Rozdział - 46

1.8K 97 17
                                    

#46

Dalsze godziny pracy spędziłam w męczarni. Elana nawet się do mnie nie odezwała. Myślę, że nawet to i lepiej, bo jeszcze bym popadła w depresję. Nie rozumiem, dlaczego mnie posądza, czy coś w ten deseń. Rozumiem, że ona nie ma za dobrych relacji z szefem, bo w sumie nie widziałam, aby się śmiali, czy rozmawiali o czymś spoza pracy. Może ona jest zazdrosna? Wydaje się miłą dziewczyną, ale sama już nie wiem, co myśleć. Po godzinach pracy zamówiłam taksówkę i pojechałam do domu. Pierwsze, co zrobiłam to podeszłam do mojego chłopaka i mocno się w niego wtuliłam. Tego potrzebowałam.

- Ciężki dzień?- zapytał.

- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak. Will porozmawiamy? – popatrzyłam prosto w jego oczy. Jedną rzecz przed nim ukrywam, ale sprawy z Dylanem nie chcę.

- To coś ważnego? Bo mam coś dla ciebie i.. – zaczął.

- Dobra, nie. – uśmiechnęłam się delikatnie. Może temat nie ucieknie.

- W takim razie siadaj kocie. – wskazał dłonią krzesło przy wielkim stole. Wykonałam jego prośbę. W tym czasie Will udał się do pokoju obok i po czasie wrócił z wielkim pudłem.

- Co to? – pytam. Jestem strasznie ciekawa. Pudełko jest czarne, matowe. Otoczone jest czerwoną kokardą. Will daje mi je, a ja od razu rozwiązuję wstążke.

- Will, ale..? – jestem zmieszana. Przed oczami mam sukienkę. Jest ona w kolorze bordowym, jest elegancka i seksowna? Pod sukienką znajduje się małe pudełeczko. Otwieram je i widzę piękne długie kolczyki i delikatny naszyjnik. Odkładam wszystko na bok i z zapytaniem w oczach patrzę się na ukochanego.

- Podoba ci się? Powiem szczerze, że Maya mi towarzyszyła przy zakupach i jestem w szoku, że nic ci nie wygadała. – zaczął się szeroko uśmiechać.

- Nie rozumiem nic Will. O co chodzi? – staję naprzeciwko niego.

- W ten weekend mój ojciec ma bankiet firmowy. Chciałbym żebyś ze mną poszła. Przedstawiłbym cię oficjalnie rodzinie i bliskim mi osoba. Nieważne, że się z nimi nie dogaduję. Będą też media, więc to oczywiste, że wypłyną różne informacje, ale to pierwszy krok na przód.

- Czekaj, co? Od kiedy o tym wiesz? – jestem odrobinę podirytowana. Nie powiedział mi jednak tak istotnej wiadomości. Cieszę się z prezentu, wszystko git, ale mógł mi to zapowiedzieć wcześniej. I tak dobrze, że nie dowiedziałam się dzień przed. – Will, przepraszam bardzo, ale mam pewne komplikacje. Ja pracuję, wiem, że mogłeś twierdzić, że mam wolny weekend, muszę cię jednak zasmucić. Idę do pracy w przyszły weekend.

- Załatwię to. W końcu bankiet jest ważniejszy. – odparł.

- Dziękuję za sukienkę, jest piękna. Biżuteria to już w ogóle przerasta moje oczekiwania, ale praca to nie są przelewki. Muszę wykonywać moje obowiązki. Nie mogę być traktowana inaczej. To by było niesprawiedliwe. – kręci głową.

- Przecież nie przesunę całego bankietu, bo pracujesz. Moje plany.. –milknie – Jak pracujesz? – pyta.

- Nie wiem. Dylan powiedział, że mam nie planować nic na weekend.

- Zadzwonię do niego.

- Weź przestań. Jutro idę do pracy to wypytam, co i jak. Na przyszłość musisz mi mówić takie rzeczy wcześniej. – wspięłam się na palcach i złożyłam krótki pocałunek na jego ustach – Może się uda. Jeszcze raz dziękuję za sukienkę.

- Mam nadzieję, że się uda. – szepnął i podniósł mnie. Posadził mnie na stole i wpił się w moje usta. Teraz bym mogła porozmawiać o Dylanie, ale coś mi się wydaję, że będę robić przyjemniejsze rzeczy.

Two faces   - Zakończone Where stories live. Discover now