~ 15 ~

10 5 0
                                    

Gwen podczas jednej z wielu nieprzespanych nocy stwierdziła, że do swojego problemu (lub problemów) musi podejść bardziej racjonalnie. Po obejrzeniu kilku dokumentów psychologicznych, na które przypadkiem natknęła się w telewizji wywnioskowała, że emocjonalne podłoże wszelkich jej dylematów tylko ją gubi. Jeśli podejdzie do każdej sprawy logicznie, opracowując 'za' i 'przeciw' ryzyko niepowodzenia powinno zmniejszyć się o kilkanaście lub kilkadziesiąt procent. Rudowłosa dotychczas reagowała na wszystko bardzo emocjonalnie, bo głównie tego typu problemy ciągle ją dręczyły. Utracone marzenia, niepokój o swoją przyszłość i emocjonalna karuzela to zdecydowanie nie temat dla logiki.

Ale Gwen postanowiła przeprowadzić na sobie eksperyment.

W przeciągu dwóch lat straciła już tak dużo, że niby kolejna mała strata nie robiła już jej różnicy, ale jednak obawa, że zostanie z niczym była silniejsza.

Zatem w środku najzimniejszej lutowej nocy dziewczyna nie spała aż do rana, by opracować logiczny system rozwiązywania swoich problemów. Wykorzystując do tego podstawy matematyki określiła skalę 'ważności' problemu i spisała wszystko na ścianie kredowej. Była na tyle blisko łóżka, że Gwen od razu po przebudzeniu mogła szybko zerknąć na opracowany przez siebie system i nie zapomnieć używać go w praktyce.

Panna Welch była z siebie na tyle zadowolona, na tyle z siebie dumna, że nawet podczas zakładania na siebie mundurka uśmiechała się do swojego lustrzanego odbicia. Pozostawione specjalnie na noc mokre włosy związane w warkocze zaowocowały burzą rudych loków, z których Gwen też poczuła się dumna.

- Co ty dzisiaj taka radosna? – ojciec popatrzył na nią znad gazety porannej.

- Całą noc nie zmrużyłam oka, ale spożytkowałam ten czas na opracowanie systemu rozwiązywania problemów opierającego się na zasadach logiki i matematyki.

Pani Amanda przymrużyła oczy i spojrzała na swojego męża, a ten na nią.

- Wiem, że to brzmi bardzo skomplikowanie, ale niestety tak jest – Gwen wzruszyła ramionami i chwyciła za bułeczkę maślaną.

Pan Christian prychnął głośno.

- Jak utrudniać sobie życie, to przynajmniej porządnie.

Rudowłosa odrzuciła włosy do tyłu i upiła łyk jego kawy.

- Właśnie przeciwnie tato, ten system ma mi pomóc.

Mężczyzna wstał, dopił kawę i chwycił za kluczyki do samochodu.

- Opowiesz mi o tym w drodze do szkoły.

I opowiedziała. I wcale nie musiała tego tłumaczyć ta długo jak myślała, jej ojciec zrozumiał wszystko szybciej niż chyba sam przypuszczał.

- Ale nie mów o tym systemie ludziom, dobra?

Gwen roześmiała się.

- Nie mam ich straszyć?

- Nie mam dziś czasu na wzywanie do szkoły przez dyrekcję – pan Christian potargał ją po włosach i wygonił z auta.

Genevieve ostatni raz poprawiła niesforne włosy, wygładziła płaszcz i z wysoko podniesioną głową wkroczyła do szkoły. I nie było po niej widać żadnego załamania z poprzedniego tygodnia. Kroczyła korytarzem jak królowa, trzymała książki w dłoniach, pamiętając o rozluźnionym chwycie i uśmiechała się z wyższością do ludzi, którzy jej nie lubili.

A wiedziała doskonale, którzy to.

Alan widząc ją z daleka od razu zaczął do niej machać. Szybko zamykając szafkę podbiegł do niej i odprowadził ją do jej klasy. Nie mógł się powstrzymać przed zatopieniem dłoni w jej burzy rudych loków.

glasshouse ✔Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ