Ben Solo or Kylo Ren?

237 9 3
                                    

Drzwi windy rozsunęły się z cichym sykiem. Wyszła przez nie niska kobieta prowadzona przez oddział szturmowców. Była spokojna, a jej spojrzenie uważne. Szła miarowym krokiem, jej ciężkie, wojskowe buty stukały o durastalową podłogę. Starała się zapamiętać jak najwięcej szczegółów, które w przyszłości mogłyby pomóc Ruchowi Oporu. Sala tronowa, do której ją przyprowadzili była praktycznie pusta, jedynym meblem był wielki tron znajdujący się na podwyższeniu.

- Opuśćcie nas - przetworzony przez syntezator głos rozległ się echem po pomieszczeniu.

Młoda wojowniczka, jakby celowo dopiero w tym momencie, skierowała swój wzrok na Najwyższego Dowódcę. Warga nieznacznie jej drgnęła, gdy zamiast jego głębokich, ciemnych oczu, ujrzała znienawidzoną maskę. Dopiero, gdy wszyscy szturmowcy opuścili pomieszczenie, Kylo Ren wykonał jakiś ruch. Podniósł się ze swojego tronu i powoli do niej podszedł.

- Zbudowałaś miecz - stwierdził unosząc dłoń, w której trzymał podłużną rękojeść, znacznie dłuższą od standardowej.

- Chcesz przekonać się czy potrafię z niego korzystać? - zapytała Rey, unosząc hardo podbródek. Odnosiła nieprzyjemne wrażenie, że odkąd widzieli się po raz ostatni on znowu urósł.

- Kto cię tego nauczył? - Kylo zignorował jej zaczepkę i kontynuował swoje osobliwe przesłuchanie.

- Sama się nauczyłam - odburknęła, niezadowolona, że ten nie dał się wkręcić w jej grę.

- Zapytam po raz ostatni - pokręcił głową i złapał ją za ramię, wbijając w nie swoje długie palce. - Kto cię tego nauczył?

- Nikt - utrzymywała, chociaż stanowiło to dla niej wyzwanie. Dopiero teraz poczuła jak blisko Bena się znajduje. I jak bardzo intensywny jest jego zapach z tej odległości.

- Nie wierzę ci.

- Może uwierzysz, gdy spojrzysz na mnie swoimi prawdziwymi oczami?

- To nic ci nie da, Rey. Skończ to - powiedział twardo, ciesząc się jednocześnie, że nie widzi ona wyrazu jego twarzy.

- Zdejmij tą maskę, Ben. Nie potrzebujesz jej.

Jego uścisk na jej ramieniu gwałtownie się zwiększył. Skrzywiła się bólu, ale on jakby kompletnie tego nie zauważył. Wpatrywał się w nią, coraz bardziej zaciskając drugą dłoń, w której wciąż trzymał jej miecz świetlny.

- Nie będziesz wydawać mi rozkazów! Nikt nie będzie! - warknął.

- Zdejmij ją, Ben. Proszę - dodała po lekkim wahaniu.

Mężczyzna skrzywił się pod maską. Doszedł do wniosku, że Rey też powinna taką nosić. Nie musiałby wtedy oglądać jej czekoladowych oczu. I robić pod ich wpływem głupstw. Takich jak to, że właśnie puścił jej ramię i zdjął tą przeklętą maskę. Rzucił ją na podłogę, ale jakby sam nie mógł uwierzyć w to, że naprawdę to zrobił.

- Dlaczego to robisz?

- Robię co?

- Zabijasz niewinnych ludzi. Walczysz przeciwko matce. Ranisz... ją - ostatnie dodała z wahaniem, jakby chciała powiedzieć coś zupełnie innego, ale w ostatniej chwili zmieniła zdanie.

- Nie zrozumiesz tego, Rey.

- To mi wytłumacz! - burknęła, posyłając mu wyzywające spojrzenie.

- Nie. Już i tak straciłem na ciebie dość czasu - odwrócił się i już chciał odejść z powrotem na swój tron, ale jej głos zatrzymał go w miejscu.

- Jestem dla ciebie stratą czasu? - choć bardzo się starała, nie potrafiła wyzbyć się całego bólu, który był słyszalny w jej głosie.

Ren przymknął oczy i odwrócił się z powrotem. Zbliżył się do niej, podchodząc tak blisko, że praktycznie się stykali. Mógł teraz policzyć każdą złotą plamkę w jej brązowych oczach, które śledziły go uważnie. Młoda Jedi mogła myśleć tylko o tym jak blisko siebie są. Machinalnie zarejestrowała fakt, że kajdanki, którymi miała unieruchomione nadgarstki, gdzieś zniknęły.

Shades of war - STAR WARS ONE SHOTSWhere stories live. Discover now