2. Rozdział 14

44 3 0
                                    

KATHRINE

Alana przeskakiwała z nogi na nogę obok mnie, coraz szybciej zmierzając w kierunku nieskończonego jeziora. Byłam tu dopiero trzeci dzień, a mój ojciec już chciał ze mną rozmawiać.

Jednak mimo wszystko nie żałowałam moich słów, ani jednego.

Kiedy tylko wyraźnie pojawiły się przed nami sylwetki Èbena i naszego ojca, rzuciła się na tego starszego, zapewne w kolejnym silnym uścisku tego dnia.

Posejdon uśmiechnął się do niej, dopiero wtedy na mnie spojrzał. Spodziewałam się w jego oczach dezaprobaty, zawodu czy smutku, on jednak patrzył na mnie rozbawiony, tak jakby wstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem.

Nie tego się spodziewałam.

– Èben, zrozumieliśmy się prawda?– zapytał stojąc naprzeciw niego.

– Ale tato...!

– Musisz zaakceptować sytuacje taką jaka jest. Nie ma innej opcji, jasne?– powiedział ostrzejszym chociaż nadal delikatnym tonem głosu.– Proszę cię.

Odetchnął, zaciskając place w pięści i puszczając je po chwili.

– Rozumiem. Dziękuję ojcze– skłonił mu się lekko co Posejdon skwitował lekkim wywróceniem oczu.

Chłopak zwrócił się w stronę powrotną, dopiero mnie zauważając. Zauważyłam błysk gniewu w jego oczach i zaciśnięte mięśnie szczęki. Wziął głęboki wdech i spojrzał na mnie łagodniejszym już spojrzeniem.

– Cześć Kathrine– powiedział i odszedł szybko nie dając mi szansy na odpowiedź.

– Dziękuję, że ją do mnie przyprowadziłaś, delfinku– zwrócił się do Alany, dalej mocno go trzymającą.

– Zobaczymy się niedługo?– zapytała, a szeroki uśmiech odsłaniający wszystkie jej zęby nie schodził z jej twarzy.

– W przyszłym tygodniu, obiecuje ci to. Teraz jednak musisz biec na lekcje– oddał jej uścisk, po czym ostatecznie go puściła i rzuciła się na mnie. Jednak tak szybko jak mnie objęła, tak szybko zniknęła, biegnąc prosto przed siebie.

Poczułam na sobie spojrzenie Posejdona.

– I co ja mam teraz z tobą zrobić Kathrine– zapytał, a jego oczy były tak samo rozbawione jak jeszcze przed chwilą.

– Zamierzasz... krzyczeć?– zapytałam niepewna.

– Katarina krzyczała?– uniósł brew.

– Nie, ona ma ton– prychnął kręcąc rozbawiony głową.

– Nie, nie zamierzam krzyczeć, chociaż pewnie tego oczekiwałby ode mnie mój brat. Trochę się zdziwiłem dostając od niego wezwanie z taką szybkością.

– Wyrzuci mnie?

– Musiałby też wyrzucić Reginę George, nie chce nawet myśleć co mogłoby się stać gdyby cię trafiła– podobnie jak on uniosłam brew, na dźwięk przezwiska jakie nadaliśmy jej wraz z Alexem.– Mówiłem, że cię znam– mrugnął do mnie.– Na przyszłość jednak polecałbym, obrażać ją lub mojego brata w mniej... bezpośredni sposób. Prawdę powiedziawszy oszczędziłabyś mi wielu nerwów gdybyś zrezygnowała z obrażania tego drugiego. Do twojej misji pięć dni, byłbym naprawdę wdzięczny gdyby do tego czasu nic ci się nie stało, a już szczególnie, nie uderzył żaden piorun.

– Nic nie poradzę na to, że ten tleniony lachociąg...

– Kathrine...– upomniał mnie przez zaciśnięte żeby, jednak dość wyraźnie słyszałam w jego głosie śmiech.

ArenaWhere stories live. Discover now