~ 17 ~

9 5 0
                                    

Genevieve nie pozwoliła sobie na kolejną emocjonalną zapaść. Wykorzystując opracowany wcześniej system przekalkulowała całą sprzeczkę z Dorianem i musiała ze wstydem przyznać, że zachowuje się niesprawiedliwie w stosunku do niego. Z wielkim bólem i poczuciem winy weszła następnego dnia do sali muzycznej. Oboje zaczynali od wspólnej próby i chcąc nie chcąc, musiała się z nim spotkać. Lekko przyczajona weszła do klasy i rzuciwszy swoje rzeczy w kąt cichutko usiadła obok Doriana przy pianinie. Bez słowa przyłączyła się do melodii, którą grał.

Chłopak z zaskoczenia, aż sam przestał grać, dopiero po chwili zrozumiał, że to tylko Genevieve siedzi obok niego.

Albo aż Genevieve.

- Przepraszam za wczoraj. Byłam podenerwowana – powiedziała cicho nie przerywając grania.

- To ja powinienem cię przeprosić.

Gwen zaśmiała się cichutko.

- Nie masz za co.

Dorian od razu przestał grać i spojrzał na dziewczynę.

- Uraziłem cię mówiąc, że nie masz baletowych ruchów. Nie wiem, co ci się przytrafiło, ale ta blizna na kolanie nie wyglądała dobrze.

Gwen dalej grała i nie patrzyła na chłopaka.

- Mam teraz gorsze dni, stąd moja reakcja na twoją uwagę.

„Raczej miesiące."

- Ale już lepiej?

Gwen spojrzała na niego, by bardziej przekonać go do swojej odpowiedzi.

- Tak.

„Nie."

Dorian uśmiechnął się i odwrócił od niej wzrok. Przewrócił kartkę z nutami i ponownie zaczął grać. Gwen jeszcze przez chwilkę z nim grała, aż do przyjścia nauczycielki muzyki.

- Twoja prośba o lekcję śpiewu aktualna?

Dorian pokiwał głową, a Genevieve uśmiechnęła się. Odeszła od pianina i chwyciła za swój futerał od skrzypiec. Cała sala ruszyła do próby.

Pod koniec lekcji Dorian chciał szybko podejść do rudowłosej i przedyskutować z nią jego śpiew. Zależało mu bardzo na swojej roli i nie chciał jej zepsuć lub natknąć się na jakieś drwiny skierowane w jego stronę. Chciał jak najszybciej podszlifować swój wokal, ale jednocześnie jego priorytetem było dobro Genevieve. Chłopak nie myślał ani przez moment, by ją do czegoś zmusić, albo na nią naciskać. Wolał poczekać na odpowiedni moment, by poprosić ją jeszcze raz o próbę. Tym bardziej ucieszył się, że dziewczyna o nim nie zapomniała i gdy odepchnęła na bok jego wcześniejsze zachowanie zachowała się jak profesjonalistka i wróciła do ich rozmowy sprzed kilku dni.

Dziewczyna jednak ledwo zdążyła schować skrzypce do futerału, w drzwiach już stał Alan. Dorian bardzo nie chciał czuć się zazdrosny, ale było to silniejsze od niego. Widział już nie raz, jak ta dwójka miała się ku sobie, ale jego umysł najwidoczniej nie potrafił przyswoić tej informacji. Genevieve bardziej onieśmielała go niż wywoływała w nim jakieś hormony zakochania, więc typowa zazdrość była dość dziwnym zjawiskiem w emocjonalnym świecie Doriana.

Alan pojawiał się za każdym razem, gdy akurat chłopak miał coś ważnego do przekazania dziewczynie. Nawet na auli potrafił nie odstępować jej na krok. Często odprowadzał ją na lekcje czy do szatni. Dorian szukał każdej luki w jej harmonogramie, by się z nią spotkać. A nawet podczas prób muzycznych nie był w stanie z nią porozmawiać dłużej niż 10 minut.

Genevieve uśmiechnęła się szeroko do Alana. Czym prędzej zabrała swoje rzeczy, a blondyn zabrał od niej część ciężaru. Oboje byli wpatrzeni w siebie jakby świat wokół nich nie istniał. I nagle bardzo to Doriana zdenerwowało.

***

Gwen nie była pewna jakichkolwiek swoich uczuć. Zatem postanowiła udawać. Tak dobrze, jak robiła to od początku października. Uśmiechnęła się promiennie do Alana i wyszła z nim z klasy.

- Zrobiłem wczoraj coś nie tak? – Alan nie bawił się w żadne podchody i zapytał ją o to prosto z mostu.

Gwen szybko pokręciła głową.

- Nie, przypomniała mi się po prostu wczoraj pewna rocznica i od razu stałam się przygnębiona.

- Coś związanego z baletem?

Dziewczyna kiwnęła głową spoglądając lekko w bok. Nie była pewna czy chłopak jej uwierzy, więc odpowiedź musiała podrasować mimiką i gestami. Spuściła lekko wzrok i westchnęła cicho. Potem od razu się uśmiechnęła do Alana.

- Dzisiaj nie zapraszaj mnie na lunch, bo znowu będę głodna.

Chłopak roześmiał się i zaczął odprowadzać dziewczynę do jej sali. W międzyczasie objął dziewczynę ramieniem i ucałował ją w głowę.

- Szkoda, że dziś już nie masz swoich loczków.

- Aż tak ci się spodobały? – Genevieve zachichotała spoglądając na niego.

- Musisz je mieć na naszej pierwszej oficjalnej randce.

Dziewczyna udała, że się zastanawia.

- Hmm, a na kiedy ją zaplanowałeś? Chyba nie zapisałam jej w kalendarzu.

- Spokojnie, szczegóły przyślę ci faxem.

Gwen momentalnie wybuchła ogromnym śmiechem, nie mogąc się powstrzymać. Zakryła usta dłonią, by choć trochę stłumić swój śmiech. Dobry humor nie opuścił jej ani na chwilę, nawet podczas lekcji fizyki nie mogła się uspokoić i dusiła się wręcz od powstrzymywanego chichotu. Nawet jeśli ten żart nie był szczególnie śmieszny, to dziewczyna po raz pierwszy od kilku tygodni szczerze się roześmiała. Po tylu tygodniach ciągłego smutku była to chwila, której nie zamierzała przerywać, nawet pomimo lekcji fizyki.

Po zakończonym dniu dziewczyna uświadomiła sobie coś ważnego. Coś co przeoczyła w ciągu dnia, a mimo to napędzało to jej dobry humor.

Gwen uświadomiła to sobie, gdy przypomniała sobie chwilę, jak szła z Alanem korytarzem, a on obejmował ją ramieniem. Przypomniała sobie jak wszyscy na nich patrzyli, jak szeptali między sobą i posyłali sobie ukradkowe spojrzenia, podczas gdy ona i Alan kroczyli wpatrzeni w siebie. Niczym się nie przejmowali, nawet cała uwaga skupiona na nich. I wtedy Gwen wyczuła w sobie to, czego jej brakowało.

Brakowało jej popularności.

I to nie takiej jak na początku października, gdy wszyscy patrzyli na nią jak na nowe zwierzątko uwięzione w złotej klatce. Nie była już kimś nowym i znanym tylko z tego. Nie była już jedyną rudą osobą w szkole. Tu chodziło o coś więcej. Ta popularność, której jej brakowało oznaczała dla niej swobodę. Będąc popularnym można pozwolić sobie na więcej – można chodzić dumnie wyprostowanym, można śmiać się bez umiaru i nie jest się za to ocenianym. Każdy wtedy ci zazdrości twojego wyluzowania, twojej swobody i nieprzejmowania się cudzą opinią.

I tak Genevieve lepiej czuła się z Alanem. Czuła, że wtedy wszyscy jej zazdroszczą. Każdy chciałby być na jej miejscu. Każdy chciałby być popularny tak jak ona.

Ale Gwen lepiej czuła się z Dorianem. Przyjemne uczucie odizolowania i pewnego rodzaju anonimowości powodował uśmiech na jej twarzy. Podobał się jej wewnętrzny spokój Doriana i jego brak popularności.

I w tej sytuacji panna Welch musiała wymyślić dobry sposób na racjonalne odgrywanie tych dwóch osobowości.

glasshouse ✔Where stories live. Discover now