~ 18 ~

10 5 0
                                    

Alanowi zależało na Genevieve. Z początku fascynowała go jako nowa osoba, zupełnie niepodobna do tych, których poznał wcześniej. Jednak szybko jego nastawienie się zmieniło i zwykła fascynacja przerodziła się w coś, o wiele bardziej szczerego. Chłopak naprawdę cenił sobie towarzystwo dziewczyny, cieszył się że ona również się przed nim otwiera, a przy tym jest tak niesamowicie naturalna. Nie udaje silniejszej niż jest w rzeczywistości, nie udaje niedostępnej i nie udaje kogoś, kim nie jest.

Ona jedyna w tej szkole nie była fałszywa.

***

Natomiast Delilah była.

Bardzo.

***

Gwen z każdą próbą do musicalu czerpała większą frajdę z muzyki. Już częściej zaczynała się bawić, tworzyć, dawała się ponieść nieznanym jej jeszcze kompozycjom. Nigdy czegoś takiego nie czuła, od czasu baletu. Po raz pierwszy od naprawdę dłuższego czasu zaczynała się cieszyć na samą myśl o śpiewaniu i graniu. Wcześniej kojarzyło się jej to tylko z baletem, ale teraz dziewczyna potrafiła oddzielić te dwa doznania i nie odczuwać podwójnego bólu.

Genevieve coraz częściej przebywając w domu potrafiła usiąść do pianina i całkowicie niekontrolując swoich ruchów zaczynała grać, uderzać w klawisze i tworzyć niesamowicie piękne kompozycje. Aż pewnego razu jej mama usiadła na kanapie za jej plecami i wsłuchała się w nieznaną jej melodię. Zapytała wtedy „kogo to utwór?", a Gwen, która nagle się ocknęła z muzycznego transu uśmiechnęła się szeroko i pełna dumy odpowiedziała „mój".

Dlatego też z ogromnym zapałem energii wkroczyła po lekcjach na aulę. Próba musicalowa miała rozpocząć się za kilka minut i w końcu grupa miała ćwiczyć sceny, w której Gwen miała kilka nieskomplikowanych ruchów tanecznych na scenie.

Jednak od razu po wejściu na salę dziewczyna wyczuła, że coś jest nie tak. Nie to, że o wiele więcej osób zasiadło na widowni. Nie, to nie o to chodziło. Może raczej o to, że po jej wejściu w całej auli zapadła cisza.

Gwen do głupich nie należała, nie pierwszy raz spotkała się z obgadywaniem jej, więc już wiedziała, że ma szykować się na atak.

Powoli schodziła po schodach, prosto do drugiego rzędu, do aktorów drugiego aktu. Nie szeptano za jej plecami, raczej obawiano się, że ktoś zakłóci ciszę. Każdy czekał raczej na grzmot, a nie deszcz.

- Oh, Genevieve, jeszcze o niczym nie wiesz? – Delilah nagle zaszczebiotała jej nad uchem.

Gwen powoli odwróciła i zmarszczyła brwi.

- Nie wiem o czym?

Delilah teatralnie westchnęła. Przybrała zawodowo smutną minę i z wielkim żalem pokręciła głową.

- Współczujemy ci bardzo twojej kontuzji, naprawdę – blondynka złapała się za serce. – Właśnie wszyscy się dowiedzieliśmy i jesteśmy załamani, że nie będziesz mogła z nami wystąpić.

Genevieve zamrugała kilka razy i odłożyła swoją torbę na fotel za sobą.

- Jak to nie będę mogła wystąpić..?

Delilah mocnym uściskiem na ramieniu próbowała zmusić ją do siedzenia, ale rudowłosa nie dała tak łatwo sobą pomiatać i to lekko zbiło blondynkę z tropu. Dalej stała wyprostowana i górowała nad nią wzrostem.

- Zarząd musicalu stwierdził, że nie może pokładać nadziei w wadliwy towar – Delilah uśmiechnęła się szerzej niż zamierzała i cały fałsz odsłonił jej prawdziwą naturę.

Gwen prychnęła i odwróciła się szukając jakiegokolwiek pocieszenia od innych uczniów. Szukała wzrokiem Alana, członków grupy muzycznej, nauczycielki czy Doriana. A każdy odwrócił wzrok.

- Przez jedną kontuzję zarząd od razu musi wymienić aktora? – spytała podejrzliwie. – Jakoś nikt nic nie powiedział, gdy przez pierwsze próby nie trafiałaś w dźwięki.

- Niektórzy mogą sobie pozwolić na błędy. Naprawdę mi przykro, że ty do nich nie należysz – Delilah szepnęła patrząc jej prosto w oczy.

I wtedy w Gwen coś pękło. Cała jej szklana skorupa pękła, cały jej porcelanowy charakter uległ zniszczeniu. Jej zamek ze szkła runął, zostały tylko z niego drobinki, które niegdyś tak długo kaleczyły jej zranioną duszę. Wszystko ulega zburzeniu i postawa stoicka również.

Gwen nie zastanawiała się długo, gdy postanowiła uderzyć dziewczynę. Bez namysłu spoliczkowała ją kompletnie tego nie żałując.

Wtedy to dopiero zapadła cisza na auli.

- Nie chciałam się z tobą kłócić, naprawdę – uśmiechnęła się najszerzej i jak najbardziej fałszywie jak tylko mogła. – Ale chyba nie pozostawiasz mi wyboru.

Zostawiając wszystkich w szoku, a najbardziej samą Delilah Genevieve wyszła zabierając swoje rzeczy.

Kurz po jej przedstawieniu opadał bardzo długo.

glasshouse ✔Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ