Albus

203 12 6
                                    

Święta rodzinne były takie, jak co roku. Babcia Molly pokazywała swój prawdziwy kunszt gospodarności. Wszyscy dookoła jak pszczoły w ulu wypełniali swoje zadania. Wszyscy znów dostali sweterki – Al i Rose szacowali, że dla tak dużej rodziny babcia musiała zaczynać pracę nad nimi minimum 5 miesięcy przed świętami. Albus zdecydowanie bardziej angażował się w przygotowania do świąt, kiedy był młodszy. Od jakiegoś czasu liczył po prostu, że uda mi się jakoś prześliznąć przez przygotowania, nie narażając się na zbytnie zmęczenie. Wystarczy, że prace nad Pokojem Życzeń kosztowały go wiele wysiłku.

Pokój Życzeń stał się dla Ala czymś w rodzaju obsesji, odkąd młody Potter wreszcie znalazł magiczne pomieszczenie, o którym tyle słyszał od Harry'ego. Albus Severus powziął sobie za cel doprowadzenie tajemnego pokoju do dawnej świetności. Wiedziało o tym dosłownie kilka osób i tak powinno pozostać. Jak za dawnych lat. Nie każdy mógł mieć dostęp do Pokoju Życzeń. Al był po matce bardzo uparty i cierpliwy w dążeniu do celu. Dlatego nie przeszkadzało mu, że jego prace nad pokojem ciągnęły się już od zeszłego roku. Jedyne co wyprowadzało go z równowagi to przytyki od Jamesa i wujków na temat jego życia miłosnego. Które nie istniało, bo Al cały wolny czas poświęcał swojemu przedsięwzięciu. Tak, właśnie dlatego jego romantyczne sprawy nie istniały. Gdyby Albus chciał nawiązać romans z jakąś dziewczyną, pewnie odniósłby sukces. W końcu był synem samego Harry'ego Pottera, co działało na dziewczyny jak eliksir miłosny. Tyle, że Al nie chciał, żeby ktoś spotykał się z nim ze względu na rodzinne koneksje.

Wszyscy zdrowi na umyśle czarodzieje pewnie by to zrozumieli, ale nie James. Przez całe święta starszy brat robił mu aluzje. Siedzieli właśnie w kącie i podsłuchiwali rozmów rodziców przy stole, kiedy James znów podjął temat.

-Nawet Rose przestała zgrywać niedostępną. – Potter szturchnął dziewczynę łokciem i wyrwał ją tym samym z zamyślenia.

-Hm? – ocknęła się.

-Powiedz Albusowi, że fajnie jest... być z kimś w związku. – poprosił Jamie.

-Kiedy Al spotka właściwą osobę, na pewno będzie wiedział co robić. – powiedziała krzepiąco Rose.

Al spojrzał na nią z wdzięcznością. Zdarzyło mu się poznać dziewczynę. Naprawdę miłą, ładną i inteligentną. Która niestety była zainteresowana kimś innym. Albus był natomiast zbyt nieśmiały, żeby jakkolwiek walczyć o jej uwagę.

Nie to co Hugo. Wszedł w temat niczym petarda. Ale Albus był zbyt dumny, by zasięgać rad dotyczących dziewczyn u młodszego kuzyna.

Al nie potrzebował rad. Nie był skończoną ciamajdą i był pewien, że kiedy nadarzy się okazja i odpowiednia osoba, będzie wiedział. I tak jak powiedziała Rose, będzie wiedział co robić.

James uniósł dłonie w geście poddaństwa i podszedł do stołu, żeby nalać sobie więcej ognistej. Dziadek Arthur wzniósł akurat toast za rodzinę i wszyscy napili się po łyczku swojego napoju.

-Idziecie na zewnątrz? Zróbmy bitwę na śnieżki! – znikąd zjawiła się Roxanne z niezbyt kuszącą propozycją.

-Tak! – w Jamesie obudziło się dziecko.

Propozycję Rox poparli także Freddie i Gus, który spędzał u Weasleyów swoje pierwsze święta. To znaczy tylko jeden dzień, bo Wigilię spędził ze swoją rodziną. Skończyło się na tym, że zrezygnowany Al podążył za kuzynostwem na zimne podwórko. O dziwo bawił się w śniegu naprawdę bardzo dobrze. Potrzebował chyba chwili szaleństwa. To on z całej trójki rodzeństwa był zwykle najbardziej poważny. Lily ciągle jeszcze widziała we wszystkim zabawę, o Jamesie nie wspominając. Al był w drużynie z Lily, Jamesem, Freddiem i wujkiem Charliem, który niespodziewanie dołączył do zabawy. Albusowi udało się nawet trafić szalejącego w śniegu Gusa w sam nos. Ślizgon przewrócił się i zaśmiewał w niebogłosy. Chwilę później wylądowała na nim Rox i zaczęli tarzać się w śniegu jak dwa bałwany.

Od zera do bohatera | Scorpius MalfoyWhere stories live. Discover now