17

27 7 0
                                    


Nad ranem gotowy do szkoły wszedłem do kuchni zjeść szybkie śniadanie.
-Cześć słoneczko - powiedziała mama smażąc na patelni omlet - Chcesz jednego?
-Pewnie.
Stanąłem przy blacie i włączyłem ekspres do kawy. Wyjąłem z szafki swój ulubiony granatowy kubek w białe konstelacje.
-Hm... Co ty masz na sobie?
Tata wszedł do kuchni w kraciastych spodniach od piżamy, białym t-shircie i okularach. Włosy miał zabawnie oklapnięte z jednej strony od poduszki.
-Ubrania - odpowiedziałem.
Chciałem, żeby Kornelia zapomniała, że nie wstawiłem się za nią poprzedniego dnia w restauracji, więc postanowiłem ubrać te niesamowicie brzydkie brązowe spodnie, czarną pseudo jedwabną koszulkę i zielony kardigan.
-Nie powiedziałbym - tata z rozbawieniem poprawił okulary.
-Mnie się podoba - mama pocałowała mnie w czoło kładąc przede mną talerz z ogromnym omletem - Podąża za modą.
-Uhum - wymamrotałem z pełnymi ustami.
-Skoro tak twierdzicie.
Rodzice usiedli przy stole i zajęli się jedzeniem.
Szybko dokończyłem swoją porcję, wypiłem kawę, ubrałem kurtkę i wybiegłem na autobus. Jak zwykle cudem zdążyłem.
W szkole kiedy zdjąłem kurtkę Adam i Watson spojrzeli na mnie ze zdziwieniem, ale postanowili przemilczeć mój wygląd. Byłem im wdzięczny. Nawet bez ich komentarzy czułem się jak idiota.
Cały dzień odnosiłem wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią i śmieją się. Przez większość czasu marzyłem jedynie o powrocie do domu i przebraniu się w swoje zwykłe ciuchy. Jednak kiedy zobaczyłem szeroki uśmiech na twarzy Kornelii, kiedy zobaczyła, że jej posłuchałem, pozbawił mnie wszelkich niepewności.
-Wyglądasz cudownie - objęła mnie i pocałowała w usta.
-Jeśli tak masz reagować zawsze, kiedy mnie w nich widzisz, to chyba już nigdy się nie przebiorę.
-Udam, że to wcale nie byłoby obrzydliwe - powiedziała ze śmiechem.
Wreszcie się rozluźniłem. Tutaj, na naszej ławce nikt nie zwracał uwagi na mnie, ani na nic poza papierosami. Kornelia wyjęła z plecaka dwa pojemniki z sałatką owocową.
-Masz, zrobiłam też dla ciebie.
-Dziękuję - pocałowałem ją w czubek głowy, a ona zachichotała.
Musiałem przyznać, że sałatka była całkiem smaczna. Szybko się z nią uporałem.
-Pyszne - oddałem jej pudełko żartobliwie oblizując się.
-Wiem - powiedziała i zamknęła plecak.
Do końca przerwy siedzieliśmy objęci i rozmawialiśmy. Czułem się gotowy na ponowne zmierzenie się ze wzrokiem innych ludzi.
Żegnając się ze mną Kornelia przytuliła się mocno do mojej klatki piersiowej.
-Hej.
-Hej.
Już chciałem się odsunąć, kiedy przytuliła się mocniej.
-Wiesz co? Wczoraj ja spędziłam wieczór z twoimi przyjaciółmi, to może teraz ty spędzisz trochę czasu z moimi? - uśmiechnęła się przymilnie i cmoknęła mnie w brodę.
Pomyślałem o nieodłącznej paczce Kornelii. Paulina, Sonia i Klaudia. Niedawno AmandasVisage próbowała dołączyć się do ich watahy, ale na moje szczęście nie przeszła egzaminów wstępnych. Była zbyt sukowata, żeby dostać kartę wstępu. Poczułem jak zaczynam pocić się ze stresu. Nie byłem najlepszy w rozmawianiu z dziewczynami, a co dopiero z tymi ładnymi i popularnymi.
Kornelia to co innego. Ona potrafiła pogodzić bycie prześliczną z byciem mądrą i posiadaniem zainteresowań. Inne dziewczyny potrafiły robić tylko jedno albo drugie.
-Oczywiście - powiedziałem ze sztucznym uśmiechem i pogładziłem dłonią jej policzek. Wtuliła się w nią jak malutki kotek.
-W sobotę zapraszam dziewczyny do siebie, bo rodzice wyjeżdżają na weekend do cioci. Możesz przyjść trochę wcześniej i pomóc mi ogarnąć - złapała moją dłoń w swoją i pogładziła kciukiem jej wnętrze - Pozwalam ci nawet ubrać tę brzydką koszulę, którą kupiłeś. Żebyś poczuł się trochę bardziej komfortowo.
Zmarszczyłem brwi, ale po chwili uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w usta.
-W takim wypadku przyjdę.
-No to do zobaczenia! - Zawołała zbiegając po schodach. Już byliśmy spóźnieni na lekcje.

-Siema - Adam rzucił plecak na ławkę na miejscu obok mnie.
-Cześć.
-Przychodzisz dzisiaj?
-Muszę się uczyć.
Za oknem padał śnieg, więc nie mogliśmy spotkać się w rakiecie. W takich przypadkach zazwyczaj przesiadywaliśmy u mnie albo u Adama.
-No to przecież możesz uczyć się z nami, u mnie w domu.
-Chciałbym - poczułem jak czerwienieją mi policzki - Ale Kornelia będzie do mnie dzwonić i mamy uczyć się razem.
Adam spojrzał na mnie ze zrezygnowaniem.
-No okej. Następnym razem.
Nie odzywaliśmy się do siebie do końca lekcji.

Zwykła Niezwykła HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz