Rozdział - 53

1.9K 97 17
                                    

#53

Wenecja jest pięknym miastem. Jeśli jesteś we Włoszech musisz tutaj być. Z samego rana wyruszyliśmy zwiedzić miasto na wodzie. Na początku udaliśmy się oczywiście na plac św. Marka, gdzie zobaczyliśmy Dzwonnice św. Marka oraz wystaliśmy się w godzinnej kolejce do Bazyliki, która jest piękna, ale nie zrobiła na mnie dużego wrażenia. Teraz znajdujemy się w kawiarni i pijemy kawę. Może nie smakuje jak ta u nas w domu, ale muzyka na żywo i przyjemna atmosfera sprawiają, że czuję się jakbym piła najpyszniejszą kawę na świecie.

- Jak myślisz, co obstawiają, gdzie pojechaliśmy? – pytam z szerokim uśmiechem towarzysza.

- Obstawiam Paryż albo coś w tym kierunku. W sumie Paryż nie byłby taki głupi, ale uważam, że zostawimy to państwo na inną podróż. – złapał mnie za dłoń, którą trzymam na stoliku – Podoba ci się? Byłem tu kiedyś z rodzicami, dlatego kojarzę pewne miejsca. – powiedział.

- Ile miałeś lat? – pytam.

- W sumie nie pamiętam, to było dawno. Na pewno więcej niż trzynaście. Wiesz, wydawało mi się wtedy, że kasa równa się szpan i tym podobne. Nie warto wracać do przeszłości. Zresztą jako osiemnastolatek nie byłem lepszy.

- Ej, nie mieliśmy wracać do złych wspomnień. – zaczęłam.

- Sama spytałaś to odpowiadam. – uśmiechnął się i złożył pocałunek na mojej dłoni – Zbieramy się? Zaplanowałem coś. – zgarnęłam torbę z oparcia krzesła i wstałam. Złapałam Willa za rękę i wyszliśmy z lokalu. Chłopak zaczął iść w kierunku jakiś straganów. Na każdym z nich były różnego typu warzywa, ale ryb było ewidentnie więcej. Nagle puścił mnie i podszedł do jakiegoś młodego chłopaka, kupił u niego nieznane mi owoce i wrócił do mnie.

- Spróbuj. – otworzyłam usta – Dobre? – zaczęłam się krzywić, ale smakuje mi.

- Nawet tak, a co to? – pytam. Will je owoc i odpowiada:

- Nie wiem, ja też to widzę pierwszy raz na oczy. – zaczyna się śmiać.

- Czyli jakbym się miała zatruć to pierwsza? – udaję lekko obrażoną – Dzięki kochanie.. – puszczam jego rękę i idę w szybszym tempie do przodu niż on.

-Kocie, chyba się zgubiłaś. – usłyszałam jego głos. Odwróciłam się, ale straciłam go z oczu. Zaczynam panicznie go wypatrywać.

- Don't worry be happy.. – obok mnie staje czarnoskóry mężczyzna z torebkami powieszonymi na rękach – Kupi pani, tanio, tanio. Orginał. – zaczyna mówić po angielsku i namawiać mnie do kupna.

- Nie, dziękuję. – odpowiadam krótko. Jeśli Will stoi gdzieś blisko i się teraz śmieje to go zastrzelę.

- Może jednak? Takiej ceny pani nie spotka. – dalej coś pieprzy.

- Nie. – odwracam się do niego plecami, ale ten znowu staje przede mną – Pan nie rozumie?

- No proszę.. – robi maślane oczka.

- Powiedziała chyba jasno i zrozumiale. Proszę odejść. – patrzę na niego.

- Dziękuję panu. – uśmiecham się do wysokiego bruneta.

- Jestem Piotr. –przedstawia się.

- Julia. Piotr? Skąd jesteś w takim razie, nie słyszałam takiego imienia.

- Jestem z Polski, nie wiem, czy wiesz, gdzie to jest. – mówi z uśmiechem.

- Wiem, wiem. Zdawałam geografię. – odpowiadam, a on kiwa głową.

Two faces   - Zakończone Where stories live. Discover now