Epilog

57 7 0
                                    

  

    Styczeń 2018


-Wyglądasz bardzo, hm, męsko - Ojciec Watson patrzył na mnie z krzywym uśmiechem.
-Cudownie! Od samego początku czułam, że skończycie razem - jej mama objęła mnie mocno.
Bardzo się cieszyłem, że rodzicom Watson udało się być w domu chociaż tego jednego dnia.
-Mamo, zostaw go, bo mi go pognieciesz.
Wszyscy odwróciliśmy wzrok.
Na szczycie schodów stała Watson, jakby wprost wyjęta z końcowej sceny jakiegoś amerykańskiego filmu dla młodzieży. Spod brzegu jej długiej do ziemi ciemno granatowej sukni wystawały czubki jej ulubionych czerwonych trampek. Na ramieniu przewiesiła małą czarną torebkę, w której właśnie upychała telefon. Jej krótkie włosy układały się w delikatne fale tuż za linią szczęki. Nawet się lekko pomalowała.
-Ale macie miny - powiedziała z rozbawieniem schodząc po schodach.
-Wyglądasz wspaniale - mama przytuliła ją ze łzami w oczach.
Ojciec pokiwał głową z aprobatą.
Watson odwróciła się do mnie, a ja podałem jej rękę.
-Twoja mama na pewno będzie chciała to zobaczyć, zrobimy dla niej zdjęcie, ustawcie się ładnie! - pani Borowik sięgnęła po aparat - Uśmiech!
Objąłem Watson w pasie, a ona oparła głowę na mojej klatce piersiowej i uśmiechnęliśmy się szeroko.
-Pstryk! No, cudownie.
-Czyli możemy już iść? - Watson przestępowała z nogi na nogę w zniecierpliwieniu.
-Bawcie się dobrze i nie róbcie głupot!
-Jasna sprawa, pani Borowik. Zadbam o państwa córkę jak prawdziwy dżentelmen.
Watson stłumiła śmiech.
-W to nie wątpię - jej ojciec zmarszczył brwi.
-No to lecimy!
Pociągnęła mnie na podwórko i zamknęła drzwi.
Odetchnęła.
-Wreszcie spokój.
Przyjrzałem się jej dokładnie. Wyglądała wspaniale. Może i nie istnieje coś takiego jak prawdziwy ideał, ale w tamtym momencie Watson była według mnie idealna.
-Ślicznie wyglądasz.
Zarumieniła się.
-Ty też niczego sobie.
Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem.
-Widzę was przez okno! - pan Borowik stukał w szybę.
-O cholera - Watson wybuchła śmiechem.
Podbiegliśmy do mojego czerwonego nissana X-TRAIL i otworzyłem przed nią drzwi.
-Pani pozwoli.
-Dziękuję.
Zamknąłem za nią i usiadłem na siedzeniu kierowcy.
Watson pochyliła się w moją stronę, objęła moją twarz dłońmi i pocałowała mnie.
-Jak narazie idzie świetnie - powiedziałem z uśmiechem.
-Potwierdzam.
Ruszyliśmy w stronę domu przyjęć Adria.
Włączyłem odtwarzacz i puściłem playlistę, którą zrobiłem specjalnie na tę okazję.
Chwilę później śpiewaliśmy już na całe gardła :
-Don't look ahead, there's stormy weather, another roadblock in our way, but if we go, we go together, our hands are tied here if we stay.
Kiedy zatrzymaliśmy się na miejscu, spojrzeliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy się.
-Czas na zabawę.
Wysiedliśmy i od razu otoczyły mnie dźwięki głośnej muzyki dochodzące z sali.
Poprawiłem muszkę, której kolor zgrywał się z kolorem sukni Watson, złapałem ją za rękę i poprowadziłem do środka. Ludzie zaczynali się już ustawiać do poloneza.
Znaleźliśmy w tłumie Jagodę w zielonej sukni do ziemi, z wplecionym w swoje rude włosy wiankiem, stojącą z Adamem, który wyglądał, jakby dusił się krawatem.
Ustawiliśmy się za nimi i chwilę później już ruszaliśmy przed siebie w rytm muzyki.
Starałem się zapamiętać każdą sekundę tego tańca. Czułem się niesamowicie, jakbym występował w filmie i po raz pierwszy w życiu był jego głównym bohaterem. Z każdym kolejnym krokiem odnosiłem coraz większe wrażenie, że moje życie lepsze już być nie może.
Pozwoliłem sobie na chwilę wspomnień.
Po powrocie do szkoły, Watson była już moją pełnoprawną dziewczyną. Cały czas spędzaliśmy wspólnie z Adamem i Jagodą na rozmowach i nauce. Po lekcjach siedzieliśmy w rakiecie, albo w domu któregoś z nas. Chodziliśmy do kina, na pizzę, razem czytaliśmy i odpoczywaliśmy. Dopiero po powrocie do ludzi, których naprawdę kochałem, czułem, że jestem na swoim miejscu.
Kornelia uśmiechała się do mnie na korytarzu, a czasem jeszcze rozmawialiśmy o tym, jak nam mija życie. Jakoś w listopadzie zeszłego roku zeszła się z jakimś rok starszym facetem, który grał w piłkę nożną i miał fioła na punkcie diety. Wyglądała na szczęśliwą. Cieszyłem się.
Trzecia klasa mijała nam spokojnie. Kornelia poszła na AWF, żeby w przyszłości móc zostać trenerem personalnym. My staraliśmy się za bardzo nie przejmować maturą i żyć dobrym życiem. Nie potrzebowałem do szczęścia niczego więcej. W końcu osiągnąłem swój upragniony spokój.
Kiedy skończyliśmy poloneza, poszliśmy usiąść przy naszym stole. Przez większość nocy jedliśmy, piliśmy oranżadę, śmialiśmy się i tańczyliśmy.
W pewnym momencie wymknąłem się, żeby porozmawiać z DJ'em.
-Siema stary - powiedział wysoki, na oko dwudziesto kilku letni facet, kiedy stanąłem przed jego konsolą.
-No siema.
-Jakiś problem?
-Nie, po prostu, wiesz - wyjąkałem - Mam dziewczynę i chciałem zrobić coś miłego i poprosić cię, żebyś puścił jej ulubioną piosenkę.
-Która to? - zapytał rozglądając się po sali.
-Ta z krótkimi włosami w niebieskim - wskazałem ręką w stronę naszego stolika.
-Ładna. Okej. No to jaka ta piosenka?

Wróciłem do stolika i z wymuszoną swobodą usiadłem na krześle. Watson uśmiechnęła się do mnie i dalej rozmawiała z Jagodą.
Miałem nadzieję, że gościu nie spieprzy sprawy, albo Watson nie postanowi w tym momencie wyjść do toalety.
Dwie minuty później z głośników rozległy się pierwsze dźwięki piosenki, o którą prosiłem.
Watson zaczerpnęła głośno powietrza i spojrzała na mnie, a ja siedziałem z szerokim uśmiechem patrząc jej w oczy.
Wyciągnąłem do niej rękę.
-Zatańczysz?
Pokiwała głową i wyszła ze mną na parkiet.
DJ pomachał do mnie.
Stanęliśmy na samym środku sali. Watson objęła mnie za szyję, a ja położyłem dłonie na jej talii. Kręciliśmy się powoli w rytmie muzyki. Z sufitu zwisały ogromne siatki pełne kolorowych balonów. Światła były przyciemnione i lekko czerwone. Z daleka dało się usłyszeć odgłos aparatu robiącego pamiątkowe zdjęcia. Ludzie dookoła nas tańczyli przytuleni. Niedaleko, Adam i Jagoda całowali się pod ogromnym stroikiem lawendy. Wszystko było wspaniałe. Po chwili Watson zamknęła oczy, a ja pochyliłem się do jej ucha i wyszeptałem razem z wokalistą:
-And after all, you're my wonderwall.
Odsunęła się lekko i pocałowała mnie w usta. Musiała stać na palcach, więc przytrzymałem ją w pasie, żeby było jej wygodniej. Podobał mi się dotyk materiału jej sukienki pod palcami.
Przytuliła głowę do mojego policzka i zaśpiewała cicho:
-There are many things that I would like to say to you, but I don't know how - wzięła głęboki oddech.
Zamknąłem jej usta swoimi i całowaliśmy się aż do końca piosenki.
Nagle poczułem, że ktoś łapie mnie za ramię.
-Siema stary!
Adam i Jagoda stali tuż za mną, z czerwonymi twarzami, chichocząc jak dzieci.
-Jedziemy do McDonalda?

Pół godziny później siedzieliśmy na masce mojego samochodu, każdy z big mackiem i dużą colą w ręce.
-Super - powiedział Adam przeciągając samogłoski.
-Zgadzam się - Watson siedziała w mojej marynarce pijąc napój przez słomkę.
Objąłem ją i przyciągnąłem bliżej siebie.
-Dzięki, że jesteście - Jagodzie lekko plątał się język.
Wolałem nie pytać czego dolewali sobie do kubków na sali.
Zarzuciła mi rękę na ramiona, a drugą objęła Adama.
Siedzieliśmy tak jeszcze długo, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo, słuchając odgłosów przejeżdżających niedaleko samochodów.

Zwykła Niezwykła HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz