24

30 7 0
                                    


  Usiadłem z Karoliną na kanapie i bezmyślnie wpatrywałem się w Mulan lecącą w telewizji. Nie wiedziałem, czy robię dobrze. Z jednej strony czułem, że powinienem zostawić Kornelię z samego szacunku do niej, bo wiedziałem, że jej nie kocham i nigdy nie zacznę. Wiedziałem, że ona też nie kocha mnie. Ale z drugiej... Nic nie miało sensu.

Rodzice wrócili z pracy i zabrali się za robienie obiadu. Usiadłem w kuchni i obserwowałem jak się przekomarzali, śmiali, bez słowa podawali rzeczy, których potrzebowali. Byli jak zgrana drużyna albo para tancerzy, którzy znają się na wylot i zawsze wiedzą jakiego ruchu się spodziewać.
Chciałem kiedyś osiągnąć z kimś takie coś. Zgrać się idealnie. Być z kimś szczęśliwym robiąc na pozór nic nieznaczące rzeczy.
Zjedliśmy obiad, chwilę pogadaliśmy, ja jednak ciągle czułem jak jakiś wielki węzeł stresu zawiązuje się w moim żołądku. Bałem się końca tego dnia. Marzyłem o tym, żeby było już po wszystkim.
Wyszedłem z domu nie przejmując się tym co mam na sobie. To i tak nie miało znaczenia.
Nic już go nie miało.
Założyłem słuchawki i puściłem sobie ulubioną playlistę.
Trochę się uspokoiłem.
Ruszyłem przed siebie powoli mijając wszystkie przystanki. Potrzebowałem spaceru.
Zapukałem do drzwi. Otworzyła mi Kornelia ze związanymi włosami i podkrążonymi oczami. Nadal była piękna.
-Cześć - wyszeptałem.
-Hej.
Truskawka przybiegła i rzuciła się na mnie całą swoją siłą. Ledwo ustałem na nogach. Kucnąłem i przytuliłem ją mocno.
Gdzieś głęboko w podświadomości zdałem sobie sprawę, że za nią będę tęsknił najbardziej.
-Wchodzisz?
-Jasne.
Usiedliśmy przy wyspie kuchennej, a Kornelia zaparzyła nam kawę. Wziąłem łyk i wpatrzyłem się w widok za oknem unikając jej wzroku.
-Mów - powiedziała uśmiechając się słabo.
Wziąłem głęboki oddech.
-Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, pomyślałem, że znalazłem się w jakimś filmie dla nastolatków, bo nigdy wcześniej nie widziałem aż tak pięknej dziewczyny. Później okazało się, że jesteś nie tylko piękna, ale też mądra i zabawna, i potrafisz bronić swoich racji. Kiedy pierwszy raz mnie pocałowałaś na tamtej imprezie, myślałem, że bardziej idealnie już być nie może. Jesteś cudowną dziewczyną, naprawdę, nigdy bym się nie spodziewał, że ktoś tak niesamowity może zwrócić na mnie uwagę.
-Ale? - nadal delikatnie się uśmiechała. Bolało mnie płuco. Chciałem wbić sobie nóż w udo. Zamknąć się, pocałować ją i do końca życia udawać, że wszystko jest okej. Wybrać łatwą ścieżkę.
Jednak kontynuowałem.
-Ale nie kocham cię. I myślę, że nigdy nie zacznę. Przeżyłem z tobą cudowny rok i nigdy tego nie zapomnę. Nie chcę jednak ciągnąć czegoś, co nie ma przyszłości. Nigdy nie będziemy przy sobie naprawdę szczęśliwi. Wiem, że przeciwieństwa się przyciągają, ale my różnimy się chyba aż za bardzo. Co nie zmienia faktu, że bardzo bardzo bardzo cię lubię.
Zasapałem się.
Kornelia uśmiechnęła się trochę szerzej.
-Rozumiem cię. Gdybyś ty tego nie powiedział, ja bym to zrobiła. Przyznaję, naprawdę lubię z tobą spędzać czas, ale ja też cię nie kocham. Mam jednak nadzieję, że będziemy mogli nadal być przyjaciółmi?
-Oczywiście.
Złapałem ją za rękę i uśmiechnąłem się.
-Chodzi o Watson, prawda? - zapytała spokojnie.
-Nie. Tak. Chyba. Nie wiem.
-Czyli tak - ścisnęła lekko moją dłoń - Mam nadzieję, że wam się uda. Zasługujesz na to, żeby być szczęśliwym. Jesteś wspaniałym facetem. Watson to szczęściara, skoro to ją właśnie wybrałeś.
-Nie wydaje mi się. Jak na razie potrafiłem tylko ją krzywdzić.
-Każdy człowiek popełnia błędy. Najważniejsze to chociaż spróbować je naprawić.
Spojrzeliśmy sobie w oczy i siedzieliśmy tak przez chwilę.
-Dziękuję. Za wszystko.
-Nie ma za co - uśmiechnęła się promiennie - Powodzenia w życiu.
-Wzajemnie.
Pocałowałem ją w czoło i wyszedłem na podwórko.
Nie spodziewałem się, że pójdzie tak gładko. Poczułem jak jakiś ogromny ciężar spada ze mnie z hukiem. Wszystko jakoś się rozwiązywało. Dopiero kilometr od jej domu nabrałem pewności, że wreszcie, po sześciu miesiącach, dokonałem jakiegoś dobrego wyboru.
Zostało przede mną jeszcze najważniejsze zadanie, którego powodzenia było raczej mało możliwe. Jednak teraz miałem wsparcie swojego najlepszego przyjaciela, który nie zostawi mnie samego. Czułem się gotowy. No, może nie całkiem, ale nie byłem już przerażony.
Po raz pierwszy od bardzo dawna myślałem o przyszłości w jaśniejszych odcieniach.
Bez względu na to, jak skończy się ta historia, byłem pewny, że sobie poradzę.


Zwykła Niezwykła HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz