W szkole coraz więcej czasu zacząłem spędzać z Kornelią. Na przerwach spotykaliśmy się na trzecim piętrze pod salą z zajęć artystycznych i rozmawialiśmy, uczyliśmy się, jedliśmy albo wkładaliśmy sobie języki do gardeł. Nikt tam nie przychodził, bo zajęcia artystyczne odbywały się tylko raz w tygodniu i tylko dla jednej klasy, więc naszym jedynym towarzystwem był kurz i grupy ludzi palących przy oknach zbyt zajęci pośpiesznym mordowaniem swoich płuc, żeby zwracać na nas uwagę.
Korytarz pomalowany był okropnie brzydką żółtą farbą, która w większości zdążyła już się złuszczyć. W miejscu, w którym zaczynały się schody na ostatnie piętro znajdowała się krata z drzwiami, a na suficie ktoś namalował Układ Słoneczny, który był już trochę sczerniały od ciągle unoszącego się dymu papierosowego.
Podobało mi się tam. Kiedy tak siedzieliśmy, czułem się jak w jakiejś innej rzeczywistości.
Tamtego dnia siedzieliśmy sobie na naszej ławce i jedliśmy kanapki. Od dłuższego czasu do szkoły przygotowywałem sobie wegetariańskie wersje rzeczy, które jadłem od zawsze, żeby Kornelia nie patrzyła na mnie z niechęcią. W domu nadrabiałem sobie obiadem pełnym mięsa i innych tłuszczów zwierzęcych. O tym oczywiście jej nie mówiłem.
-Myślę, że powinniśmy wybrać się na zakupy - Kornelia wbiła widelec w swoją owocową sałatkę.
-Po co?
Na świecie istnieje niewiele rzeczy, których nienawidziłbym bardziej od zakupów.
-Przydałyby ci się jakieś nowe ubrania.
Spojrzałem na nią zdezorientowany, po czym opuściłem wzrok na swój czarny t-shirt i czarne dżinsy.
-A co jest nie tak z tymi, które noszę?
-Skoro musisz pytać, to znaczy, że jest naprawdę źle.
Nadal niewzruszenie pochłaniała owocek za owockiem. Zerknąłem na swoją kanapkę pełną kiełków i sałaty. Poczułem dziką tęsknotę za szynką z indyka.
-Ale poważnie, aż tak źle wyglądam? - patrzyłem na nią nic nie rozumiejąc.
-Słuchaj, króliczku, jesteś naprawdę przystojnym facetem, ale twoje ciuchy... nie pasują do ciebie. To nie jest twój styl. Po lekcjach pojedziemy razem do centrum i znajdziemy dla ciebie coś bardziej odpowiedniego.
-Co? Ale ja nie chcę. Lubię swoje ubrania.
-Króliczku, uwierz mi. Znam się na tym lepiej od ciebie.
Spojrzała na mnie z uśmiechem i uznała rozmowę za zakończoną. Czułem się nieswojo. Wgryzłem się niechętnie w swoją kanapkę i wpatrzyłem się w układ słoneczny na suficie. Wyobrażałem sobie, że magicznie przenoszę się teraz na Marsa i w ogromnym kombinezonie skaczę sobie przed siebie wzburzając dookoła siebie chmury czerwonego pyłu. Siadam na skale i spoglądam w gwiazdy. Zewsząd otacza mnie cisza próżni. Momentalnie się uspokajam.
Z transu wyrwał mnie dzwonek na lekcje. Kornelia cmoknęła mnie w policzek i pobiegła na matematykę. Wstałem powoli z ławki, pozbierałem swoje rzeczy i ruszyłem w stronę sali gimnastycznej.
Ubrany w krótkie spodenki, szarą koszulkę i sportowe buty, rozgrzewałem się samotnie niedaleko drabinek, kiedy podbiegł do mnie Adam.
-Siema.
-Cześć.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
-Dzisiaj w Maurze puszczają Marsjanina. Wiem, że już to widzieliśmy, ale wiem też jak bardzo kochamy to kino. Jagoda i Watson już się zgodziły, idziesz z nami, nie?
Już chciałem wydać z siebie okrzyk radości, kiedy przypomniałem sobie o zakupach z Kornelią. Coś bardzo głęboko mnie pękło z głuchym trzaskiem.
-Matko chciałbym. Niestety już umówiłem się po lekcjach z Kornelią.
-Możesz wziąć ją ze sobą. Myślę, że dziewczyny nie będą miały nic przeciwko. Seans zaczyna się o dziewiętnastej.
Iskierka nadziei wróciła do mojego serca.
-Zobaczę. Mam nadzieję, że uda mi się ją przekonać.
Pan Krasnopolski wszedł na salę i dmuchnął w gwizdek.
-Dziesięć kółek dookoła sali!
-No to do zobaczenia, stary - Adam pomachał do mnie i ruszył przed siebie sprintem.
-Oby.
Westchnąłem.
CZYTASZ
Zwykła Niezwykła Historia
Teen FictionCzy kiedykolwiek zastanawialiście się jak to jest mieć idealne życie? Ja owszem. Problem jest taki, że dla każdego człowieka ten ideał wygląda inaczej. Jedni pragną dużego grona przyjaciół, pieniędzy i zaproszeń na imprezy przynajmniej dwa razy w ty...