Rozdział - 10

4.8K 175 15
                                    

Przepraszam za nieobecność, ale koniec roku wiąże się z brakiem czasu. Mam wielką prośbę, abyście przeczytali wpis na dole. Miłego czytania. (zostaw gwiazdkę jeśli się podoba!) 😄😘

#10

Przecieram oczy i wstaje pewnie z łóżka. Czy czuję się inaczej? Nie. Wiem, że nie mogę się ukrywać, nie mogę się bać, muszę zacząć korzystać z życia. To zrozumiałe, że nie zacznę od razu wszystkiego, ale po kolei dotrę do takiego miejsca, gdzie uznam, że jestem w pełni szczęśliwa.

Ubieram dziś czarną bluzę, ponieważ jak to nie często bywa pada. Do tego zakładam zwykłe rurki i adidasy. Włosy rozpuszczam i delikatnie się maluję.

- Cześć. - przywitał się ze mną Philip. To dziwne, sądzę, że długo będę się przyzwyczajać do naszej zmiany. Nie zapomnę koszmaru jaki mi zgotował, ale nie mogę żyć przeszłością. Każdy zasługuję na drugą szansę.

- Hejka. - następuję ta niezręczna cisza. Jest między nami dystans, którego żadne z nas nie umie pokonać.

- Pamiętasz o imprezie w niedziele? - zapytał podchodząc do mnie. Wbił mi jedno z jajek na patelnie oraz wyciągnął z lodówki więcej. - Ja też jestem głodny. - powiedział.

Dziś wyjątkowo jem śniadanie, bo mam na później i mam straszną ochotę na jajecznicę z boczkiem.

- Pamiętam, co w związku z tym? - zaczęliśmy rozmowę. W międzyczasie przyprawiłam śniadanie i wyjęłam chleb, aby włożyć go do tostera.

- Jednak będzie w piątek, ale ja mam wtedy dłużej zajęcia i tak sobie myślę, czy możesz pojechać tam z Willem? Obiecałaś, więc i tak musisz, ale jednakże jestem teraz miły i cię o tym informuję. - uśmiechnął się zwycięsko. Pokręciłam głową, ale nie odezwałam się. Chociaż nie jestem zadowolona lekki uśmiech wkradł się na moją twarz. Will jest dla mnie człowiekiem zagadką, ale nie wiem, czy chcę go poznać.

- Gotowe. - odparłam nakładając jajecznicę na talerze. Po chwili oboje w ciszy jedliśmy nawet smaczny posiłek jak na moje zdolności kulinarne.

Po śniadaniu wyszłam z parasolem w ręku i wybrałam się na mój przystanek autobusowy. Przywitałam się z osobami już czekającymi. Tak się składa, że odkąd mieszkam w Los Angeles wydaje mi się, że ludzie są tu bardziej optymistycznie nastawieni do życia, nawet mogę pomyśleć, że to klimat tak działa na ludzi. Doskonałym przykładem zmiany na lepsze jestem ja.

- Witam panią.- odwróciłam się zmierzając do szkoły i ujrzałam promiennego Harrego.

- Harry? Co ty tu, przecież ... - nie dokończyłam, bo mi przerwał.

- Chciałem cię odwiedzić, dużo myślałem i muszę się starać. Nic samo nie przychodzi, tylko ciężką pracą możemy osiągnąć swój cel. - uśmiechnął się.

- Mam rozumieć, że to ja jestem tym celem? - odparłam udając obrażoną.

- To nie miało tak zabrzmieć. - zakłopotał się.

- Dobra, dobra. Jak na razie nie zdobywasz punktów dodatnich. - roześmiałam się, a on westchnął również się śmiejąc.

- Wiesz co zauważyłem? - mruknęłam ciekawa - Chyba mam szansę, ponieważ po zajęciach idziesz ze mną do niesamowitego miejsca.

- Ale jutro mam z samego rana zajęcia. - oświadczyłam mu przekreślając jego plany. - W dodatku z Willem. - wybełkotałam do siebie.

- No to pech, a o której kończysz?

- Masz chyba szczęście, bo o trzynastej. - uśmiechnęłam się widząc jego uradowaną twarz.

- No to do jutra sąsiadko. - pożegnał się, a ja udałam się na zajęcia.

Two faces   - Zakończone Where stories live. Discover now