SUMy (i... prysznic z kapitanem)

506 24 31
                                    

Na trening wybrał się wcześniej, żeby zdążyć w spokoju się rozgrzać i podciągnąć, zanim zejdą się pozostali. Nie miał specjalnie nastroju na żarciki kolegów z drużyny. Idąc na miejsce, policzył, że jego fatalny stan trwał od dwóch tygodni. Westchnął sam do siebie, mrucząc "baby" i kopiąc kamień leżący mu na drodze. Pod drzwiami od szatni wydało mu się, że słyszy ze środka dziwne dźwięki. Stanął więc i podsłuchiwał przez kilka sekund.

-Nie! Słyszałeś?! Zostaw mnie! - warczał głos. - W nic z tobą nie gram!

-Oj daj już spokój. - usłyszał McLaggena.

Scorpius gwałtownie otworzył ciężkie drzwi i zastał Rose trzymaną za nadgarstki przez Maxa. Dziewczyna próbowała się wyrwać i kopnąć McLaggena, ale chłopak nie dawał za wygraną. Weasley była cała czerwona na twarzy i bliska płaczu.

-C-co jest? - zapytał tępo Malfoy, przyglądając się tej dwójce, choć sytuacja wyglądała dość jednoznacznie.

-Nie twój interes. - warknął starszy Gryfon.

Scorpius nie wytrzymał i wybuchnął gniewem. Rzucił swoje rzeczy w kąt i chwycił Maxa za fraki. Ten puścił dziewczynę, a ona oszołomiona skuliła się przy ścianie i podniosła matę jakby chciała się za nią ukryć. McLaggen nagle się odwrócił i natarł na Malfoya. Niestety trafił na naprawdę zły dzień, bo bez większych wstępów Score uderzył go pięścią w twarz.

-Powiedziała: nie. - syknął złowrogo i kopnął Gryfona w brzuch. Tamten wpadł na szafki. Scorpius był gotów kontynuować karanie go, ale Max uniósł ręce w geście poddaństwa i przemknął do wyjścia.

Malfoy w pierwszym momencie ruszył za nim, ale zawrócił sprawdzić, co u Rose. Wyglądała już lepiej niż przed chwilą, już się nie bała, tylko wściekała.

-W porządku? - spytał niepewnie, unikając jej wzroku.

-Myślał, że go chcę. Co za upokorzenie, nagle nie wiedziałam co mam robić. Zamurowało mnie. - zaczęła się tłumaczyć ze swojej chwilowej bezsilności poprawiając przy tym ubranie i włosy.

-C-c-coś ci z-zrobił? - upewniał się Score.

-Nie, chciał mnie pocałować. Kazałam mu spadać, więc się wnerwił i uznał, że nadal bawię się z nim w kotka i myszkę. I wtedy mnie złapał i chciał całować na siłę. - rzadko można było ją zobaczyć taką bezbronną. Ale takiego zachowania Maxa po prostu się nie spodziewała.

-Już dobrze. - Malfoy przytulił ją do siebie, przygotowując się na odepchnięcie. Ale nic takiego nie nastąpiło. Przeciwnie, Rose też go objęła.

-Dziękuję. - powiedziała.

Odpowiedział, że nie ma sprawy, a potem mruknął, że zaraz ma trening.

-Już sobie idę. - zapewniła. Od ich ostatniej, nieprzyjemnej rozmowy minęło trochę czasu i dystans między nimi był bardzo wyczuwalny. Nie przeprosili się jeszcze za ostatnie.

Malfoy jej nie zatrzymywał, wiedząc, że powinna sama przerobić sytuację z Maxem. Znał ją na tyle, żeby być pewnym, że nie cierpi pokazywać swojej słabości.

Przy wyjściu jeszcze się zawahała, ale rzuciła pożegnanie i wyszła.

To było naprawdę dziwne. Scorpius rozebrał się do bokserek, stanął przed lustrem i przez chwilę wpatrywał się w swoje odbicie. Kiedy ostatnim razem bił się z McLaggenem, było mu o wiele trudniej. Zdał sobie sprawę, ile siły nabrał dzięki treningom. Napiął mięśnie. Wyglądał lepiej, niż mu się do tej pory wydawało.

Ciężkie drzwi się otworzyły i weszła Heather.

-Co ty robisz, Malfoy? – parsknęła śmiechem. Nie zdążył nawet schować się za szafkami.

Od zera do bohatera | Scorpius MalfoyWhere stories live. Discover now