Rozdział - 5

5.6K 199 28
                                    

Zapoznałam się z regulaminem uczelni oraz życzono mi powodzenia. Potem Maya pojechała z siostrą do galerii, a ja wróciłam publiczną limuzyną do domu.

Będąc w mieszkaniu przebrałam się w stary, sprany T-shirt i spodenki należące do tych dłuższych. Założyłam szybko czarne trampki i zamknęłam dom na klucz.

- Dziękuję, do widzenia. – powiedziałam do miłej ekspedientki w osiedlowym sklepiku. Z opowieści mamy wiem, że to nie taka łatwa praca. Cały czas obok plątają się pijacy, a aby coś zjeść potrzebny jest cud. Nie ma na nic czasu, cały czas trzeba coś robić, jednak wielkim plusem podobno są ludzie. Mama mówiła mi kiedyś, że gdyby nie uśmiechy i rozmowy było by z nią nieciekawie.

Wracam do domu z brzmiącą muzyką w uszach i myślę. Myślę o przeszłości. Czy ja naprawdę byłam taka głupia? Philip Cooper największy idiota świata mógł mnie interesować. Jest przystojny, nawet bardzo, ale wystarczy go poznać i wiadomo, co to za człowiek. Mówię, że nie mam pojęcia jakim cudem laski do niego lgną, ale sama latałam za nim od wakacji przed liceum. Hasztag nowa ja, nowa ty rządził naszą paczką i miałyśmy zostać popularne, bo przecież to takie fajne. Przynajmniej tak mi się kiedyś wydawało. Victoria mi pomagała, a ja robiłam wszystko aby być tą najładniejszą, tą najlepszą. Udało się. Do czasu imprezy, na której powietrze dopłynęło do mózgu i zmądrzałam. Tak naprawdę to przez gwałt nie pije wcale, bo ojciec to ojciec, ale mój bunt doprowadził mnie do abstynencji alkoholowej. Wtedy piłam cały czas. Wódka, wino czy spirytus, byle by miało procenty.

Droga minęła mi w miarę szybko, bo po niecałych dziesięciu minutach jestem pod mieszkaniem. Zaczęłam wyciągać klucze kiedy drzwi się otworzyły, a w nich stanął obcy dla mnie chłopak.

- Impreza? – zapytał i bardziej uchylił mi drzwi. Weszłam do środka. Jest tu dużo obcych twarzy, a alkoholu jest jeszcze więcej. Rok akademicki się nie zaczął, a już imprezy. Odłożyłam zakupy na blat, ściągnęłam buty i przed moimi oczami pojawił się nieznajomy. Podał mi czerwony kubeczek i szeroko się uśmiechnął. Od razu odłożyłam kubek na stół w kuchni i zaczęłam iść do pokoju.

- Julia? – usłyszałam swoje imię i odwróciłam się. – Co tu się stało?

- Maya? Co ty tu robisz?

- Ja pierwsza zadałam pytanie. – odparła naburmuszona. Jeszcze jakby miała o co to ok, no ale ja niczemu nie jestem winna. Ja tu tylko mieszkam.

- Sama nie wiem, weszłam i już zastałam ten burdel.

- Burdel powiadasz? – zaśmiała się sztucznie.

- Czemu jesteś zła.

- Opowiem ci w pokoju, bo zaraz wybuchnę. – powiedziała i obie poszłyśmy w stronę pomieszczenia.

Będąc w pokoju zmyłam dzisiejszy makijaż i spakowałam jakieś zeszyty na jutro. Mam na popołudnie, więc raczej zdążę się przygotować. Piętnaście minut i po sprawie.

- Matt tu jest. – wypaliła Maya, a mnie wbiło w dywan.

- Co? Gdzie? Jak? - zaczęłam zadawać pytania.

- Matt tu przyjechał. Dzisiaj w galerii go widziałam, a przed chwilą otworzył mi drzwi. – odparła przygnębiona. Była w nim zakochana w gimnazjum, potem jej się przestawiło na Philipa i dalej jest nim zainteresowana, ale chyba jednak uczucia nie wygasają całkowicie. – Boję się, że będzie chciał ze mną rozmawiać czy coś. Na razie tylko się patrzył i przywitał się ze mną, ale wiesz no... - nie dokończyła tylko położyła się na poduszkach. Wskoczyłam na nią przygniatając jej nogi, na co lekko pisnęła i ułożyłam się tuz obok niej.

Two faces   - Zakończone Donde viven las historias. Descúbrelo ahora