treinta y cinco

2.8K 232 110
                                    

Tydzień po rocznicy Kim musiał już codziennie chodzić na plan, przez co mijali się bardzo często. Cóż, nie było to dobre, ale złe też nie, ponieważ dzięki temu starszy nie dowiedział się o wielu rzeczach jak na przykład o tym, że Jeongguk o mało co nie spalił kuchni, zlewu i zrobił dziurę w wannie. To wszystko zdarzyło się w dniu, kiedy blondyna nie było cały wieczór. Matko, jaki on był wdzięczny za to, że go nie było, bo jak za wannę i umywalkę by się śmiał, to za kuchnie mógłby z niego zrobić kolację.

Jednakże, przeklinał wtorek, kiedy ten był zajęty całe popołudnie. Akurat tego dnia i o tej godzinie jak na złość, zepsuł mu się samochód. Oczywiście, pierwsze co zrobił to zadzwonienie po Taehyunga, ale kiedy przypomniał sobie, że ten jeszcze pracuje, to zaczął dzwonić po Jongina, który również nie mógł przyjść. Jego ostatnią deską ratunku była Sun razem z Chanem.

- Ale jak to zepsuł ci się samochód? - spytała krzycząc przez telefon, a on oparł się o maskę.

- Normalnie, padł. Nie wiem jak, po prostu przestał działać i nie mogę go znowu odpalić. Błagam cię przyjedź po mnie - błagał rozglądając się, a oba westchnęła.

- Gdzie jesteś?

- Nie daleko tego twojego klubu fitnessu, na przeciwko kwiaciarni stoję.

- Po co ty tam? To jest na drugim końcu miasta.

- Wiem, ale jechałem po Taehyunga.

- Rozumiem, będę za pół godziny.

- Okay, dziękuję - powiedział i się rozłączył.

Zamknął samochód, po czym rozejrzał się po tym miejscu. Nic nie było od dwóch budynków na krzyż. Usiadł na ławce i zaczął przeglądać coś w telefonie. Mówiąc szczerze, cieszył się, że mógł odetchnąć z ulgą, ale gdy usłyszał jak jakiś samochód parkuje, to spanikował. To miejsce to istna pustka. Żadnych samochodów, jedynie rowery, szczekające psy i stare panie, a teraz? Dokładnie za jego samochodem zaparkował samochód wyglądający na równie drogi co ten chłopaka.

Nie myślał długo o tym czy siedzieć i patrzeć, podejść i zapukać. On po prostu wstał i starał się pójść jak najdalej.

To nie tak, że wpadł w jakąś paranoję. Miał bardzo dużo czasu i spędzając czas z samym ze sobą kalkulował wszystko. Dlaczego ktoś za nim chodzi, jeździ. Dlaczego robią mu zdjęcia czy ktoś go przypadkiem nie śledzi, nie siedzi w szafie i tym podobne. Dobra, on wpadł w paranoję, ale wiedział, że przecież nikomu się nie przyzna.

W sobotę znowu ktoś za nim jechał, a tego świadkiem była Sun. Za wszelką cenę chciała, aby powiedział to chłopakowi, ale on mówił, że nie, nie powie. Cóż, zagroziła, że sama to zrobi i wtedy obiecał. Jednakże, nie zamierzał tego robić.

Och, jakie poczuł szczęście, gdy zauważył kawiarnie, w której było całkiem sporo osób. Przecież nikt mu nic nie zrobi przy świadkach, prawda? On naprawdę się o siebie bał i to nie tak, jak wcześniej. Teraz w momencie, gdy musiał czekać i nie mógł nic zrobić, po prostu panikował. Miał nawet ochotę błagać kogoś na kolana, aby zawiózł go do domu, ale to oczywiście nie wchodziło w grę.

Usiadł jak najbliżej baristy i od razu wziął menu w ręce. Nie czytał tego. Patrzył tylko czy ktoś wchodzi do tego miejsca. Kiedy zauważył, że drzwi się otwierają, od razu schował twarz w karcie, a następnie w telefonie. Od razu napisał do blondynki.

Jungkook:
ile jeszcze

Sun:
co ty taki niespokojny, będziemy zaraz

bliss • jjk x kth ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz