Sprawdziany i butelka

627 36 7
                                    

W dzień meczu Scorpius rano poszedł jeszcze ćwiczyć. Robił pompki, biegał, robił przysiady, znów biegał. Zeszło mu chyba godzinę. Umył się i poszedł na śniadanie. Sala była ozdobiona barwami Hogwartu, ludzie mieli bluzy i swetry z logo szkoły. Przysiadł się do Raven i wziął jajecznicę. Dosiadła się Roxy, potem Baddock, a w końcu James i cała drużyna zjadła razem.

Nadszedł czas na przebranie się. Baddock o mało nie zsikał się ze śmiechu, kiedy założyli ochraniacze na jądra. Do salwy śmiechu dołączył Philip i inni koledzy z pokoju. Bili się pięściami w ochraniacze jak dzieci. Scorpius specjalnie na tę okazję przylizał włosy, żeby nie przysłaniały mu pola widzenia. Baddock jeszcze walił pięścią w gruszkę, która wisiała na jego łóżku. Zeszli razem. Mijali ich Ślizgoni, którzy z zapałem życzyli powodzenia i reszta szkoły. Reszta zachowała jeszcze rezerwę, nie wiedząc czego ma się spodziewać po nich dwóch. Hugo Weasley przybił mu piątkę. Usłyszeli głos szkolnego komentatora, Charliego Cubbsa z Hufflepuffu, kiedy przygotowywali się do wyjścia z szatni. James stanął na środku. 

-Damy radę. – powiedział i zamilkł na moment – Jesteśmy drużyną. Co by się nie działo poza stadionem, kiedy jesteśmy na nim, jesteśmy jedną drużyną. – mówił te słowa patrząc prosto na Scorpiusa, jakby spodziewał się z jego strony sabotażu – Jesteśmy zgrani, jesteśmy silni, jesteśmy szybcy, jesteśmy najlepsi w Hogwarcie. To coś znaczy, prawda – pokiwali głowami - To wiele znaczy. – potwierdził James – Więc zejdziemy stąd niepokonani! – ostatnie zdanie wykrzyczał i wystawił dłoń do środka. Dołączyli do niego i wykrzyknęli: Hogwart!

Ustawili się w rzędzie przy wyjściu na stadion. Na głos Charliego wzbili się w powietrze i ustawili na właściwych pozycjach, witani głośnymi okrzykami i paletą kolorów Hogwartu. Score przez piękną chwilę napawał się atmosferą, wdychał powietrze, które wydawało się podgrzane od emocji, przeleciał wzrokiem po zapełnionych trybunach. Wyobraził sobie, że skandują jego imię. To dodało mu skrzydeł. Usłyszeli gwizdek sędziego (który był prawdziwym sędzią quiddichowskiej ligi, sprowadzonym, żeby zapobiec plotkom o ustawianiu zawodów). Kafel wylądował w dłoniach Scorpiusa, który uwielbiał rozgrywać. Obie Ścigające pognały na połowę przeciwnika, więc rzucił mocno, a Kafel poprowadzony dalej przez Raven trafił do lewego koła. 10:0. Scorpius miał pod kontrolą położenie zawodników. Dwóch Pałkarzy w podobnym typie do Baddocka. Nasi sobie poradzą, ale trzeba uważać, będą walić w Tłuczek z całej siły. Troje Ścigających, jedna dziewczyna, dwóch chłopaków o za wysokim BMI. „Załatwimy ich zwinnością" pomyślał. Obrońca, również dobrze zbudowany, już raz pokonany, pokona się go znowu. Szukająca, mała dziewczynka, może stanowić zagrożenie. Ale tu pozostaje liczyć na talent Jamesa, talent, który bezsprzecznie posiadał. Scorpius rzucił się na przeciwnika, który był w posiadaniu Kafla. Nie rozpoczęła się gra, rozpętała się bitwa. Trwała prawie dwie godziny i została wygrana 460:340, po spektakularnym złapaniu Znicza przez Jamesa. Potter wyskoczył z miotły tuż przed tym, jak mała amerykańska szukająca złapała Złotego swoimi małymi rączkami, przechytrzając wcześniej seniora z Hogwartu. James chwytając Znicza, złapał też nogami miotłę i dzięki temu nie zarył zębami w ziemię. Rozległy się wiwaty, a dla Scorpiusa po wysiłku okrzyki publiczności wydawały się być w zwolnionym tempie. Wylądowali i rzucili się do siebie z uściskami. Poradzili sobie, nie taka Ameryka straszna. Z twarzy Scorpiusa spływały strużki potu. Czuł na sobie łokcie i kolana amerykańskich Ścigających, którzy celowali swoje faule przede wszystkim w niego, nie chcąc uszkodzić dziewczyn. Ale siniaki to niewygórowana cena za zwycięstwo. Mimo niedociągnięć, które bez problemu poprawią następnym razem, mogli być z siebie dumni. Score i Gus pobiegli pod trybunę zapełnioną przez Ślizgonów i teatralnie ukłonili się swoim kolegom. Dostali za to wzmożone brawa. Wśród przyjaciół Score wypatrzył Philipa i Margo, ramię w ramię zdzierających gardła. Mógłby się karmić wiwatami.

Od zera do bohatera | Scorpius MalfoyOn viuen les histories. Descobreix ara