Princess

337 6 15
                                    

Armia droidów napierała coraz bardziej, zmuszając nas do odwrotu w kierunku gór. Wiedziałam, że gdy uda im się nas tam zepchnąć, będziemy w pułapce.

- Wasza wysokość, jakie rozkazy?! - podjechał do mnie generał Pantare.

- Nie możemy dać się zapędzić w pułapkę! - odpowiedziałam zdeterminowana.

- Nie uda nam się ich pokonać! Za dużo ich! - machnął dłonią, jakbym sama nie widziała wrogiej armii.

- Kontynuujcie atak, generale!

- Ale wasza wysokość... - próbował dyskutować.

- Wykonać!

- Jak rozkażesz, moja pani - odpowiedział mężczyzna i oddalił się aby przekazać rozkazy reszcie ludzi.

Nie zawiedźcie mnie, błagam.

- Za Galorę! - krzyknęłam popędzając mojego Blurrga.

Ruszyłam do kolejnego ataku na droidy. Za mną popędzili moi ludzie. Strzelałam do blaszaków jak w transie, co jakiś czas zagrzewając Galorian do walki. Musieliśmy przedrzeć się na zachód, gdzie pasmo gór łagodnieje. To tam mieliśmy swoją kryjówkę, pomiędzy łagodnymi stokami Dratte.

Niestety, pomimo zapału i determinacji przegrywaliśmy. Zamiast przybliżać się do celu, tylko się oddalaliśmy i to w najgorszym możliwym kierunku. Od północy góry tworzyły ścianę nie do przebycia. I to właśnie w jej kierunku spychały nas droidy.

- Nie damy rady! - usłyszałam krzyk generała Pantare.

- Musimy walczyć! Nie poddamy się!

- Wybiją nas wszystkich!

- Jeśli się poddamy i tak to zrobią! A ja wolę zginąć w walce!

- Z całym szacun... co to?! - podążyłam wzrokiem w kierunku, który wskazywał zaskoczony Pantare.

Sama również miałam niezbyt pewną minę. Na orbicie Galory pojawił się krążownik Republiki, a w naszym kierunku zmierzały kanonierki klonów.

- Nie prosiłam ich o pomoc! - warknęłam i ruszyłam do ataku.

Skoro już tu są, to niech się na coś przydadzą.

***

- Wasza wysokość.

Drgnęłam, zaskoczona bezszelestnym pojawieniem się Jedi. Przybierając w miarę przyjazny wyraz twarzy, odwróciłam się w jego stronę.

- Generale - skinęłam głową.

- Anakin Skywalker, rycerz Jedi - na twarz mężczyzny wypłynął uprzejmy uśmiech.

- Kota Sello, księżniczka Galory - przedstawiłam się. 

- Cała przyjemność po mojej stronie.

- Gratuluję udanej akcji ratunkowej. Szkoda tylko, że o nią nie prosiłam - zmierzyłam mężczyznę chłodnym spojrzeniem i ruszyłam przed siebie. Musiałam jeszcze porozmawiać z Pantare.

- Z całym szacunkiem wasza wysokość, ale bez pomocy Republiki, nie wygralibyście tej bitwy.

Zatrzymałam się w pół kroku i nie odwracając, odpowiedziałam:

- Zapamiętaj sobie, Skywalker. Galora nie potrzebuje Republiki. Sami damy sobie radę z Separatystami.

Ruszyłam dalej, jednak zdążyłam jeszcze usłyszeć odpowiedź Jedi.

- Galora nie potrzebuje? A może to ty, wasza wysokość?

***

Usiadłam na brzegu mojego posłania. Jako, że byłam księżniczką miałam własny miniaturowy pokoik, w którym znajdowała się skrzynia z ubraniami, materac i niewielki stolik. Zdjęłam z głowy hełm i pozwoliłam moim krótkim włosom odetchnąć. Zaczęłam zdejmować też resztę niewygodnej zbroi i już po chwili stałam w krótkim topie oraz spodenkach. Położyłam się na materacu i okryłam kocem. Nie było to najwygodniejsze posłanie, ale dopóki nie odzyskamy Fortu, musi wystarczyć. Zasnęłam rozmyślając o mojej planecie i jej przyszłości.

Shades of war - STAR WARS ONE SHOTSKde žijí příběhy. Začni objevovat