~ epilog ~

19 5 0
                                    

Rodzina Welch wyprowadziła się ze Szwecji na początku kwietnia. Spakowali cały swój dobytek i ruszyli kolejny raz w podróż po świecie. Kolejny raz wszyscy wsiedli do samolotu i patrzyli na białą Szwecję z wysokości kilku kilometrów. I chyba nikomu nie było przykro w związku z przeprowadzką. Każdy był do tego na tyle przyzwyczajony, że nikomu nie towarzyszyły niepotrzebne łzy czy nawroty wspomnień.

Gwen cieszyła się bardzo, że wyjeżdża. Nie chciała spędzać siedemnastych urodzin w tak zimnym kraju, w towarzystwie ludzi, za którymi nie przepadała. Poza tym Goteborg zaczął jej się źle kojarzyć. Jako miejsce wielu jej huśtawek nastrojów, wielu ataków płaczu i dystymii. Obudzenie w sobie nowej pasji kojarzyło się jak najbardziej pozytywnie, ale to na razie nie miało tak dużej siły przebicia.

Może jeszcze Alan pozytywnie jej się kojarzył. Po raz pierwszy dziewczyna przeżyła swój pierwszy pocałunek, coś na kształt związku i burzliwego rozstania. I dziewczyna nie żałowała znajomości z nim. Po czasie dotarło do niej, czemu się za nią nie wstawił wtedy na auli. On po części był taki jak ona. Egoistyczny, samolubny i dążący tylko do własnego szczęścia.

I może Dorian pozytywnie jej się kojarzył. Wiecznie onieśmielony chłopak, który stawał się nerwowy w jej towarzystwie. Przed wylotem Gwen zdążyła dać mu kilka lekcji śpiewu, bo przynajmniej w ten sposób mogła mu się odwdzięczyć. On jako pierwszy ją przejrzał i jako pierwszy ją zrozumiał. Choć może nawet o tym nie wiedział.

I to głównie z jego powodu Gwen przyleciała na kilka dni do Szwecji na początku czerwca. Przyleciała specjalnie na premierę musicalu, by obejrzeć miesiące pracy grupy teatralnej. I gdy spektakl się skończył, to ona klaskała najgłośniej.

glasshouse ✔Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon