veintitrés

3.6K 374 24
                                    

Czwartek, czyli dzień, który miał być istnym zbawieniem dla Jeongguka. Dzisiaj miał mieć jednego jedynego klienta. Znaczy, to zbawienie było według Sun.

Przez ostatnie dni chłopak wyglądał na przepracowanego. Ciągle czegoś szukał, aby zrobić. Zachowywał sie jak czterdziestoletni pracoholik, co według niej nie było bezpieczne.

On robił to tylko dlatego, że chciał czymś zająć swój umysł. Tak bardzo nie chciał myśleć o rzeczach nieprzyjemnych, że nawet robił kolczyki. To było smutne.

Dlatego właśnie, gdy z samego rana wszedł do studia, udawał swój uśmiech i próbował wyglądać tak, jak zawsze, gdy ma mało klientów.

- Dundersztyc! O której mam klienta? - spytał wieszając swoją kurtkę i podchodząc do kontuaru. Ona się uśmiechnęła i odpowiedziała, a on westchnął, bo jeszcze tyle czasu zostało. - Pomóc ci w czymś? Przestawić ci coś, przynieś? Przywieźli już te nowe krzesła? - oparł twarz o dłoń, a ona się zaśmiała.

- Nie, nie trzeba. Nie chcesz gdzieś wyjść i coś na przykład, zjeść?

- Nie, po co?

Niestety, dobrym pytaniem byłoby z kim, ale było wiadome, co dziewczyna odpowie.

- Aby nie być głodny? Zazwyczaj o tej godzinie spotykasz się z Taehyungiem raz na jakiś czas, aby coś wszamać, co się stało? - zaśmiała się, co ten zrobił również.

- Nie może, ma coś do omówienia z menagerem.

Skłamał, ale powiedział to z największym uśmiechem jaki potrafił mieć. Wiedział jak dziewczyna podchodzi do ich znajomości i wiedział, iż będzie ona naciskać na jakieś absurdalne rzeczy. Gguk nie lubi czegoś takiego, dlatego właśnie poszedł od razu na górę i wszedł do swojego pokoju.

Nie wiedział co robić, więc zaczął po prostu wszystko przestawiać. Był bezsilny. Nie miał na nic ochoty, siły, a co gorsza, nie wiedział nawet co mówić.

Znacie to uczucie, gdy coś sprawia, że jesteście smutni i po jakimś czasie czujecie jak zmienia to się w kompletną rozpacz? Tak właśnie miał. Wiedział po czyjej stronie jest wina i wiedział co powinien zrobić, ale takie słowo jak "przepraszam" lub coś typu "to moja wina" kompletnie nie przechodziły mu przez gardło. Czuł, że gdyby miał to zrobić przed twarzą tej blond czupryny, to zemdlał by ze strachu. To nie tak, że był trzęsiportkiem lub uznał, że duma mu nie pozwala. On czuł się jak kompletna porażka życiowa, która zraniła jedyną ważną osobę w jego życiu, a on dopiero teraz zauważył jakim darem było mienie za przyjaciela kogoś takiego jak Taehyung.

Uporządkował igły i tusze, po czym usłyszał krzyk z dołu. Od razu tam pobiegł i spotkał się z klientem. Był wysoki i wyglądał na bardzo delikatnego, przez co brunet zaczął się zastanawiać co tu robi ten chłopak.

- Um, dzień dobry, chodźmy na górę - pokazał na schody, a ten kiwnął głową i obaj się tam skierowali.

- Gdzie ma być tatuaż? - spytał, kiedy ten usiadł na fotelu.

- Na karku - powiedział cicho i podał kartkę chłopakowi. Były to rzymskie liczby, przez co się uśmiechnął. Zawsze, gdy ktoś je sobie u niego tatuował znaczyły coś ważnego.

- Dobra, wyjdzie nam. Jestem Jeongguk, a ty? - spytał podając mu dłoń.

- Donghyun - powiedział ściskając ją z uśmiechem.

- To twój pierwszy tatuaż?

- Nie, ale ten jest największy, więc się stresuję - zaśmiał się nerwowo, co Gguk uznał za naprawdę urocze. Wiele osób tak bardzo się stresowało w tym miejscu.

- Spokojnie, dasz radę.

- Ah, tak myślę. Wyglądasz mi jakoś znajomo, spotkaliśmy się już?

Odwrócił się do niego i spojrzał na jego twarz. Zmarszczył brwi i od razu przekręcił przecząco głową.

- Nie, chyba nie.

- Jestem pewny, że tak. Chyba widziałem cię gdzieś na instagramie, jesteś jakiś sławny? Ou, a może masz zdjęcia z celebrytami? - spytał z wielką ekscytacją, a brunet mimowolnie się uśmiechnął.

- Jestem na instagramie Kim Taehyunga, pewnie kojarzysz - zaśmiał się, a on puknął się w głowę i nią kiwnął.

- Oh, no tak! Moja siostra jest jego ogromną fanką, to może dlatego - uśmiechnął się, co tatuażysta odwzajemnił.

Chłopak się do niego odwrócił i zaczął swoją pracę. Nie krzyczał, nie wiercił się ani nie robił jakiś dziwnych ruchów. Idealny klient. Zamienili ze sobą jeszcze parę słów. Te dwie godziny minęły naprawdę przyjemnie.

Wydawał się dziwny, ale tatuażysta szybko o tym zapomniał. Przecież to nie mu doceniać kto jest dziwny, nudny i tym podobne. On jest tylko pracownikiem, którego obowiązkiem jest robić to, o co prosił go klient.

Myśląc o tym przypomniał sobie początek znajomości z Kimem. To całkiem zabawne, ponieważ wtedy uważał to za bezsensowną zasadę, której nie powinno się stosować przy wrednych ludziach. Dzięki temu poznał kogoś cudownego, a teraz? Liczył się z tą zasadą. To wszystko było takie niezrozumiałe.

Chłopak wyszedł z salonu, a Jeon zszedł na dół i stanął przed przyjaciółką, która przeglądała coś w telefonie. Wszyscy mieli coś do roboty, tylko nie on.

- Co robisz? - spytał stając na palcach, aby spojrzeć co robi, ale ona schowała telefon i pokazała mu język.

- Zaraz wychodzę na randkę! - skakała z nogi na nogę, a on się uśmiechnął na krótko. - Idę z Chanem do kina, a potem robimy sobie kolację w domu.

- O, to super - powiedział cicho, a ona zmarszczyła brwi.

- Co jest?

- Co? Nic.

- Gadaj jak na spowiedzi - powiedziała grożąc mu palcem, a on westchnął i się uśmiechnął.

- Widzisz to? To uśmiech - wskazał na swoją twarz, a ona zrobiła grymas.

- Matko, w kłamstwie to ty jesteś tak słaby, jak ja w matmie - westchnęła opierając się na łokciach i patrząc na niego.

- Jeju, nic. Idź, bo się spóźnisz.

- Mhm, uznajmy, że ci wierzę, ale tak czy siak, gdyby coś się działo, to wiesz komu się spowiadać, prawda?

- Tak, księdzu - odpowiedział poważnie, a ona uderzyła go w ramię. - Jezu, co ty taka nadpobudliwa.

- Nie na nadpobudliwa, a kochana - uśmiechnęła się i schyliła po swoją torebkę. Wzięła ją, po czym podeszła do wieszaka i założyła kurtkę. - No co tak stoisz? Ja zamykam, więc ty też się ubieraj - dodała, a on od razu stanął koło niej i założył swoją kurtkę.

Oboje wyszli i poszli w dwie różne strony. Jeon zahaczył jeszcze o kawiarnię, gdzie tylko siedział i pił kawę ciesząc się spokojem jaki ma.

To było zabawne jak spokój na niego działał. Miał ciszę i chwilę, aby pomyśleć. Dziękował za to, bo mógł pomyśleć nad tym, co by tworzył. Niestety, to był też czas, gdy rozmyślał też nad słowami, które mógł wypowiedzieć, aby rozegrać wszystko inaczej.

bliss • jjk x kth ✔Where stories live. Discover now