I know I can count on you

560 18 0
                                    

Fioletowłosa kobieta szła ulicami Lothal City. Nie kierowała się w żadne konkretne miejsce, po prostu spacerowała. Od wyzwolenia planety minęło już kilka tygodni, a ona ciągle nie mogła pogodzić się z tym co się stało. Jej myśli cały czas oscylowały wokół tamtych wydarzeń. Analizowała minutę po minucie, zastanawiając się co mogła zrobić inaczej. Jak mogła zapobiec tej katastrofie? Czy w ogóle mogła to zrobić? Czy decyzja nie została podjęta za nią?

Nagle poczuła, że na kogoś wpada. Zamyśliła się do tego stopnia, że przestała zwracać uwagę na to gdzie idzie. Zganiła się w myślach i uniosła głowę, aby sprawdzić czy nikogo nie poturbowała. Ujrzała znajomą twarz i odetchnęła z ulgą. Wiedziała, że Kell nie będzie robił jej wyrzutów.

- Cześć, Jai.

- Hej.

- Przepraszam. Zamyśliłam się i nie patrzyłam dokąd idę.

Chłopak przyjrzał się jej ze zmartwieniem. Odkąd to wszystko się skończyło i Lothal było znowu wolne, Sabine z każdym dniem wyglądała coraz gorzej. Jai martwił się o nią. Zniknięcie Ezry (nikt nie chciał głośno przyznać się do tego, że uważają go za zmarłego) wywarło na nich wszystkich ogromny wpływ. Kell nie miał jednak wątpliwości, że Mandalorianka znosiła to najgorzej.

- Co u ciebie? - zapytała, jak gdyby nigdy nic.

- Nic szczególnego - wzruszył ramionami. - A u ciebie?

- Brzuszek Hery robi się coraz bardziej widoczny i zaczyna mieć pierwsze problemy z tym związane. No i powoli myśli już o ubrankach i innych takich pierdółkach - na jej twarzy pojawiło się coś na kształt uśmiechu. - Podziwiam ją. Tak szybko podniosła się po śmierci Kanana. Naprawdę cieszy się na myśl o macierzyństwie. Hera jest silna. Bardzo silna.

Sabine mówiła trochę nieskładnie. Na pierwszy rzut oka było widać emocje nią targające. Mówiła o Syndulli, ale myślała o sobie. Podziwiała jej siłę, a było słychać, że sama chciała by mieć podobną. Jai to dostrzegał, przez co jego niepokój o Wren jeszcze bardziej przybrał na sile.

- A ty? Jak czujesz się po tym wszystkim?

- Radzę sobie. Muszę - jej uśmiech stał się jakby bardziej wymuszony.

- Sabine...

- No co? - zapytała wojowniczo. Miała dosyć tego, że ostatnio wszyscy się nad nią użalają.

- Wiesz, że możesz mi zaufać, tak?

- Przecież ci ufam! To wam wszystkim coś nie pasuje!

- Po prostu się martwimy.

- To przestańcie - odburknęła.

- Ezra nie chciałby żebyś się od wszystkich odcinała.

Jai przesadził i wiedział to już w momencie gdy skończył mówić. Samo imię jego przyjaciela wystarczyło aby brązowawe oczy Sabine zapłonęły niezdrowym blaskiem. Jej warga zaczęła niebezpiecznie drgać, a dłonie zacisnęły się w pięść. Chłopak wystraszył się czy nie dostanie jakiegoś napadu.

- Nie znałeś go tak jak ja. Nie wiesz czego by chciał - wycedziła, patrząc Kellowi prosto w oczy.

- Znałem go. Był moim przyjacielem.

Dziewczyna przymknęła powieki i wzięła głęboki oddech. Gdy otworzyła oczy jej wzrok na powrót był normalny. Spuściła głowę, jakby było jej wstyd.

- Masz rację. Przepraszam, nie wiem co ostatnio się ze mną dzieje. Myślę, że lepiej będzie jak już pójdę.

- Hej! - Jai położył dłoń na jej ramieniu. - Pamiętaj, że jak coś to jestem tu.

Shades of war - STAR WARS ONE SHOTSWhere stories live. Discover now