25

37 7 0
                                    


  Nie czułem się jakbym właśnie zakończył długi na pół roku związek. Pewnie powinienem czuć się okropnie, ale tak naprawdę nie czułem nic. Zasadniczo zbyt wiele się nie zmieniło. Dni mijały, ja głównie spałem, oglądałem telewizję, czytałem i bawiłem się z Karoliną. Bycie produktywnym w wakacje w mojej opinii mija się z celem.

Zaraz po powrocie od Kornelii usiadłem z rodzicami na kanapie i zacząłem oglądać z nimi jakiś film.
-Zerwałem z Kornelią - powiedziałem w trakcie reklam.
Mama odwróciła się gwałtownie w moją stronę.
-Ojej, jak się trzymasz kochanie? - objęła mnie.
-Spoko. Nic mi nie jest.
Spojrzała na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
-Jesteś pewien?
Tata poklepał mnie po ramieniu.
-Dobrze zrobiłeś.
Spojrzałem na niego z zaskoczeniem.
-No co? Nigdy nie twierdziłem, że ją lubię.
-Siedź cicho - mama ze złością trzepnęła go w udo.
Tata syknął z bólu, a ja zacząłem się śmiać.
Liczyłem, że uda mi się szybko rozwiązać też mój problem z Watson, ale jak się okazało zdążyła już wyjechać na trzy tygodnie na wieś.
Więc czekałem.
Siedziałem przed telewizorem z paczką czekoladowych płatków śniadaniowych i oglądałem Animal Planet. Koło południa przyszedł Adam, zaległ koło mnie na kanapie i wziął pełną garść czekoladowych kulek.
-Jeszcze trzy dni - powiedział z pełnymi ustami.
-Zdaję sobie z tego sprawę.
-Wszystko przygotowane?
-Lepiej już nie będzie.
Na ekranie zebra piła wodę z wodopoju, nieświadoma tego, że kilka metrów za nią lew czaił się w krzakach. Spokojny głos lektora zastanawiał się, czy zebrze uda się wyjść z tego cało. W trakcie sekundy lew wyskakuje z krzaków i rzuca się na zebrę. Odnoszę wrażenie, że jestem w stanie dostrzec zaskoczenie w jej oczach. Po chwili jednak wyrywa się i biegnie ile sił w swoich pasiastych nogach w stronę krzaków, gdzie trudniej będzie ją złapać. Lew widocznie nie spodziewał się odwrotu i traci kilka cennych sekund i dopiero po chwili rusza za zebrą. Już prawie chwyta ją zębami za ogon, kiedy nagle się potyka. Zdaję sobie sprawę, że siedzę z otwartą buzią, a czekoladowe kulki sypią mi się na koszulkę.
-Tym razem zebrze udało się ujść z życiem. Lew widocznie zrezygnowany swoją porażką rusza z powrotem do swojego stada.
Adam zerka na mnie i uśmiecha się.
-Coś mi to przypomina.
-Zamknij się - odpowiadam ze śmiechem.

Tamtego dnia, kiedy się pogodziliśmy, ustaliliśmy z Adamem, że zaproszę jego i Watson na obiad. Stwierdziłem, że będzie bezpieczniej jeśli on też przyjdzie, bo wtedy może będzie trochę mniej niezręcznie.
Dodatkowo niesamowicie się stresowałem.
Adam porozmawiał już z nią na ten temat i zgodziła się. Więc zaraz po jej powrocie, ku radości mojej mamy, wszyscy zbierzemy się przy jednym stole, żeby zjeść zapiekankę pasterską - ulubione danie Watson.
W zamyśle wszystko miało pójść wspaniale. Mieliśmy zjeść, rozmawiać, śmiać się i w najlepszym przypadku zapomnieć o wszystkich i zachowywać się tak, jak kiedyś.
Ale nic nigdy nie dzieje się tak, jak to sobie wyobrażamy. Im więcej człowiek o czymś myśli, tym mniej prawdopodobne, że to się wydarzy.
A ja myślałem o tym obiedzie z wręcz maniakalną częstotliwością.
Aż do ostatniego dnia przed planowanym spotkaniem praktycznie nie wstawałem z kanapy. Starałem się psychicznie przygotować na każdą możliwość.
Zjadłem jedną paczkę czekoladowych płatków i półtorej miodowych.
Wysłałem do Watson dwie wiadomości, ale na żadną nie odpisała.
Stresowałem się tak bardzo, że aż czasem robiło mi się niedobrze.
Ale gdzieś w głębi duszy czułem, że bez względu na wszystko, jakoś to będzie.

Kiedy w końcu nadszedł ten najważniejszy w całym moim krótkim życiu dzień, obudziłem się dopiero o dziesiątej. Wyskoczyłem z łóżka przerażony i pobiegłem do kuchni. Mama ubrana w fartuch smażyła mięso.
-Cześć kochanie!
-Cześć cześć.
Wróciłem do swojego pokoju i wziąłem prysznic. Wylałem na siebie pół butelki AXE o jakimś "męskim" zapachu, który w pewnym sensie kojarzył mi się z odświeżaczami powietrza w samochodach, ale stwierdziłem, że każda pomoc się przyda.
Wiedziałem, że Watson nie przywiązuje uwagi do wyglądu, ale tego jednego dnia chciałem się postarać. Ubrałem swoje ulubione dżinsy i zieloną koszulkę z napisem "Renegade" na kieszonce. Ułożyłem włosy i zszedłem na dół. Była już dwunasta. Dłonie zaczęły mi się pocić. Wytarłem je o spodnie i usiadłem prosto przy stole.
Mama krzątała się przy piekarniku nucąc razem z radiem.
Dźwięk dzwonka wdarł się do mojego mózgu jak młot pneumatyczny. Podbiegłem do drzwi prawie zabijając się o buty Karoliny, co przywołało wspomnienia pierwszego obiadu z Kornelią. Otworzyłem.
-Siema stary! Ale gorąco, nie? - Adam wachlował się końcem swojej koszuli.
-Wiem - patrzyłem na Watson, która unikała mojego wzroku i wpatrywała się w czubki swoich butów - Wchodźcie.
Ubrana była w tę żółtą sukienkę, którą miała na sobie na tamtej imprezie. Krótkie włosy założyła za uszy.
Przeszliśmy do kuchni.
-Cześć kochani! Dawno się nie widzieliśmy.
Mama przytuliła Adama i Watson, która wyglądała jakby na chwilę się rozluźniła. Wtuliła twarz w jej fartuch, ale po sekundzie się opamiętała i odsunęła na bezpieczną odległość.
-Watson! - Karolina biegła na swoich krótkich nóżkach jak mała torpeda wprost w rozpostarte ramiona swojej najlepszej przyjaciółki.
-Część żabko - przytuliła ją mocno i pocałowała w czubek nosa.
-Tęskniłam - Karolina nie chciała puścić brzegu jej sukienki.
-Ja też.
Wzięła ją na ręce i posadziła na krzesełku. Usiadła obok niej. Tam, gdzie zawsze siedziała, zanim wszystko się zepsuło. Poczułem jak nadzieja rośnie w moim sercu.
Podszedłem do odtwarzacza i wsadziłem do niego płytę z naszą standardową składanką obiadową. Adam pokiwał głową z aprobatą.
Kiedy siedzieliśmy już przy stole, mama położyła na środku ogromną formę z zapiekanką pasterską.
-Kochanie, nałożysz? - zwróciła się do mnie.
Wziąłem z blatu nóż i zacząłem kroić. Spojrzałem na Watson.
-Ile pani sobie życzy?
Jej wzrok nadal był lekko zamglony i kiedy zwróciła go na mnie zauważyłem w nim konsternację.
-Tak normalnie.
Ukroiłem duży kawałek i przełożyłem na jej talerz. Jeszcze większy dostał Adam. Nałożyłem mamie, Karolinie i sobie, a tata zjadł resztę. W naszym domu nie zostawiało się resztek.
Rodzice zaczęli swobodną rozmowę. Na większość pytań odpowiadał Adam, a Watson powoli przeżuwała każdy kęs, co kilka chwil pomagając Karolinie z widelcem. Wpatrywałem się w nią nie potrafiąc oderwać wzroku. Nie mam pojęcia co takiego zmieniło się w niej od czasu, kiedy była w moim domu ostatnim razem, ale wyglądała inaczej. Dojrzalej. Jakby przez te pół roku ze zwykłej, uzależnionej od gier komputerowych i ciastek z dżemem nastolatki zmieniła się w młodą kobietę.
Poczułem ukłucie bólu, że nie było mnie przy tej przemianie.
-Watson, a co tam u ciebie? - mama z uśmiechem przypatrywała się jej.
Watson odwróciła głowę, z ręką trzymającą widelec zastygłą w połowie drogi do ust Karoliny.
-U mnie? W porządku.
-Słyszałam, że byłaś na wsi? Pięknie się opaliłaś.
-No... Tak - zarumieniła się - Dziękuję.
Mama znowu skupiła się na Adamie.
Próbowałem złapać z Watson kontakt wzrokowy, ale ona uparcie wpatrywała się w talerz.
Kilka minut później wszyscy skończyliśmy jeść.
-Dziękujemy, było pyszne - Adam uśmiechnął się do mamy promiennie.
-Tak, dawno już nie jadłam tak dobrej zapiekanki.
Mama uszczęśliwiona jak nigdy, aż klasnęła w ręce.
-Bardzo się cieszę. Za godzinkę, dwie, powinno być ciasto. W tym czasie możecie posiedzieć w pokoju.
Wstaliśmy od stołu i ruszyliśmy po schodach na górę. Karolina pobiegła za nami.
Adam rozłożył się na łóżku, a Watson usiadła w jego nogach. Usadowiłem się na krześle i spojrzałem na nich. Przepełniało mnie szczęście. Moi przyjaciele znowu byli ze mną.
Chcąc jakoś zapełnić ciszę, która nas otoczyła, puściłem playlistę z ulubionymi piosenkami Watson.
Dziewczyna spojrzała na mnie z niepewnym uśmiechem.
Odwzajemniłem go.
-No to jak wrażenia, po zakończeniu pierwszej klasy? - Adam leżał z Karoliną siedzącą mu na klatce piersiowej i robił do niej głupie miny.
Zaczęliśmy rozmawiać o ocenach, nauczycielach, rozszerzeniach. Bezpieczne tematy. Watson prawie się nie odzywała. Wpatrywała się w świetlik, przygryzając dolną wargę.
Poczułem potrzebę, żeby ją przytulić, ale powstrzymałem się.
Ze szkoły przerzuciliśmy się na rozmawianie o drużynie koszykówki, do której niedawno dołączył Adam. Robił się z niego prawdziwy sportowiec.
-Muszę do toalety - Watson wstała nie patrząc na nikogo i wyszła z pokoju.
-Idzie chyba dobrze? - nerwowo wyłamywałem palce.
-Tak mi się wydaje. Choć z nią nigdy nie wiadomo.
-Jest dobrze. Okej - wziąłem głęboki oddech - Co tam u Jagody?
-W porządku, jutro biegniemy dziesięć kilometrów w wakacyjnym biegu po parku. Jak chcesz, to możesz przyjść nam pokibicować.
-Przyjdę - uśmiechnąłem się. Przyszedł czas na bycie dobrym przyjacielem. Nie chciałem więcej popełniać tych samych błędów.
Rozmawialiśmy przez dłuższą chwilę o Jagodzie i o tym, jak bardzo jest w niej zakochany.
Kiedy minęło dwadzieścia minut, a Watson dalej nie wracała, poczułem się nieswojo.
-Hm. Czy ona kiedyś wróci?
-Idź, zapukaj do drzwi, może zemdlała? - Adam zerknął niespokojnie w stronę schodów.
Zszedłem na dół i skręciłem w korytarz.
Drzwi do toalety były otwarte, a w środku pusto.
Zajrzałem do każdego pokoju. Nigdzie jej nie było. Rodzice w kuchni śmiali się głośno z czegoś, co usłyszeli w radiu.
-Hej, widzieliście Watson?
-Przecież była z wami - tata wskazał nożem w stronę schodów.
-No właśnie. Była.
Pobiegłem z powrotem do pokoju.
-Nie ma jej.
Adam ściągnął z siebie Karolinę i usiadł na brzegu łóżku.
-Uciekła?
-Najwidoczniej. Co robimy? - tupałem nogą nerwowo.
Czułem jak robi mi się niedobrze.
-Wsiadaj na rower i jedź. Ja posiedzę z Karoliną.
-Ale gdzie?
-Tam, gdzie wydaje ci się, że mogła pójść. Jak ją znajdziesz, to porozmawiaj z nią. Powiedz jej wszystko. Proszę.
-A co jeśli mnie wyśmieje? Albo powie, że mnie nie lubi tak, jak ja lubię ją?
-To przynajmniej będziesz wiedział. Pocierpisz, a potem wszystko się jakoś ułoży.
-Część z cierpieniem mnie nie pociąga.
-Nikogo nie pociąga. A jednak ludzie ciągle ryzykują. Po prostu zastanów się, czy dla niej warto?
Odetchnąłem głośno.
-No to jadę.
Adam uśmiechnął się szeroko.

Zwykła Niezwykła HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz