Rozdział - 63

1.5K 82 8
                                    

#63

- Doktorze, proszę nie przeciągać. - powiedziałam mu, jednocześnie przerywając długi monolog, tłumacząc mi jakieś połączenia i zachowania organizmu – Do rzeczy. Badania potwierdziły podejrzenia? - nastała cisza, a ja już jestem pewna, co doktor Vermeer powie.

- Tak i nie. Julia posłuchaj, jest szansa, ale mała, przykro mi... - patrzy się na mnie, a ja chcę już stąd wyjść. Zamknąć się w pokoju i obwiniać się za wszystko. Jestem beznadziejna, nie nadaję się do niczego. Nie chcę z nikim rozmawiać, jestem zła na siebie, bo to moja wina, ja zawiniłam. Na mnie spada odpowiedzialność. Co ja teraz mogę? Nic. Nie mogę nawet dać dzieci mojemu przyszłemu mężowi. Will tak bardzo ich pragnie, jak się dowie nawet nie chcę widzieć jego reakcji. Mam dość siebie – Posłuchaj mnie teraz uważnie, nie możesz przestać brać leków, pamiętaj, że jest cień szansy. Ciesz się w tym momencie narodzinami brata, ja jeszcze poszukam informacji, aby jakoś ci pomóc. Spróbujemy wszystkiego, ponieważ ....

- Nie doktorze, nie mogę. - łzy cisną mi się do oczu – Nie mogę tego przeboleć, zapomnieć. To moja wina, przez to co robiłam i mam ochotę w tej chwili robić. Nie usunę myśli z mojej głowy.... - palcem rozcieram spływającą łzę po policzku.

- Teraz wsparcie najbliższych jest najważniejsze. - teraz Alan ich potrzebuję, nie ja. On jest najważniejszy. On i mama – Spróbuję ci pomóc.

- Wierzę. - nie wierzę.

Wyszłam z gabinetu. Uśmiechnęłam się i przelotnie spojrzałam w odbicie lustrzane. Will czeka przy wyjściu i pali. On pali? Od kiedy? Przy nim stoi Philip i zawzięcie o czymś dyskutują. Kiedy zbliżam się do chłopaków Will rzuca papierosa na ziemię i przygniata go butem.

- W porządku? O co chodziło? - zaczyna wypytywać mój chłopak.

- Wszystko w jak najlepszym porządku. Jutro miałam przyjechać i odebrać szczegółowe wyniki. Ostatnio dostałam te mniej szczegółowe i mam z głowy. Spędzę cały dzień z Alanem i mamą. Pewnie będę musiała ugotować obiad i...

- Ty to nic nie gotuj. - Philip przerwał mi w połowie zdania. Chłopaki zaczęli się śmiać.

W domu byliśmy szybko, Will zaczął się pakować, a Philip od razu rozwalił się na kanapie przed telewizorem z miską sałaty jarzynowej. Też jestem głodna, więc przysiadłam się i wcześniej zabraną z kuchni łyżeczką zaczęłam jeść razem z nim. Jem i jem, Philip ogląda lecący w telewizji film akcji, a ja myślę. Nie mogę pokazać, że coś jest nie tak, nie mogę ukazać swoich słabości. Teraz nie jestem ważna, pozbieram się sama.. Oczywiście, chcę mi się teraz płakać. Chcę iść do łazienki, pokoju, gdziekolwiek. Zamknąć się w czterech ścianach i nie robić nic, nie spotykać się z nikim, z nikim nie rozmawiać. Mam ochotę nie jeść, nie pić. Dla niektórych to nic, przecież istnieją domy dziecka, w dzisiejszych czasach są możliwości. Są, ale to nie to co własne dziecko i poczucie, że winnym jestem tylko ja, że ja to spieprzyłam i zepsułam życie sobie jak i również partnerowi. Jak ja mam mu to powiedzieć?

- Julia, skończyło się, a ty od paru minut jesz, no właśnie nic nie jesz. - zaczął się ze mnie nabijać.

- No właśnie! Ty zawsze mi wszystko zjadasz i zabierasz! Dzięki wielkie. - niepotrzebnie wybuchłam złością, nie wiem dlaczego to zrobiłam. Nie chciałam. Wstałam i poszłam do kuchni, wyciągnęłam sobie talerz z plackami i usiadłam przy stole.

- Przepraszam? Masz okres czy co? - włożył pustą miskę do zmywarki.

- Nie nie mam, miałam ochotę, a ty mi zjadłeś. - odrzekłam, gryząc.

- Boże.., skoro ty teraz tak się zachowujesz, to jak będziesz w ciąży uciekam z kraju.

- A weź ty się już zamknij. - powiedziałam już spokojnie. Mam dość dzisiejszego dnia – Idę się umyć. - wstałam. Odłożyłam tylko wszystko na swoje miejsce.

Two faces   - Zakończone Where stories live. Discover now