- Bracie, wróć. - wyszedł za mną Philip – Nie wytrzymam z nim w jednym pomieszczeniu. - rzekł.

- Przykro mi, nie mogę. Nie potrafię. On korzysta, a nie ma prawa. Kiedy jej to przejdzie? Co? Minęło parę godzin, a ja już nie wytrzymuję. Błagam niech to się okaże snem. Jak ja mam jej powiedzieć, że jesteśmy razem, ba, jesteśmy zaręczeni, mieszkamy razem i najlepsze z tego wszystkiego... - targa mną – Straciliśmy dziecko, jej wyniki zostały prawdopodobnie pomylone i mało co nie straciłem jej. Do tego jej rodzice nie mogą się dowiedzieć, a tym bardziej moi. Prasa jak się dowie to mnie zniszczy. Dlaczego to wszystko mnie spotyka? Nie możemy być szczęśliwi. Cały czas gdy jest w porządku, układa nam się znów coś się pierdoli. - niespodziewanie Philip mnie przytulił.

- Parę dni. Będę ją chronić przed tym typem. Dlaczego kiedy wydaje mi się, że znormalniał jest jeszcze gorszy? - zaśmiał się. Też bym chciał to wiedzieć, naprawdę.

- Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale Juleczka chce pić. Pójdę po sok do kafejki. - wyszedł od kotka.

- Trzymaj ręce przy sobie, bo nie ręczę za siebie. - powiedziałem mu prosto w twarz.

- Oj, mój drogi. Kiedyś miała wybór. Odeszła do ciebie. Może wtedy nie kierowała się sercem? Ona w głębi mnie kocha, nie ciebie. A o to dowód. Wyraźnie chce o tobie zapomnieć, dlatego lepiej się usuń. Już myślałem, że wszystko stracone, a znowu wygrywam. Nie spodziewałem się. - śmieje się bezczelnie.

- Posłuchaj i wbij sobie do tego pustego i zepsutego łba. Nie pozwolę na to, abyś ją skrzywdził, dotknął, nic. Nie pasz prawa i ona za niedługo będzie to wiedzieć. Nie zadzieraj ze mną. - grożę mu.

- Spowodujesz wypadek tak jak parę lat temu? Byłeś zły, to zrozumiałe, ale panuj nad sobą, bo możesz wyrządzić komuś przykrość. Martwię się o ciebie. - wybuchnąłem śmiechem.

- Ty go spowodowałeś, jesteś głupszy niż myślałem. - tym razem on parsknął śmiechem.

- Masz na to jakieś dowody rzeczowe? - chce mu przypomnieć, dlatego wyrywam się, ale on przerywa mi – Tak, przepraszałem cię, ale chyba nie byłeś i nie jesteś taki naiwny żeby w to uwierzyć. - no jasne – Julia będzie moja, zapamiętaj to sobie.

-To ty zapamiętaj, że Julia nie jest rzeczą i nigdy nie będzie twoja. Może nie być również moja, ale nie dopuszczę abyś przy niej był dłużej niż wymaga sytuacja. Wyjedziesz, nie wrócisz.

- Ta, jasne. - odwrócił się i poszedł. Najchętniej bym mu tak przypieprzył, że wylądował by na drugim końcu korytarza.

~~

Minęły trzy dni, które dla mnie trwały wiecznie, a nic nie wskazuje aby się to zmieniło. Czuwamy razem z Philipem nad sytuacją, ale czuję się już bezradny. Ona cały czas mu dziękuje, powtarza jak go kocha i prosi aby opowiedział coś z przeszłości. Mam kurwa tyle dowodów, aby to mi uwierzyła, aby to ze mną spędzała tak czas, ale lekarz powiedział dosadnie, że ma sama sobie poradzić z częściowym zaniknięciem pamięci, bo inaczej mogą pojawić się inne komplikacje. Rozumiem to i nie narzucam się, ale powoli się wykańczam.

Właśnie idzie do nas lekarz z wypisem. Wszystko jest w porządku oprócz właśnie utraty pamięci. Problem jest w głowie pacjentki. Julia jest już gotowa do wyjścia, ten kretyn podtrzymuje ją i owija swoje skażone ręce wokół jej tali. Philip też to zauważył, ponieważ natychmiast bierze Julię za rękę i oboje idą przodem. Zdecydowaliśmy, że zamieszka z Philipem. Ze mną nie może z wiadomych względów, a Harremu nigdy nie pozwolimy wziąć mojej ukochanej do siebie. Wychodzimy ze szpitala kiedy słyszę odgłosy, tłum ludzi. Wyprzedzam rodzeństwo, a zauważając kto stoi przed szpitalem nie panuję nad sobą. W wyobraźni rzucam się na mojego pożal się Boże brata i obładowuję go pięściami. Kto inny miałby czelność i odwagę powiadomić reporterów. Patrzę na niego i widzę ten uśmieszek wymalowany na jego twarzy. Trafi mnie tu, nie wytrzymam. Powtarzam sobie tylko, aby nie psuć reputacji sobie ani moim bliskim. Tak więc wychodzę pierwszy i zostaje atakowany.

- Czy może pan przybliżyć sytuację Juli White?

- Czy to prawda, że straciła pamięć?

- Pański brat spotyka się z pana narzeczoną?

Natłok pytań. Philip na szczęście ominął ich z Julią, bo tu wszystkie informację podane by miała na tacy, a nie chcę aby w jej głowie dochodziło do większej eksplozji niż teraz.

- Brat nie odpowie na te pytania, nasza rodzina wyda oświadczenie, w którym wyjaśnimy całą sytuację. Dziękuję, miłego dnia. - wrył się przede mnie i powiedział prosto do mikrofonów.

- Pożałujesz. Jeśli jej rodzina się dowie, albo ktokolwiek.. - przerwałem – będziesz martwy.

- Chyba załatwię ci leki uspokajające. - bezczelny chuj. On niby jest moim bratem? Gdyby nie to, że jesteśmy bliźniakami to dawno uważałbym, że jeden z nas jest adoptowany. Nienawidzę go.

JULIA.POV.

Wszyscy zachowują cię dziwnie, odkąd się obudziłam tak było, ale teraz wszyscy są wściekli i nikt się do nikogo nie odzywa. Dojechaliśmy w Philipem do naszego mieszkania. Dziwne tylko, że ja mam tak mało rzeczy. Gdzie jest reszta? Brat powiedział, że część została u mamy, parę jest u Mai, a inne wyrzuciłam, bo zmieniam styl. Nie przypominam sobie jednak takiej sytuacji, ale chyba za niedługo będę już świadoma mojej przeszłości. Niby nie pamiętam paru rzeczy, ale czuję się jakby szczęśliwsza. Towarzyszy mi uczucie, że jestem wolna, że wszystko w porządku, i że tak będzie. Zero leków, smutków. Brak poczucia, sama nie wiem jakiego. Po prostu kamień spadł mi z serca. Czuję się lekka, jestem szczęśliwa. W końcu dlaczego by nie. Mam chłopaka, którego kocham, rodzinę, mieszkanie, uczelnie, przyjaciół. Moje życie się zmieniło, a po wypadku zaczynam je od nowa.

- Harry zaraz tu będzie. - Will wszedł do mieszkania i tylko tyle powiedział. Teraz rozbiera się w korytarzu i siada na kanapie. Dosiadam się do niego, bo czuję, ze coś go trapi. Chciałabym mu pomóc.

Siadam na kanapie, ale nagle zaczyna mi się robić ciemno przed oczami oraz pojawił mi się jeden obrazek. Wspomnienia wracają? Nie, to niemożliwe. Co ja bym miała robić na kanapie z Willem, w dodatku przytuleni do siebie z butelką wina na stole. Wyobraźnia płata mi figle.

- Dlaczego jesteś przygnębiony? - chyba do tej pory mnie nie widział, bo przestraszył się na mój głos.

- Co? - wgapia się w moją twarz – A, nic. Myślę sobie o życiu. - odpowiada.

- Męczy cię coś? Widzę to.

- Niby jak? - jego oczka jakby świecą. Patrzy się na mnie z nadzieją, ale dlaczego.

- Nie wiem, po prostu popatrzyłam na ciebie i wiem, że cierpisz. Chcę ci pomóc, jakoś się odwdzięczyć. Siedziałeś ze mną w szpitalu, a wcale nie musiałeś. Mój brat i chłopak o mnie zadbali. Ty masz swoje życie, pewnie jakaś dziewczyna czeka na ciebie w klubie. Wykorzystasz ją, ona będzie miała nadzieję, że ta noc odwróci jej życie do góry nogami. Potem powiesz jej, że zadzwonisz, a nie weźmiesz nawet jej numeru telefonu i pętelka zatacza koła. - doznałam olśnienia – Już wiem, dlaczego to wszystko wiem. - znowu ta nadzieja w oczach, to się robi dziwne – Jesteś identyczny jak mój Philip. Dlatego to wiem. Chociaż w sumie dziwi mnie, dlaczego akurat wspomnienia związane z tobą mi się usunęły. Co prawda innych rzeczy też nie pamiętam, ale ciebie już całkowicie. My się nie przyjaźniliśmy? - zadałam mu to pytanie, chociaż sama w nie wątpię. Musieliśmy się przyjaźnić, bo co by robił tyle dni w szpitalu. - Cofam to, czuję, że jesteśmy bliskimi przyjaciółmi.

- Masz rację. Dlatego powiem ci, że wcześniej nie miałaś racji. Tym razem to ja samotnie czekam na dziewczynę. W moim domu i sercu panuje pustka. Mam nadzieję, że chwilowa, ale cierpię. Z tym się zgadzam. - chciałam z nim jeszcze porozmawiać, ale wszedł Harry.

- Chyba mamy problem. - powiedział Philip. Harry usiadł obok mnie, mógłby mnie przytulić, ale nie robi tego, dlatego to ja się w niego wtuliłam- Clara się dowiedziała. To coś przed szpitala zamieścili w sieci. Nagłówek, uwaga. Młodzi Wood walczą nie tylko o stanowisko w firmie.

- Ale w czym problem, to kłamstwo przecież. Oni nie walczą o nic. - dopiero do mnie dotarło – Mama, Adam. Przylecą? - Philip pokiwał głową, Will wstał gwałtownie i wyszedł z mieszkania, a ja mocniej wtuliłam się do Harrego. Mam przechlapane. Mama nie da mi żyć.

Kingsiaz ❤️

Two faces   - Zakończone Where stories live. Discover now