He is like no other Jedi

649 26 5
                                    

Luke Skywalker biegł. Był wczesny ranek, dopiero świtało. Młody Jedi obudził się w środku nocy i nie mógł dalej zasnąć. Coś nie dawało mu spokoju. Gdy tylko godzina zaczęła przypominać ludzką, wstał i ubrał swoje szaty. Wypił szklankę wody i wmusił w siebie odrobinę chleba. Nie był głodny, ale wiedział, że tam gdzie chce się udać może potrzebować dużo sił. Cóż, jego liche śniadanie mu ich raczej nie zapewniło, ale nie bez powodu na plecach zawieszony miał worek z prowiantem.

Droga zaczęła coraz bardziej nachylać się, aż konieczna była mozolna wspinaczka. Krajobraz wokół niego również się zmieniał. Rzadki las stopniowo zastępowany był przez nisko rosnące krzaczki, między którymi prześwitywała lita skała. Gdyby tylko Luke zatrzymał się na chwilę i obejrzał wokoło, spostrzegłby, że rozciąga się stąd wprost przepiękny widok. Tylko, że on doskonale o tym wiedział. Wspinał się na tą górę nie po raz pierwszy i z pewnością nie po raz ostatni.

Wreszcie dotarł na szczyt. Pomimo wczesnej pory, było dzisiaj wyjątkowo gorąco. Zazwyczaj nie panowały tu tak wysokie temperatury, zwłaszcza o takiej nieludzkiej godzinie. Jednak zbliżało się lato - pora ciepła (jak na standardy planety, wręcz gorąca) i sucha. Luke otarł dłonią pot z czoła i dopiero wtedy rozejrzał się po płaskiej przestrzeni.

Zaskoczony, ale nie jakoś bardzo, spostrzegł, że nie jest sam. Ktoś go ubiegł. A tym kimś był nie kto inny jak Ahsoka Tano. Spotkali się kilka miesięcy temu, gdy Togrutanka uratowała mu tyłek. Nie było to nic spektakularnego, po prostu przeciwników było odrobinę więcej niż oszacował. Od tego czasu zdążyła ona nauczyć go kilku przydatnych sztuczek Jedi i podszkolić z walki mieczem świetlnym. W końcu sama kiedyś uczęszczała do akademii na Coruscant. Nie zdążyła zostać rycerzem, niestety rozkaz 66 przyszedł do niej pierwszy.

- Podejdź tu, Luke.

Drgnął zaskoczony, ale posłusznie spełnił prośbę. Ahsoka była teraz kimś w rodzaju jego mentorki, ale sukcesywnie odmawiała tytułowania siebie mistrzynią. Argumentowała to tym, że nigdy przecież nie przeszła testów.

Teraz stali ramię w ramię wpatrując się w szarą płytę nagrobną. Był to tylko symboliczny pomnik, pamiątka. W końcu prawdziwe ciało spłonęło i to aż dwa razy. Najpierw, lata temu na Mustafarze, a później dokładnie rok temu na Endorze.

- Co o nim wiesz?

- Był Jedi, uczniem Obi-Wana Kenobiego. Potem Palpatine przeciągnął go na swoją stronę i stał się Darthem Vaderem. Przez lata mordował niewinnych, aż do śmierci rok temu.

- Teoretycznie to prawda. W praktyce jednak... - zawiesiła głos, jakby zastanawiając się nad czymś.

- Jak dobrze go znałaś? - zapytał zaciekawiony Luke.

Rzadko miał okazję dowiedzieć się czegoś o ojcu, a zwłaszcza z pierwszej ręki. Imperium przez lata zamazywało informacje o Anakinie Skywalkerze, przez co dotarcie do prawdy było wyjątkowo ciężkie. Nie brakowało mu samozaparcia, ale nie pogardziłby czymś więcej niż suchymi faktami na temat wygranych bądź przegranych bitew (chociaż, musiał to przyznać, częściej zdarzały się te pierwsze).

- Był moim mistrzem - wyznała niespodziewanie.

Młody Jedi zmierzył Togrutankę zaskoczonym spojrzeniem. Nigdy o tym nie wspominała, a w swoich poszukiwaniach nigdy nie natknął się nawet na ślad informacji o jakimś padawanie. Komuś musiało tam chyba wyjątkowo mocno zależeć na usunięciu z systemu faktu istnienia Ahsoki Tano.

- Nie wiedziałem - bąknął tylko.

- Wiem - odparła spokojnie.

- To opowiesz mi coś o ojcu? - zapytał, trochę niecierpliwie.

Shades of war - STAR WARS ONE SHOTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz