Rozdział - 7

5.1K 173 14
                                    

#7

- tydzień później-

Całe dnie było słabo, zaczęłam powracać myślami do tamtych lat. Zamykałam się w pokoju, a jedyną osobą, która o wszystkim wiedziała była Victoria. Maya nie może wiedzieć, pamięta co się działo i wie o najgorszym, ale nie umiem. Nie potrafię powiedzieć jej prosto z mostu, co czuję, bo w tej chwili czuję się jak zwykła szmata. Nic na to nie poradzę, wiem, że popełniłam największe błędy młodości w wieku siedemnastu lat, ale już tego nie zmienię. Victoria była moją bratnią duszą, robiłyśmy razem wszystko. Ona nie przejmuje się tym, bo jak ona to mówi ,, raz się żyję,, , lecz ja nie potrafię. Nie wykasuję myśli i wspomnień, tym bardziej, że chłopak, dla którego to wszystko robiłam jest największym idiotom jakiego znam. Cooper gdybyś ty wiedział......

Właśnie skończyłam wykład i czekam na Harrego. Umówiłam się z nim, że odwiezie mnie do domu, bo akurat ma coś do załatwienia w pobliżu mojej uczelni. Jak zwykle jest punktualny.

- Cześć Julia. – puścił mi oczko i ruszył gdy zapięłam pasy bezpieczeństwa.

- Wszystko gotowe? – zapytałam.

- Co gotowe? – zmieszał się.

- No miałeś załatwić parę spraw na mieście. – wyjaśniłam.

- Aaa, faktycznie. Tak już wszystko dopięte jest na ostatni guzik. Niezręcznie mi spytać, ale.. – zaczął – poszłabyś na mecz? No wiesz, jutro gramy, jest dość ważny, bo zależy czy dostaniemy się do takich mistrzostw. – jest taki słodki, kiedy się denerwuje. Nie może być słodki.

- Jutro? – kiwnął głową – Wydaje mi się, że tak. Ale no, czy to nie będzie dziwne?

- Dlaczego? Jesteśmy przyjaciółmi, to musimy się wspierać. Zresztą trzeba się rozerwać. – uśmiechnął się szeroko.

- W takim razie przyjdę. – to dla mnie dość trudne. Boję się tam iść, multum osób, krzyki. Jednak wiem, że nie mogę bezczynnie siedzieć znowu w domu. Muszę zając głowę i zacząć żyć. Mam tylko nadzieję, że Harry nie udaje. Wydaje się być w porządku, jest inny i to mi się w nim podoba. Czuję się przy nim doceniana i wartościowa, a nie jak zwykła, szybka laska. Boję się też, że przestanie się ze mną zadawać, gdy dowie się prawdy.

- Jesteśmy. – wyrwał mnie z myśli. – Należy nam się kawa. – pociągnął mnie w stronę drzwi kawiarni kiedy wysiadłam z auta.

Rozmawialiśmy, a tak naprawdę on cały czas rozmawiał, ale było przyjemnie. Odciągnął przeszłość na drugi tor, więc świetnie się bawiłam. Piłam gorącą czekoladę i wybuchałam śmiechem, co jest do mnie nie podobne. Harry ma to coś, co odblokowuje mnie przed samą sobą. Nie wierzę, że mogłam się śmiać jak osioł, bo właśnie tak nazwał mój śmiech. Serio, czary, albo urok.

- Podobało się? – zapytał mnie płacąc kelnerce za przepyszne napoje.

- Pewnie, naprawdę dziękuję, nawet nie pamiętam kiedy jak się tak śmiałam z obcą osobą. No i oczywiście następnym razem to ja płacę.

- Jasne... No, ale ej! Ja nie jestem żadną obcą osobą. – założył ręce za siebie udając obrażonego.

- Przepraszam? – bardziej zapytałam niż odparłam, na co się skrzywił, ale kąciki jego ust po chwili lekko się podniosły.

- Dobra, nie umiem się na ciebie gniewać. – powiedział i otworzył auto pilotem.

Pod domem wyszliśmy oboje, w sumie cieszę się, że jesteśmy sąsiadami. Otworzył mi drzwi i zaczął opowiadać typowy żart, na który wybuchłam śmiechem, ale oczywiście nic nie może wiecznie trwać.

Two faces   - Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz