6. To nie twoja pieprzona sprawa!

Start from the beginning
                                    

- Tak, mamo jest.. - nagle brakuje mi słów, a w gardle drzemie się ogromna gula..- jest wspaniale.

- Mam nadzieję, kochanie. Jeśli będzie się coś działo, proszę cię powiedz mi o tym. A jak z twoją współlokatorką?

- Ma na imię Hayley..- wzdycham, wiem, że czeka na więcej informacji, więc biorę głęboki wdech i mówię dalej.

- Jest trochę inna, bardzo się od siebie różnimy ale.. - znowu się waham - jest dla mnie miła.

Znowu kłamstwo..

- Mówiłam, że wszystko będzie dobrze. Nie potrzebnie się tak zamartwiałaś, macie razem jakieś zajęcia?

- Tak, ale tylko kilka.

- Lepiej żebyście trzymały się razem, mam nadzieję, że jeszcze się z nią zaprzyjaźnisz.

Oh na pewno by tego nie powiedziała, gdyby znała prawdę. Gdyby znała prawdę, zapewne już bym jechała z powrotem do domu w jej wozie.

- Tak bardzo się cieszę i jestem z ciebie taka dumna. - Uśmiecham się na słowa mamy, brakuje mi jej.

W oczach wzbierają mi się łzy, więc nic nie mówię po prostu wsłuchuję się w jej miły, radosny głos..

- Oh wreszcie wrócili.. jak zwykle umazani cali w tym czymś..- wzdycha do słuchawki, powodując u mnie zduszony śmiech. - Kochanie, będę teraz kończyła odezwij się do nas jutro, dobrze?

- Okej mamo, kocham cię - przegryzam mocno policzki od środka, żeby się nie pobeczeć.

- My też cię kochamy, skarbie i mocno za tobą tęsknimy.. Evan nie dotykaj jedzenia tymi brudnymi łapskami!-  po czym słyszę, że połączenie zostało przerwane.

Chowam komórkę do torebki i wachluję przed twarzą dłonią, by pozbyć się gromadzących się w moich oczach łez.

Wiem, zachowuję się jak dziecko, które tylko ciągle beczy ale.. po prostu tęsknie za domem. Mieszkanie tutaj w akademiku jest dla mnie czymś nowym, nie wiem jak sobie radzić w niektórych sprawach. Muszę nauczyć się samo odpowiedzialności. Od kiedy tu przyjechałam wszystko stało się takie trudne, Hayley nienawidząca mnie, Harry uprzykrzający mi życie. Wszyscy mnie tu nienawidzą oprócz Caroline.

Zwijam się w kłębek i zamykam oczy. Dlaczego nie mogłam się wpasować tutaj jak każdy inny? Tak jak Hayley i reszta jej znajomych, są popularni, lubiani. W co ja się wpakowałam przyjeżdżając do tej szkoły.  

***

- Ej, śpisz? - Słyszę przyciszony głos i czuję jak ktoś mnie powoli kopie nogą w bok. - Wstawaj, możesz już wejść do środka.

Przeczesuję dłonią swój nieład i otwieram oczy, zaraz ponownie je zamykając przez oślepiające światło komórki.

- Nie jestem psem - mówię mu, poprawiając przez bluzkę ramiączko stanika które mi spadło.

- Jestem dziewczyną, Harry. Rodzice cię nie nauczyli, że dziewczyn się nie bije ani nic z tych rzeczy.

Nie patrząc mu w oczy, wstaję z podłogi cała obolała.

- Naprawdę jesteś? Myślałem, że jesteś bezużytecznym psem, który nigdy nie powinien mówić o moich rodzicach. - Staje twarzą do mnie, marszcząc gęste brwi.

- Psy nie mówią - przypominam mu.

- Elen - uprzedza mnie, wiem co znaczy te " Elen". To znaczy " zamknij się nim będzie za późno".

- Przepraszam.. - mamroczę. - Co z twoimi rodzicami? - pytam, zapominając ugryźć się w język.

- To na prawdę nie jest twoja sprawa, więc nie wtrącaj się - mamrocze, łapiąc za swój krzyżyk. Zawsze go przy sobie nosi, dlaczego? Zadaje mu to pytanie, kiedy znowu zapominam ugryźć się w mój cholerny język!

- Czemu ciągle nosisz ten krzyżyk?

Po mimo, że jest ciemno widzę jak jego mięśnie spinają się przez koszulkę. Zaciska mocno pięść na krzyżyku, gwałtownie się do mnie przybliżając, przez co plecami uderzam o ścianę.

- Czego nie zrozumiałaś w tym co ci przed chwilą powiedziałem? - zaciska szczękę. - Kurwa, Elen! Serio to nie jest twoja pieprzona sprawa! - wybucha.

- P-przepraszam.. p-po prostu..- zaczynam, szybko łapiąc powietrze.

- Co? - pośpiesza mnie.

- Po prostu nie wyglądasz na katolika..- wyznaję, kompletnie nie wygląda mi na niego. Jest inny, jedynym jego wyznaniem może być szatan.

Nagle odsuwa się ode mnie z uśmiechem pod nosem.

- No cóż Powell, muszę powiedzieć, że twoje przypuszczenie było błędne. - Na mojej twarzy widać ewidentne zaskoczenie.

- Jestem katolikiem. - Mówi, po czym odwraca się.

- Słuchaj, bądź posłuszna Powell, a może cię polubię. - Wtedy odchodzi, zostawiając mnie samą w szoku.

Bądź posłuszna?

Stoję jeszcze chwilę pod drzwiami, kiedy je otwieram ostrożnie i wchodzę do środka.

Bądź posłuszna Powell, a może cię polubię.

Nie, dziękuje. Niech da mi najlepiej spokój.

Ściągam buty i kładę torebkę na podłogę. Wszystko robię po ciemku, więc staram się być ostrożna by nie obudzić Hayley, która śpi na moim łóżku.

- Od dziś twoje łóżko jest po drugiej stronie pokoju. - Słyszę głos Hayley, która leży do mnie odwrócona plecami. No tak, nawet nie miałabym ochoty spać już w swoim łóżku.

Zaścielam pościel i układam sobie wygodnie poduszkę. Zdejmuję z siebie spodnie i w samej koszulce, nie umyta kładę się po prostu spać.

- Harry już poszedł? - Pyta mnie Hayley, a ja udaję, że śpię. Nie chce z nią rozmawiać, mam dość na dziś.

Słyszę jak szura kołdrą, po czym wstaje z łóżka.

- Wiem, że nie śpisz tylko udajesz bym cie nie gnębiła. - Prycha pod nosem, a moje ciało zastyga kiedy czuję  jej obecność obok siebie.

- Masz - otwieram oczy, widząc jej wyciągnięta dłoń, w której trzyma chusteczki.

- Dzisiaj chyba tobie się przydadzą. Już się tak nie maż.. - zabieram od niej biały skrawek papieru i wycieram nos. Nie wiem jak mam odebrać ten gest..

- Dobranoc, Eleno - mówi.

- Dobranoc - odpowiadam cicho.

The Victim || H. S.Where stories live. Discover now