Rozdział - 72 ( ostatni)

Comincia dall'inizio
                                    

- Już jestem, Will tak bardzo cię przepraszam. - przytulam go, a on odwzajemnia gest.

- To nie wszystko kochanie, musisz o czymś wiedzieć. - coś o jego rodzinie? Milczy, patrzy prosto w moje brązowe oczy z wielkim smutkiem i mętlikiem. W końcu otwiera usta. - Straciliśmy dziecko. - nic nie rozumiem. My? Ja? Dziecko?

Tłumaczy mi całą sytuację, a ja płaczę, nie wytrzymuję. Zabiłam swoje dziecko!

- To nie twoja wina, rozumiesz? Zaszła pomyłka, to auto...

- Nie pieprz głupot Will! - wstaję z kanapy z impetem i krzyczę płacząc, przeżywając wielki ból. - To ja zabiłam to dziecko, ja jestem wszystkiemu winna, gdybym nie wpadła pod ten głupi samochód, to wina tych słuchawek, moja pieprzona wina! - podchodzi do mnie i łapie mnie obejmując. Wyrywam się, ale czując jego dotyk na plecach po prostu klęczę i płaczę. Nie mogę się uspokoić. Straciłam je, zabiłam je.

- Cii, spokojnie. - uspokaja mnie i pomaga.

- Will, ja sobie nigdy nie wybaczę nigdy. - mówię, powtarzając to zdanie kilka razy kręcąc głową na boki.

- Nie wiedziałaś, nie zrobiłabyś tego świadomie. - wmawia mi.

- A to byłam nieświadoma? Sama wybiegłam z domu, uciekłam obwiniając się za to, że nie będę mogła mieć dzieci, że bez tego nasz związek nie ma szans. A byłam w ciąży. Nie wiedziałam.... - płaczę, nie mogę się uspokoić.

~

Po kolacji Julia usnęła, płakała, rozpaczała, ale co się dziwić. Straciła dziecko, o którym marzyła, na które nie była gotowa, ale pokochała by najmocniej na świcie. Zmieniło by ono jej życie o sto osiemdziesiąt stopni, ale poradziłaby sobie. Jak zawsze. Więź z Willem wzmocniłaby się. Teraz jednak oboje muszą odpocząć, porozmawiać o sobie, ich związku i przyszłej relacji.

~

Otwieram oczy. Wczorajsze wydarzenia mnie wykończyły. Leżę wtulona w Willa, głowa mnie boli, wiatr lekko powiewa moje włosy. Przekładam rękę ukochanego na bok i wstaję. Podchodzę do barierki i podziwiam widok miasta, które budzi się do życia. Myślę o wczorajszym dniu. Nagle mój wzrok zatrzymuje się na stole. Podchodzę i wpatruję się się w dwie rzeczy, tak wyjątkowe, tak mi potrzebne. Ale czy mam je założyć? Biorę do ręki naszyjnik i dotykam serduszka z grawerem. Odkładam na bok i zakładam na palec pierścionek. Pasuje, ale ściągam go i odkładam na miejsce, z którego go wzięłam. Siadam na krześle i wpatruję się w jeden punkt. Co mam dalej zrobić? Dawno nie czułam się tak, tak bez życia, wyczerpana ze wszystkich sił, bez emocji. Ostatnie dni w porównaniu z wczorajszym to pestka. Teraz nie mam ochoty nawet płakać.

- Kiedy wstałaś? - obejmują mnie silne ramiona.

- Nie dawno. To miało całkiem inaczej wyglądać Will. - zamykam oczy i mówię dalej - Nie daję rady. - przytula mnie bardziej.

- Poradzimy sobie, razem pokonamy wszystko, zresztą jak zawsze.

- Tym razem nie jest jak zawsze. Czuję się całkowicie bez życia. - otwieram oczy, bo nie czuję już jego dotyku. Trzyma w ręce naszyjnik, który wcześniej oglądałam. Bierze w drugą rękę pierścionek i uśmiecha się do mnie.

- To należy do ciebie i będzie należeć aż do śmierci kotek. - uśmiecham się lekko.

- Nie zasługuję na to, schrzaniłam za bardzo, wszystko psuję. Dzieje się dobrze to przerywam to. - kiwam głową na boki. Ale on nie zważając na moje słowa zakłada pierścionek na serdeczny palec u prawej ręki. Zaraz potem podnosi moje włosy, które dawno koka nie przypominały i zapina naszyjnik. Dotykam tych wyjątkowych dla mnie rzeczy, wstaję i przytulam się w ukochanego. Czuję się okropnie, ale wiem, że bez niego będzie jeszcze gorzej.

Two faces   - Zakończone Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora