie.

– Jak długo w ogóle tu są?– zapytałam ciekawa.

– Od zawsze zarówno w szkole i w akademiku. Poza tym miejscem, nie mają gdzie iść.

– A ty?

– O mnie nie masz się co martwić. Mój dom pomieściłby jeszcze jedną osobę– mrugnął do mnie. Rozbawiona pokręciłam głową.

– Próbuj dalej.

Machnęłam mu na pożegnanie. Lenobia stanęła przed nami, a słońce odbiło się w jej włosach, rozświetlając je, nadając jej wygląd dryjady.

– Trafiła nam się dzisiaj strzelnica, dołączę do was za jakiś czas, Joey, pilnujesz, żeby nikt się nie obijał– skinęła na szesnastoletniego syna Aresa.– Kathrine, zmierzysz się ze studentem– powiedziała kierując się do grupy na której przedzie stała Camilla wraz ze swoim bratem.

ArenaWhere stories live. Discover now