2 ☽ it's cute, you're cute ☾

256 47 4
                                    

Changin był daleki od trzeźwości. Nie pamiętał ile dokładnie wypił, ale było to zdecydowanie więcej niż dwa drinki. Na szczęście matka natura dała mu w genach zadziwiającą tolerancję na alkohol i umiejętność w miarę jasnej oceny sytuacji, nawet w krytycznym stanie. Dlatego też zwykle nie podejmował pod wpływem procentów głupich decyzji i przez przyjaciół nazywany był 'tym rozsądnym'.

Teraz jednak, przeciskając się przez tłum imprezowiczów, z bezwładnie zwisającym ciałem poznanego kwadrans wcześniej blondyna na rękach, zaczął poważnie kwestionować swoją roztropność. W pierwszej chwili, gdy ten odpłynął na jego oczach, miał zamiar poszukać przyjaciół, o których wspominał. Uświadomił sobie jednak jak bardzo głupi był to plan, kiedy zrozumiał, że nie zna ani ich imion, ani nie ma pojęcia jak wyglądają. Samo zostawienie blondyna na pastwę losu też nie wchodziło w grę. Jakoś nie chciał mieć na sumieniu niczyjej śmierci, a biorąc pod uwagę pomysł o siedzeniu na barierce wiele metrów nad ziemią, wyraźnie pokazywał, że blondyn potrzebował opieki.

- Myeongdong 27 - rzucił do taksówkarza, wciągając chłopaka do samochodu i zapinając mu pas. Blondyn mruknął coś niezrozumiale, a Changbin westchnął jedynie. Co on właściwie właśnie robił? Gdyby ktoś powiedział mu, że tego wieczoru będzie zawoził do swojego mieszkania nieznanego, kompletnie pijanego chłopaka, nigdy nie zgodziłby się na wyjście. Tak naprawdę był temu bliski. Ostatnimi dniami wolał raczej siedzieć w spokoju, słuchając muzyki i tworząc własne teksty, niż imprezować do rana, a potem zmagać się ze skutkami upojenia alkoholowego. Dla własnego spokoju zgodził się jednak na propozycję Minho. Przyjaciel i tak namawiałby go dopóki ten by się nie złamał. Przystając na ten wypad oszczędził sobie po prostu wielogodzinnych błagań i żałosnego ageyo, którym brunet próbował poruszyć jego zimne serce, co najwyżej wzbudzając w nim politowanie.

Changbin spojrzał na chłopaka, którego głowa opadła właśnie na jego ramię. Teraz, śpiący całkiem spokojnie, wyglądał dość uroczo. Jasne, długie kosmyki opadały mu na twarz usianą drobnymi piegami, a lekko uchylone usta dodawały bezbronności. Zastanawiał się, ile mógł mieć lat. Szesnaście? Siedemnaście? Zdecydowanie wyglądał na młodszego od Changbina, jednak jego zaskakująco głęboki głos był raczej typowy dla dojrzalszego wieku. Westchnął, odwracając głowę do okna. To nie było zbyt istotne. Nawet jeśli daleko mu do pełnoletności, to jego decyzja w jaki sposób żyje.

Taksówka zatrzymała się przed dobrze znanym Changbinowi budynkiem. Mieszkał tu od dwóch lat, kiedy to podjął decyzję o wyprowadzce z rodzinnego domu. Może pozbawił się przez to luksusów, do jakich był przyzwyczajony, ale przynajmniej wyrwał się spod czasami zbyt opiekuńczych skrzydeł rodziców. Zawsze chciał być niezależny, a kiedy tylko udało mu się dostać naprawdę dobrą pracę na pół etatu w sklepie muzycznym, postanowił się usamodzielnić i od tego czasu radził sobie naprawdę dobrze.

- Proszę tutaj poczekać - poprosił, otwierając drzwi. Wyciągnął wciąż niekontaktującego chłopaka i uginając się pod jego ciężarem, rozpoczął mozolną wędrówkę do drzwi mieszkania. Chłopak był szczupły, ale niestety znacznie wyższy od Changbina, co przysparzało mu wiele kłopotów w noszeniu. A to, że nie reagował na nic, wcale nie pomagało.

Kiedy wreszcie udało mu się dotrzeć do mieszkania, odetchnął z ulgą, błogosławiąc to, że mieszkał na pierwszym piętrze. Gdyby miał wdrapywać się jeszcze chwilę po tych schodach, prawdopodobnie zostawiłby chłopaka na klatce. Nie do końca trzeźwy miał znacznie mniej siły niż zwykle.

Podtrzymując blondyna jedną ręką, drugą przekręcił klucz w zamku i otworzył drzwi. Na ślepo wymacał znajdujący się zaraz przy nich włącznik, a wnętrze zalało jasne światło. Changbin westchnął. Cóż, zdecydowanie powinien był posprzątać przed wyjściem. Z niechęcią pomyślał o tym, że po powrocie nie będzie mógł odpocząć. Na podłodze rozrzucone były ubrania, które wyrzucił z szafy w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego, a pozostawione brudne naczynia po obiedzie, nadal leżały na stole.

Zamknął drzwi, z powrotem obejmując chłopaka obiema rękami i zaczął iść w stronę kanapy.

- Jeszcze...parę...kroków - wydyszał, po czym z ulgą położył blondyna na sofie. Usiadł obok, oddychając ciężko.

Seo Changbin, nigdy więcej takich pomysłów, pomyślał, kryjąc twarz w dłoniach. Jakie to było nieprzemyślane! Okej, właśnie kogoś uratował, ale co dalej? Nie wiedział kim jest ten blondyn, ani jakie mogą być jego zamiary. Co prawda wyglądał niewinnie, ale urocza twarzyczka nie jest przepustką do nieba. Przecież właśnie mógł przywlec do swojego mieszkania jakiegoś dajmy na to złodzieja albo narkomana. Być może przesadzał, ale życie bywa przewrotne i nigdy nie wiadomo co jest w stanie się wydarzyć.

- Ciesz się, że tak wierzę w ludzi - mruknął do najspokojniej w świecie śpiącego chłopaka, okrywając go kocem. Musiał wracać do klubu po kolejnego potrzebującego opieki dzieciaka. Teoretycznie mógł zostawić Minho, żeby ten radził sobie sam, jednak czuł, że nie powinien. Na jego nieszczęście brunet, choć zwykle małomówny i spokojny, po alkoholu potrafił przejść samego siebie. Changbin zawsze zastanawiał się, jakim cudem parę kieliszków potrafi obudzić w chłopaku tak nieobliczalne zachowania. Zostawiając Minho chociaż na chwilę, nigdy nie wiedziało się, czy po powrocie znajdzie się go na stole, czy pod stołem.

Trudno, najwyżej zastanę dom splądrowany, pomyślał, po raz ostatni patrząc na blondyna, który właśnie uśmiechnął się lekko przez sen.

Wstał, przeciągając się, po czym ruszył w stronę drzwi. Czekała go cholernie długa, męcząca noc. 

a/n 

Ten rozdział jest dość krótki, ale wolałam żeby był osobny, niż połączony z tym, co będzie się działo dalej. 

W ogóle czuję, że to fanfiction będzie krówką ciągutką. W zanadrzu mam napisane już całkiem sporo części. 

Bynajmniej mam nadzieję, że miło się będzie wam czytać.

xoxo [stayxhere]

give you the moonWhere stories live. Discover now