Mal

302 13 22
                                    

Po OWUTEMach Malowi nie pozostało nic innego, niż tylko dobre przygotowanie się do swojego ostatniego meczu w barwach Slytherinu i liczenie, że jego kandydatura zostanie pozytywnie rozpatrzona przez Centralny Ośrodek Szkoleniowy Quidditcha. Jeśli go tam przyjmą, trafi do pierwszoligowej drużyny jako asystent trenera i będzie mógł chodzić na szkolenia trenerskie. To byłby idealny początek jego ścieżki zawodowej. Ale trzeba poczekać na odpowiedź. Higgs znajdował sobie coś do roboty tylko po to, żeby nie myśleć o swojej przyszłości. A to umówił się na trening siłowy z Baddockiem, a to zaciągnął Malfoya albo Weasleya na stadion, żeby ich ścigać, a to zaczepiał kumpli z dormitorium albo siedział z Heather, kiedy tylko oboje byli wolni. Raz nawet posprzątał przestrzeń wokół swojego łóżka. Wysprzątał wszystkie notatki, które zrobił na potrzeby egzaminów i zrobił porządek w szafie. Któregoś dnia Mal leżał na łóżku brzuchem do góry i czekał na umówioną godzinę. Vitas kręcił się po dormitorium i nucił starą świńską piosenkę.

-Ej Higgs, kiedy gracie ten mecz? - zapytał nagle.

-W przyszły piątek. - mruknął Higgs.

-Denerwujesz się? - Vitas przysiadł na rogu łóżka kapitana.

Mal z sykiem wypuścił powietrze przez usta. Zdenerwowanie nie było najlepszym określeniem na to, jak się czuł.

-Ciężko powiedzieć. Wolałbym po prostu grać z inną drużyną. - powiedział Higgs, podnosząc się z wygodnego materaca.

Vitas kiwnął głową ze zrozumieniem. Higgs popsikał się perfumą i założył koszulkę. Planował jeszcze przejść się do Malfoya, żeby pogadać o meczu. Spojrzał na zegarek.

-Muszę lecieć. - rzucił do Vitasa. - Dlaczego akurat Puchoni zostali na sam koniec? - westchnął smutno, opierając się o ścianę.

-Pech tak chciał. - Vitas wzruszył ramionami. Niby co innego mógł powiedzieć.

Mal wyszedł z dormitorium. Malfoy siedział w pokoju wspólnym i pisał jakieś zadanie domowe.

-Musimy to wygrać. - powiedział markotnie Higgs. Przysiadł się do Malfoya na kanapę.

-Skąd w tobie ta wola walki? - sarknął Scorpius, po czym przyjrzał mu się uważnie. - Higgs, sam dobrze wiesz, że bardzo dużo zależy od tego meczu. Nie tylko puchar, ale też być może twoja przyszła praca. - Score znów miał rację.

-Wiem, nie zamierzam spartaczyć swojego ostatniego meczu w Hogwarcie. - odparł.

-Wszyscy będziemy grać na sto procent. Nie martw się niczym staruszku. - powiedział czule Malfoy i poklepał Obrońcę po plecach.

Mal podniósł się ciężko.

-Taktykę mamy obgadaną? - upewnił się Mal.

-Tak. Ale spokojnie, mamy jeszcze ponad tydzień na szlifowanie. - Malfoy uśmiechnął się przekonująco i wrócił do pisania.

Higgs skierował się do wyjścia z lochów, po drodze przytrzymując drzwi dwóm młodszym Ślizgonkom. Mal wsadził ręce do kieszeni i powoli powlókł się w stronę stadionu. Po drodze po raz kolejny zrobił w myślach podsumowanie piątkowego meczu. Cieszył się, że zarówno Malfoy, jak i Vitas postanowili przemilczeć to, czym Higgs martwił się najbardziej. Mianowicie: z jednej strony Mal pragnął wygranej. To byłoby piękne zwieńczenie jego szkolnej kariery. Poza tym faktycznie mogłoby mu to pomóc w otrzymaniu wymarzonej posady. A z drugiej strony była Heather, która ciężko pracowała nad drużyną Hufflepuffu. Wygrana Slytherinu oznaczała jej przegraną. A Higgs nie życzył swojej dziewczynie tej przegranej.

Dotarł do szatni i szybko przebrał się w ubrania do ćwiczeń. Wszedł na siłownię i zaczął się rozgrzewać, żeby zająć czymś myśli. Zdążył porządnie rozgrzać ciało, kiedy pojawiła się Fletcher, jak zwykle spóźniona.

Od zera do bohatera | Scorpius MalfoyWhere stories live. Discover now