Help me...

659 20 2
                                    

Sabine

Dlaczego?

Dlaczego traktowałam cię jak dzieciaka? Byłam taka głupia! Zamiast przyznać się do swoich uczuć, wolałam udawać, że ciągle jesteś dla mnie tylko młodszym, denerwującym kolegą. I chyba wyszło mi aż za dobrze...

Dlaczego nie miałam dość odwagi by powiedzieć ci co naprawdę czuję? Dlaczego dałam ci odejść? Dlaczego cię nie zatrzymałam? Dlaczego pozwoliłam Chopperowi otworzyć ten durny właz? Dlaczego nie poszłam z tobą? 

- Dlaczego? - jęknęłam, ciskając moim hełmem o ścianę. - Ezra, dlaczego?

Pociągnęłam nosem i upadłam na kolana. Nie obchodziło mnie, że podłoga jest zimna, a do mojej kajuty może w każdej chwili wparować Ahsoka. Chciałam tylko jednego. Chłopaka o błękitnych oczach i tragicznym poczuciu humoru.

Czy proszę o wiele?

Zaniosłam się kolejną falą płaczu. Tęsknota, wyrzuty sumienia, żal, złość, ból... To wszystko zaczynało mnie już przerastać. Od jak wielu lat żyję tylko i wyłącznie nadzieją? Siedmiu? Ośmiu?

Na zewnątrz jakoś się trzymam, ale wewnątrz jestem wrakiem człowieka. Moje własne demony przejmują nade mną kontrolę, a ja nie mogę nic na to poradzić. Tracąc Ezrę, straciłam siebie.

Ezra, błagam wróć. Uratuj mnie, bo ja już nie potrafię. Przepędź demony i ocal mnie przede mną samą.

A może ja już oszalałam? Może dla mnie nie ma już ratunku? Może to wszystko jest tylko moją chorą wyobraźnią? Może ty już dawno nie żyjesz, a ja jestem zwykłą wariatką?

Może. Ale jednego jestem pewna. Kocham cię, Ezra. I będę walczyć do ostatniego tchu. Muszę cię odnaleźć. Choćby to była ostatnia rzecz jaką zrobię w życiu.

***

Ahsoka

Skrzywiłam się słysząc kolejne wrzaski dochodzące z kajuty Sabine. Westchnęłam podchodząc do drzwi i nasłuchując. Po chwili jedyne co dochodziło do mnie, to cichy szloch. Najgorszy atak minął.

Z ciężkim sercem weszłam do środka i ujrzałam Mandaloriankę leżącą na ziemi. Łkała, łapczywie połykając powietrze. Nie miałam pojęcia na ile jest przytomna. Ostrożnie podeszłam do niej i delikatnie wzięłam ją na ręce. Pomimo mandaloriańskiej zbroi była taka lekka. Czy ona w ogóle coś je?

Ułożyłam ją na pryczy i pogłaskałam po policzku. Przywiązałam się do niej, była dla mnie jak młodsza siostra i widok jej w takim stanie łamał mi serce. Przypominała mi mnie samą sprzed wielu lat. Gdy odeszłam z zakonu nie byłam wcale w lepszej formie. Potrząsnęłam głową, odganiając niechciane wspomnienia.

Anakin nie żyje, a ty masz teraz przyjaciółkę do uratowania!

Westchnęłam, wychodząc z kajuty Sabine. Powoli weszłam do kokpitu, gdzie usiadłam na fotelu pilota. Sprawdziłam pospiesznie wszystkie systemy i przymknęłam oczy. Byłam wykończona poszukiwaniami Bridgera i pilnowaniem, żeby Sabine, w atakach rozpaczy, nic sobie nie zrobiła.

Nagle poczułam szarpnięcie gdzieś z tyłu głowy. Wzięłam głębszy oddech i spróbowałam wyciszyć umysł. Moc chciała mi coś przekazać. Tylko co?

Zamknęłam oczy i skupiłam się na energii przepływającej przez ten statek. Czułam emocje targające Mandalorianką, tak wyraźnie jakbym stała tuż obok. Skrzywiłam się lekko, jednak nie zatrzymywałam się przy niej dłużej. To nie o nią chodziło.

Shades of war - STAR WARS ONE SHOTSWhere stories live. Discover now