Rozdział - 70

1.3K 81 11
                                    

#70

- Nie wracasz z nami? - wyrwałam się – Mieliśmy pojechać coś zjeść, zabierzesz się z nami. - kręci głową.

- Nie jestem w humorze. Brat ci potowarzyszy. - odpowiedział.

Nie chce to nie będę go zmuszała. Nie będę ukrywać też, że mi smutno.

Will wysiadł pod apartamentem, w którym mieszkam. Tam są moje rzeczy, wszystkie potrzebne przedmioty, pamiątki. Chciałam już wysiąść i iść tam z nim. Spędzić noc przytulona w narzeczonego i w swoim wygodnym łóżku. Ale wyszedł sam. Powiedział tylko jedno pożegnalne słowo i udał się do góry. Pewnie jest teraz pod prysznicem i myje się jego ulubionym żelem, którego swoją drogą również uwielbiam. Łączy się z jego perfumem. Te zapachy doprowadzają mnie do szału. Chcę się wtedy tylko do niego przytulić i czuć jego zapach, czuję się bezpieczna przy jego ramieniu i kochana.

- Szybkie jedzenie czy coś bardziej wykwintnego? - odciągnął mnie od myśli.

- Szybkie. - mam ochotę na burgera.

Po chwili byliśmy w typowym fast – foodzie. Zamówiliśmy oboje to samo. Usiadłam przy wolnym stoliku. Moja głowa jest pełna myśli. Chciałabym wszystko wiedzieć. Byłam po wypadku w domu, widziałam wszystko, ale jednak mam wrażenie, że o czymś powinnam wiedzieć.

- O czym tak głęboko myślisz? - zapytał.

- O życiu Philip. Wszystko straciło sens. - odpowiadam bez zastanowienia.

- Zerwałaś z Harrym ? - jest podekscytowany. Dobra, powiem mu. Jest moim bratem, troszczy się o mnie i chce jak najlepiej. Miał się dowiedzieć z Willem, ale wyszło jak wyszło.

- Oboje wiemy, że z nim nie byłam i nie jestem. - przerwał jedzenie i odłożył je na stół.

- Ty..? - jąka się – Ty pamiętasz? Kiedy, jak, gdzie. Dlaczego nic nie powiedziałaś?! - natłok pytań.

- Powiesz mi wszystko? Proszę. Ty, potem ja. Pamiętam i to chyba najważniejsze. Harry mam nadzieję już nigdy nie pojawi się w moim życiu.

- Ale... - jego mina jest serio bezcenna. Nagle wstał i przytulił mnie z całej siły. - Tak na to czekałem, Julia jesteś nie do zniszczenia, tak bardzo tęskniłem. - pocałował mnie w dłonie. - Dobra już mówię, mówię, ale.. - zastanawia się.

- Ale? - dopytuję.

- Nie mogę. To Will wszystko wie. Ja mogę tylko powiedzieć, że narobiłaś niezłego bajzlu. To znaczy, nie bierz tego do siebie, to nie twoja wina. No i nie obwiniaj się. Tak miało być.

- O czym ty mówisz? - nic nie rozumiem.

- Może jutro powiemy Willowi. Dziś chyba śpi. Nie był w humorze. Harry zepsuł mu życie. - to przeze mnie pojechał do domu. - Zjedz i wrócimy. Wszystko mi opowiedz. - zaczął.

- Nie. - wstaję. - Muszę mu powiedzieć, przecież to ja zepsułam to wszystko. Kocham go i nie może się dalej martwić, ja bym bez niego dnia nie przeżyła, a co dopiero żyć ze świadomością, że on kocha inną.. Nie wyobrażam sobie życie bez niego.

- Wiem. Ale skończ jeść i cię odwiozę. Jest strasznie późno. Za chwilę północ, a Will zostawił auto u nas, dlatego wróci rano. - tłumaczy.

- Nie mogę. - wstaję od stołu i zaczynam biec. Po chwili słyszę jak Philip biegnie za mną. Nie zatrzymuję się, uparcie biegnę. Ludzie patrzą się na mnie, ale nie zwracam na nich uwagi. Muszę naprawić wszystko, co zniszczyłam. Chyba mam szczęście, ponieważ akurat z taksówki wysiadła jakaś kobieta. Od razu zajęłam jej miejsce. Zapłaciłam z góry i podałam adres. Nagle mój telefon zaczął wibrować.

- Philip, proszę. Daj mi szansę. Wątpię, że wrócę do domu. Nie martw się. - powiedziałam mu niezwłocznie.

- Julia... - chwila ciszy – No dobra, ale zadzwoń, albo napisz jak dojedziesz. Trzymaj się i powiedz mu od razu. Pa glizdo. - zaśmiał się. Pokręciłam głową z rozbawieniem i włożyłam telefon do kieszeni.

Podjechałam taksówką pod to samo miejsce, z którego wysiadł Will. Podziękowałam starszemu mężczyźnie i podeszłam do głównego wejścia. Potem wpisałam dobrze znany mi już kod w windzie i chwilę później znajdowałam się pod drzwiami. Zaczynam się stresować. Wyciągam dłoń, aby zapukać, ale znam kod wejścia, dlatego jednak z niego korzystam. To będzie dla niego pierwszy sygnał. Słyszę jego głos, jest jakiś dziwny, taki inny. Na pewno nie jest szczęśliwy, powiedziałabym, że jest przybity. Już widzę jego sylwetkę. Stoi w samych spodniach obok okna. Rozmawia przez telefon. Jego mięśnie napinają się. Podchodzę bliżej i widzę, że trzyma papierosa w dłoni. Pali coraz częściej. Stoję już blisko Willa, chcę się odezwać, ale nie wiem od czego zacząć. W dodatku jest bardzo skupiony, bo nie usłyszał nawet moich kroków.

- Przestań pierdolić. - odezwał się głośniej zirytowany. - To już nie ma sensu, sam o tym dokładnie wiesz. - o czym on mówi? - Ten związek nie ma już przyszłości, pora to zakończyć. - skończył swoją wypowiedź, a ja znieruchomiałam. Łza leci po moim policzku, po cichu wycofuję się. Zamykam drzwi. Zjeżdżam na dół windą.

On mnie już nie chce. Nie radzi sobie i mnie zostawia. Z takimi myślami wyjmuję telefon. Dzwonię do osoby, która mnie nie zostawi.

- Philip, przyjedziesz po mnie? - pytam, cisza po drugiej stronie nie wróży nic dobrego.

- Co? Jak to? - naraz napastuje mnie pytaniami.

- Przyjedź, proszę. - powiedziałam tak, aby nie było słychać płaczu. Nie chcę po raz kolejny siedzieć opłakując. Powiedział, że zaraz będzie i rozłączył się.

Siadam na schodku. Wgapiam się w jeden punkt, myślę. Nie wiem dlaczego, ale nagle przypomniałam sobie. Mój naszyjnik, pierścionek. Nie ma ich. Dotykam mojej szyi, patrzę na swoją rękę. Zniknęły. Może tak miało być, może to wszystko tak się musiało potoczyć. Widocznie los wyznaczył nam inną drogę.

Nawet nie minęło dużo czasu, Philip podjechał. Wsiadłam do auta bez słowa. Jest jakieś wpół do pierwszej. Philip się do mnie nie odzywa, dlatego pierwsza zaczynam rozmowę.

- To koniec. - mówię, a on gwałtownie się zatrzymał. Zjechał na poboczę. Zdziwiona jego reakcją patrzę się na niego niezrozumiale.

- Powtórz. Nie to niemożliwe, przecież on cię kocha, ty jego. - odzywa się.

- Nie wiem Philip dlaczego, widocznie go to przerosło? - bardziej zadaję pytanie niż odpowiadam.

- Powiedział coś? Uzasadnił decyzję? Przecież on by dla ciebie zrobił wszystko.

- Oh, Philip. Miłość czasem nie wystarcza, aby być razem. - nie wiem skąd mi przyszły takie przemyślenia – Może w tym wypadku bezradność wobec pewnych spraw zadecydowała o wszystkim, widocznie tak musiało być. - nie zgadzam się z tym co mówię.

Philip bez słowa ruszył.

Pod domem zachowywał się już normalnie, jakby nic się nie stało. Wiem, że próbował odciągnąć mnie od myśli, ale nie udawało się. Dopiero w domu dochodziło do mnie, co się stało, albo raczej nigdy nie stanie. Will myśli, że nic nie pamiętam, że zapomniałam o jego istnieniu, że nic dla mnie nie znaczy. Jednak znaczy i to dużo. Chciałabym chociaż z nim porozmawiać, mam jakieś nadzieję, że może się przesłyszałam, może źle to wszystko zrozumiałam, ale wyraźnie powiedział, że najlepiej to wszystko zakończyć. Boli mnie też fakt, że nie powie mi tego prosto w twarz, nie powie, nie wyjaśni dlaczego. Chociaż gdyby się dowiedział, że znam prawdę kto go tam wie.

- Jest późno, idziesz spać czy oglądamy film? - zaproponował Philip. Odpowiedź jest prosta. Łóżko. To mój nieodwieczny przyjaciel, który widział już chyba wszystko. Philip pokiwał głową ze zrozumieniem i udał się pod prysznic. Ja w tym czasie położyłam się, bo stwierdziłam, że najlepszym rozwiązaniem będzie odpoczynek po tak chaotycznym dniu. Dniu, w którym odzyskałam swoje życie i straciłam jego cząstkę.

Bardzo krótki rozdział, ale koniecznie chciałam coś dodać. Już zabieram się za pisanie i mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu widzimy się jak zwykle w poniedziałek.

Napiszcie jakie wrażenia. Czy miłość w ich wypadku nie wystarczy??

Kingsiaz ❤️

Two faces   - Zakończone Where stories live. Discover now