Rozdział - 11

4.2K 154 10
                                    

#11

- Smakuje ci? – odwrócił temat w całkowicie inny temat.

- Harry. – popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Domyślam się o co chodzi, więc nie ciągnę już tego tematu, no ale mi też się coś należy. On mnie praktycznie poznał, a ja wiem jak ma na imię. Na tym kończy się nasza relacja. – Smakuję. – odpowiedziałam na jego pytanie udając, że jego wielkie sekrety o sobie wcale mnie nie obchodzą.

Jedliśmy w niezręcznej sytuacji. Ale może i dobrze. W lokalu brakowało miejsc, dlatego starsze małżeństwo dosiadło się do nas i opowiadało jak dobrze było kiedyś. No wiecie. ,, Za naszych czasów,, Uwielbiam to. Potem po prostu wyszliśmy i dotarliśmy pod blok. Otworzył mi drzwi wejściowe i szłam przed nim na górne piętra.

- Jeszcze raz dziękuję. Kiedyś się odwdzięczę. – jego oczy zajaśniały od iskierek skaczących po gałce ocznej. Te porównania...

- Nie wątpię. – podrapał się po karku – No to cześć? – bardziej zapytał niż oznajmił.

- Cześć. Do jutra. – chwyciłam klamkę i otworzyłam drzwi. Weszłam do środka i ściągnęłam buty. Philipa nie ma. Wyjęłam ściszony telefon z kieszeni spodni i zdziwiłam się kiedy na wyświetlaczu wyświetliły się wiadomości o nieodebranych połączeniach. Szybko wykręciłam numer do przyjaciółki.

- Maya, coś się stało? – cisza po drugiej stronie. Czy ja aby na pewno wykonałam połączenie? – Jesteś? – już miałam się rozłączyć kiedy usłyszałam jej głos.

- Julia, ja, ja zrobiłam coś złego. – słyszę jej płacz – Pomóż mi. – bez wahania zaczęłam ubierać z powrotem buty, co szło mi marnie, bo z użyciem tylko i wyłącznie jednej ręki szło mi to tragicznie. Kiedy już zamykałam dom przypomniałam sobie, że muszę komuś dać znać, no i ciekawe jak ja się dostanę o tej godzinie na drugi koniec miasta. I to proszę państwa nie małego miasta. Nie zostaje mi nic innego jak wybranie się do mieszkania pod numerem 55. Niestety nikt nie otwierał mi przez dłuższą, albo krótką chwilę, dlatego w stanie bezradności weszłam do ich domu. Jestem tu pierwszy raz i serio jestem pod wrażeniem, ale tak się składa, że nie mam dużo czasu. Zwiedzanie zostawię na następny raz, gdyby taki nastąpił.

- Harry? Will? – zaczęłam wołać ich imiona. No jeden z nich musi tu być inaczej drzwi nie byłyby otwarte.

Otworzyłam drzwi do jednego z pokoi, ale to co zobaczyłam przeraziło mnie. Po pierwsze Philip tu jest, a po drugie bliźniacy szarpią i wyrywają sobie jakąś rzecz.

- Harry, co ty robisz? – zaczęłam odciągać go od Willa. – Zostaw go! – krzyknęłam i dopiero wtedy załapał kto przed nim stoi. Szybko schował coś za plecy i odłożył szklankę chyba z alkoholem na komodę obok.

- Co ty tu robisz? – zapytał poprawiając swoje ubranie.

- Nie na to pora. Potrzebuję pomocy, ale raczej nie u ciebie. – jego oczy ułożyły się w pytajnik. Dla wyjaśnienia po prostu ,, dlaczego?,, było widoczne na jego pięknej twarzy. Normalnej twarzy.

- Czy ktoś z was nie pił? – prawdopodobnie wszyscy próbowali jakiś trunków. Nie mam niestety na kogo liczyć. Może taksówka? Ale ona mnie będzie tyle kosztować, że zbankrutuję.

- Ja. – usłyszałam ten niski głos. Will....

- Potrzebuję cię. – powiedziałam i wszystkim zlustrowałam twarz. Harry zacisnął usta w wąską linię. Philip przybrał poważną postawę. W oczach Willa można dostrzec przerażenie, ale jego usta podniosły się delikatnie w górę. – Musisz mnie zawieść... - wyjaśniłam mu wszystko i po chwili znajdowaliśmy się na oświetlonej przez latarnie drodze.

Two faces   - Zakończone Where stories live. Discover now