Gorąca woda spływa po moim ciele, parzy go, a ja czuję, że zasługuję na to. Masuję głowę, tworząc pianę. Wybucham płaczem i przekręcam kurek, powodując, że woda jest bardziej gorąca. Boli, ale polewam się nią. Robię to co kiedyś, muszę odpędzić myśli, a tylko ból to robi. To wszystko nie docierało do mnie do dzisiaj. Dopiero gdy się upewniłam nie radzę sobie, ale nie będę w nikim szukać oparcia. Są ludzie i sprawy ważniejsze od moich. Zakręcam wodę i owijam się ręcznikiem. Balsamuję moje czerwone ciało kiedy słyszę pukanie do drzwi. Spoglądam w moje odbicie lustrzane i otwieram zamek.

- Przepraszam, ale muszę się wykąpać. - przytula mnie od tyłu i zaczyna całować po szyi – Spakowałem się, wyjadę jutro o dziewiątej. Na pewno zostajesz, może ja zostanę? - szepcze przy moim uchu, a w mojej głowie przewijają się tylko słowa doktora i to, że zawiodę Willa. Nie będzie mógł na mnie patrzeć, nie zapewnię mu tego, czego naprawdę potrzebuje.

- Na pewno Will. - odsuwam się od niego. Odkładam balsam i krem do twarzy do kosmetyczki i sięgam po szczoteczkę. Will jednak obraca mnie tak, że stoję przyparta do jego ciała, patrzy się w moje oczy i błądzi po mojej twarzy. Muska kciukami moje usta i przybliża się ustami do moich. Oddaję pocałunek z bólem. Czuję się jak dawniej, jestem nic nie warta, bezużyteczna. To wszystko wraca. W jednym momencie nie mogę tak dłużej, cofam się i zaczynam myć zęby.

- Kotek? Czy chcesz mi coś powiedzieć? - pyta. Podejrzewa, wiedziałam, że tego nie ukryję. Nic nie potrafię.

- Nie. Zmęczona jestem. Umyj się, pójdziemy spać. - powiedziałam.

Wróciłam do łóżka, Will jest pod prysznicem. Przykrywam się kołdrą po nos i biorę telefon do rąk. Włączam media społecznościowe po kolei i oglądam relacje znajomych. Większość imprezuje w klubach lub jest na domówce, a mniejsza część wysyła zdjęcia z domu. Słyszę, że Will wraca, dlatego odkładam telefon na półkę i zamykam oczy. Nie chcę z nim rozmawiać. Nie mogę. Słyszę jak wkłada jeszcze coś do walizki i zasuwa ją. Potem materac idzie w dół, więc wchodzi na łóżko. Czuję jego ciało obok mojego. Czuję jego bliskość, całuje mnie w czoło i szczelniej okrywa.

- Wiem, że nie śpisz. Będę tęsknić. Dom bez ciebie to nie będzie to samo.

- Też będę tęsknić. - szepczę – Następna przerwa od naprawdę wielu tygodni.

- Pamiętam jak byłaś z Harrym i się upiłem. Kojarzysz? - dlaczego to wspomina? - W tamtym czasie codziennie przychodziłem do Philipa, aby cię zobaczyć. Nie mogłem spać, nic nie mogłem także zrobić aby cię ochronić, bo Harry stawał mi na drodze. Zresztą on także był złem, od którego chciałem cię uratować. Martwiłem się o ciebie. Myślałem o tobie w każdej minucie dnia.

- Dlaczego do tego wracasz? - dalej leżę do niego odwrócona na prawym boku.

- Bo boję się o ciebie. Jestem bezradny teraz i wtedy. Stało się coś? Mam oczy, widzę, że coś cię męczy, ale ukrywasz to. Pomogę ci przecież. Musisz mi tylko pozwolić.

- Nic się nie dzieje. Chyba za dużo ostatnio się zadziałało. Obudzisz mnie jutro? - zapytałam i odwróciłam się w jego stronę.

- Pewnie. - nachylił się i pocałował mnie – Kocham cię Julia, śpi dobrze. - mam ochotę płakać, znowu to głupie uczucie. Przytulam się do niego i zamykam oczy, aby łzy nie wypłynęły. Całuję jego ramię i jak najszybciej odpływam do krainy morfeusza.

Następnego dnia zjedliśmy wspólne śniadanie. Adam pożegnał się z moim narzeczonym i pojechał do pracy. Philip o dziwo zwlekł się z łóżka o ósmej, co u niego w dzień bez szkoły to coś niemożliwego.

- Nie chce mi się. Uczelnia z babcią. Yey! - udaje, że jest szczęśliwy.

Stoimy już z walizkami na podwórku pod blokiem. Philip pakuje Willowi rzeczy do bagażnika, a ja stoję przytulona do mojego ukochanego. Czuję się strasznie, nie spałam całą noc, myśląc jaka jestem głupia i bezsensowna. Obwiniam się i to jest słuszne. Wszystko jest moją winą, a w dodatku zranię tym moich bliskich, którzy liczą, że stworzę wzorową rodzinę. Całuję mojego narzeczonego namiętnie.

- Kocham cię bardzo, jedź bezpiecznie i zadzwoń jak dojedziesz. - mówię mu przez uchyloną szybę.

- Też cię kocham! Pa. Philip zajmuj się nią!

- Oczywiście! Siema stary! - odjechał. Przed nim parę godzin jazdy.

Jest wieczór, byłam u mamy. Philip dziś poszedł na siłownię i do tej pory nie wrócił. Ja ćwiczę w domu, robię już którąś serię brzuszków. Robię wszystko, aby nie myśleć. Nagle dostałam sms:

,, Przyjdź jutro, wcześniej zrób badania krwi.

Pozdrawiam, dr Vermeer. „

W tym momencie drzwi otwierają się, a w nich staje Philip z pizzą.

- Rozbieram się i jestem do twojej dyspozycji. Ojciec jest u matki, pewnie wróci za dwie godziny. - nie rozumiem go za bardzo?

Braciszek zdjął swoją koszulkę, wrzucił ciuchy ze sportowej torby do pralki i usiadł obok mnie na dywanie.

- Słucham. Masz mi zapewne coś do powiedzenia. Lecz na początku masz to zjeść. - nie chcę, nie jestem głodna. Wstał i wziął moje leki z półki - I jeszcze to.

- Wzięłam leki. - powiedziałam zgodnie z prawdą, jeszcze na głowę nie upadłam.

- A co dzisiaj jadłaś? Bo śniadania nawet nie tknęłaś. - ma rację, ale ja nie chcę. Nawet czując tą pizzę jest mi niedobrze.

- Przestań.

- To ty przestań. Wpierdolę ci to do ust, albo sama zjesz. - syknął i wziął trójkącik do ręki – To jak?

Julia przeżywa kryzys. A wy jak tam? Wszystko ok? Macie może ferie? Ja już się nie mogę doczekać wolnego. Odliczam codziennie....
Całusy.
Kingsiaz ❤️

Two faces   - Zakończone Where stories live. Discover now