12 ☽ let it out and talk to me ☾

244 42 6
                                    

Changbin nie miał wielu prawdziwych przyjaciół. Co innego, jeśli chodzi o znajomych. Na ich  brak nie narzekał, zawsze mógł liczyć na czyjeś towarzystwo i gdyby tylko sobie tak zażyczył, otaczałby się tłumem. Był lubiany, to fakt. Rozmowy z nim nigdy nie były wymuszone ani niezręczne, toteż w szkole znajdowało się całkiem spore grono osób, chcących lepiej go poznać i odkryć, co tak naprawdę skrywa w głębi.

Problem jednak tkwił w nim. Chłopak po prostu wolał samotność, co często zniechęcało. Rzadko kiedy coś inicjował, rzadko pisał, nie wspominając już o telefonowaniu. A przynajmniej zachowywał się w ten sposób na początku znajomości. Gdy wreszcie obdarzył kogoś zaufaniem, był naprawdę najlepszym przyjacielem, jakiego można sobie wyobrazić. Dlatego w gronie jego najbliższych znajdowały się jedynie dwie osoby. Minho nigdy nie potrzebował codziennych rozmów, aby zdawać sobie sprawę, że Changbinowi na nim zależy, zaś Hyunjin po prostu respektował taki a nie inny charakter starszego.

Lee Felix był jednak dla chłopaka wyjątkiem od wszelkich reguł. Chociaż ich znajomość rozwijała się powoli, a ilość spotkań sam na sam mógł policzyć na palcach jednej ręki, zaczął martwić się o blondyna już pięć minut po jego wyjściu z sali kinowej. 

Po dziesięciu minutach naprawdę był już mocno zaniepokojony, natomiast po piętnastu zdecydował się go poszukać. Kiedy kilka chwil później dołączył do niego Hyunjin, Changbin powoli zaczynał wariować. Od tamtego wieczoru minęły już dwa długie dni, a chłopak wciąż nie dał znaku życia. Szatyn nie widział go również w szkole. Nie potrafił skupić się na niczym innym, oprócz na myśli, że mogło stać się coś złego. 

W piątek schował swoją dumę do kieszeni i udał się do biblioteki, aby znaleźć Banga. Ten jednak zapytany o powód nieobecności blondyna, zaczął dziwnie się zachowywać, wreszcie oznajmił, że Felix jest chory, po czym opuścił czytelnię. 

To wszystko doprowadziło Changbina do białej gorączki. Czuł, że coś było nie tak jeszcze w środę rano, kiedy wraz z Hyunjinem przysiedli się do samotnego Felixa. Chłopak cały dzień był jakiś nieswój. Mimo, że podczas pobytu w knajpie zachowywał się względnie normalnie, śmiejąc się i żartując, Changbinowi wciąż coś nie pasowało. Wreszcie zaczął myśleć, że Felix czuł się niezręcznie w ich obecności, tęskniąc za towarzystwem Chana lub Jisunga. W dodatku Hyunjin tylko pogarszał sprawę, cały czas się do niego klejąc. Chociaż przez większość czasu w ogóle mu to nie przeszkadzało, a wręcz uwielbiał, gdy ten go obejmował czy chwytał za rękę, nie chciał, aby blondyn na to patrzył. Coś sprawiało, że widząc wpatrujące się w niego czekoladowe tęczówki, nie potrafił czerpać przyjemności z bliskości Hyunjina. I to jeszcze bardziej go dobijało.

Dlatego też po ostatnim dzwonku skierował kroki nie do swojego mieszkania, lecz do znajdującego się kilka przecznic dalej, domu Felixa.

Stojąc przed drzwiami i naciskając dzwonek, modlił się w duchu, aby to właśnie blondyn mu otworzył, a nie żadne z jego rodziców. Pora była dość wczesna, więc liczył, że wciąż będą w pracy. Nie pomylił się. Kilka chwil później, drzwi otworzyły się i stanął przed nim właśnie Felix.

Na jego widok Changbin poczuł, jak miękną mu nogi. Widywał blondyna już w różnych sytuacjach, w lepszych i gorszych wydaniach. Kompletnie pijanego, skacowanego, a nawet płaczącego. Tym razem jednak, ujrzawszy go w sięgającym mu niemal kolan t-shircie, z włosami roztrzepanymi na wszystkie strony i bez ani grama makijażu, rozczulił się totalnie. W tamtej chwili mógłby mu dać co najwyżej piętnaście lat, tak bardzo dziecinnie i niewinnie wyglądał. 

- Cześć Lix - powiedział niepewnie, patrząc w jego szeroko otwarte ze zdumienia oczy. Przez chwilę wydawało mu się, że blondyn zatrzaśnie mu drzwi przed nosem, gdyż sposób w jaki w panice złapał za klamkę, jednoznacznie o tym świadczył. Tak się jednak nie stało.

give you the moonWhere stories live. Discover now