23

37 7 0
                                    


  Nad ranem obudziłem się niesamowicie zmęczony. Miałem ochotę spać cały dzień. Spojrzałem na telefon. Migało światełko nowego powiadomienia. Nie sprawdziłem. Po kilku minutach obracania się z boku na bok, wstałem i poszedłem pod prysznic. Bałem się spojrzeć do lustra, więc po prostu je minąłem. Wykąpałem się, ubrałem w wygodne ciuchy i zszedłem na dół. Rodzice byli już w pracy, a Karolina spała w swoim pokoju. W kuchni zrobiłem sobie kanapki i ciepłą herbatę i przeniosłem się do salonu. Usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor. Załączył się program z bajkami, który oglądała Karolina, ale nawet nie chciało mi się przełączać. Oglądałem jak Fineasz i Ferb budują pole do mini golfa. Zajadając kanapkę zastanawiałem się nad tym, co mam teraz zrobić. Nie byłem gotowy na myślenie o swoich uczuciach do Kornelii, to było zbyt dziwne. Na rozmowę z Watson potrzebowałem trochę więcej przygotowania, bo bałem się, że kiedy zobaczę jej wielkie ciemne oczy to dostanę zapaści.
Kiedy Pepe Pan Dziobak po raz kolejny bardzo pomysłowo wydostawał się z pułapki, stwierdziłem, że najpierw porozmawiam z Adamem. Może wtedy on pomoże mi uporać się z resztą.
-Hej - Karolina stała w drzwiach i zaspana pocierała oczy piąstką. W drugiej ręce trzymała misia w niebieskiej czapeczce, bez którego nie potrafiła zasnąć.
-Cześć księżniczko - podszedłem do niej i podrzuciłem ją do góry. Zaśmiała się wesoło. Przytuliłem ją mocno i pocałowałem w czubek jej jasnej główki.
-Chodź, zjemy śniadanko - powiedziałem ciągle trzymając ją na rękach. Objęła mnie rękami i nogami jak małpka.
Posadziłem ją na krzesełku w kuchni i zrobiłem jej kanapkę z masłem orzechowym i dżemem i nalałem jej do kubka niekapka mleko.
Patrzyłem jak urzeczony jak wgryzała się w chleb swoimi małymi ząbkami. Poczułem jak w sercu topnieje mi jakaś smutna część.
-Chcesz się po śniadaniu przejść na spacer?
-Tak! - pokiwała głową energicznie.
Uśmiechnąłem się. Pozmywałem naczynia i pozwoliłem Karolinie samej wybrać w co się ubierze. Po kwadransie wyszliśmy z domu. Ja w dżinsach i koszulce, a ona w pomarańczowej tiulowej spódniczce, niebieskiej koszulce w księżniczki i brokatowe różowe sandałki. Złapałem ją za rączkę i ruszyliśmy w stronę domu Adama. Ludzie uśmiechali się do nas na ulicy.
Dopiero stojąc pod jego domem, zdałem sobie sprawę, że przecież oni mogli jeszcze nie wrócić znad jeziora.
Zaryzykowałem i zadzwoniłem dzwonkiem.
-Cześć? - Adam otworzył nam w piżamie, z rozwichrzonymi włosami
-Adaś! - Karolina rzuciła się na niego, a on nadal zdziwiony wziął ją na ręce i potarł nosem o jej nosek, co wywołało głośny wybuch radości.
-Możemy wejść? - zapytałem niepewnie.
-Jasne.
Odłożył Karolinę na ziemię, a ona od razu pobiegła oglądać mieszkanie.
-Chodź.
Poszliśmy do jego pokoju, gdzie kiedyś spędzałem co drugi dzień. Poczułem ucisk w żołądku.
Usiadłem na łóżku, a on na krześle przy biurku. Z salonu słychać było wesołe okrzyki Karoliny.
Wziąłem głęboki oddech.
-Przepraszam - wyszeptałem.
Adam uśmiechnął się.
-Okej.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy.
-Wiem, że jestem debilem.
-Jesteś. Ale to wiedzieliśmy od początku - powiedział z rozbawieniem.
-Chciałbym przestać nim być. Albo chociaż być mniejszym.
-Jakoś sobie poradzimy - oparł łokcie na kolanach i pochylił się do przodu - Opowiedz co się stało.
No to mu opowiedziałem. Od początku. Wszystko. Kiedy doszedłem do tamtego grudniowego dnia, kiedy podjąłem decyzję, żeby zniszczyć sobie życie, zobaczyłem błysk zmieszania w jego oczach. Nie przerywał mi.
-Grubo.
-No.
-Masz jakiś plan? - przejachał rękami po włosach burząc je jeszcze bardziej.
-Liczyłem, że ty mi pomożesz.
Westchnął głośno.
-Coś wymyślimy. Ale najpierw zagrajmy.
Włączył komputer i jakąś strzelankę, w którą można było grać w dwie osoby. Podał mi pada. Szybko połapałem się co i jak, i już po chwili czułem się jak za starych dobrych czasów. Nawet nie wiedziałem jak bardzo mi tego brakowało.
Karolina przydreptała do pokoju, zdjęła z szafki figurkę Batmana i bawiła się nią na łóżku.
Po godzinie wyłączyliśmy komputer.
Adam objął mnie ramieniem.
-Tęskniłem, stary.
-Ja też - westchnąłem.
-Dobra. Teraz czas na plan.

Razem ustaliliśmy co zrobię w sprawie Watson, ale co do Kornelii kazał mi myśleć samemu. Powiedział, że nie chce, żebym miał mu potem za złe, że zrobiłem coś nie tak.

Karolina oddała Adamowi Batmana, przytuliła się do niego wylewnie, a ja przybiłem mu żółwika.
Wziąłem Karolinę za rękę i wróciliśmy do domu.
Zamknąłem za nami drzwi, zdjąłem jej sandałki, a ona od razu pobiegła do salonu, bo zaczynała się jakaś tam bajka.
Usiadłem w kuchni przy stole i spojrzałem przez okno na ogródek, którym zajmowała się mama. Wszystko kwitło. Ilość kolorów prawie mnie oszołomiła. Siedziałem tak z kubkiem zimnej herbaty w ręce i pozwoliłem swoim myślom odpłynąć.
Od samego początku wiedziałem, że Kornelia nie jest taka jak ja. Wiedziałem, że nie będzie rozumiała wielu rzeczy z tego, co czuję, o czym myślę, co mnie interesuje. Była jednak wystarczająco śliczna, żebym się tym nie przejmował. Okazało się jednak, że na dłuższą metę to właśnie mózg jest dla mnie ważniejszy niż to, co jest tylko dla niego opakowaniem. Kto by się spodziewał, prawda?
Siedząc tak i pijąc herbatę wiedziałem, że nasz związek od samego początku nie miał zbyt dużego sensu. Jednak ciężko było mi pogodzić się z myślą, że miałbym już nie spędzać z nią każdego dnia. Zastanowiłem się jednak, czy warto porzucać coś, co być może zmieni moje życie na lepsze dla prześlicznej blondynki, do której chyba po prostu się przyzwyczaiłem.
Starałem się słuchać głosu serca, które od pół roku próbuje mi uświadomić, że to Watson jest tą, której pragnę, ale wiedziałem, że mimo wszystko będę tęsknił za Kornelią. W końcu przez ostatnie pół roku dzieliła ze mną każde przeżycie. Czułem jednak, że warto, bo inaczej do końca życia będę pytał sam siebie "a co gdyby?".
Wziąłem telefon do ręki. Lampka powiadomienia nadal wściekle migała. Włączyłem go.
23 wiadomości od Watson i 3 od Kornelii.

---20:15---28.06.2016r---
Sherlocka-nie-ma
Żyjesz? Martwię się.

Cała reszta brzmiała tak samo. Wysyłała je co 15 minut.
Poczułem ból w sercu. Nie dość, że przeze mnie prawie zginęła, to jeszcze się o mnie martwi. Nie rozumiałem tego kompletnie.
Włączyłem konwersację z Kornelią.
---23:18---28.06.2016r.---
Moja-mała-blondyneczka
Hej.

---00:21---29.06.2016r.---
Moja-mała-blondyneczka
Żyjesz?

---7:21---29.06.2016r.---
Moja-mała-blondyneczka
Musimy pogadać.

Odpisałem jej.

---12:27---29.06.2016r.---
Anyżkowy-żelek
Mogę przyjść koło 16?

---12:30---29.06.2016r.---
Moja-mała-blondyneczka
Jasne.

No i w ten sposób ustaliłem dokładną datę morderstwa własnego związku.

Zwykła Niezwykła HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz