♢Rozdział 23 - Kto następny?♢

50 4 19
                                    

~*Samantha pov*~

Głowiłam się dostatecznie długo nad możliwymi kodami. Nie byłam jednak w stanie jednoznacznie stwierdzić, który z nich wbić. Z nerwów ręce zaczęły mi dygotać a małe krople krwi zbierały się na moim czole. Świadomość, iż mogę doprowadzić do błędu przerażała mnie, zważywszy na jego konsekwencje. Gdyby mnie miało się coś stać, miałabym to gdzieś, lecz tutaj chodzi także o Kathniss. Moja siostra jest jego zakładniczką. Pomyłka może tylko zachęcić go do pogrywania sobie z nami, tym bardziej, iż już wiele razy dzisiejszej nocy udowadniał nam, że bawi go nasze cierpienie. Rozstawia nas jak pionki czekając na spektakularny upadek. Jeden zły ruch a momentalnie wszystko runie niczym domek z kart. A czy tego właśnie chcemy? Nie po to walczymy i siedzimy tutaj, by przegrać. Musimy udowodnić mu, iż posiadamy o wiele więcej sprytu, niż on sam i przechytrzyć go. Wciąż jednak pozostaje kwestia wyboru... Przeważnie intuicja mnie nie myliła, ale czy tak będzie również i dziś? Czy nie zawiodę się sama na sobie? Najtrudniej mi się przyznać, że nie mam kompletnie pojęcia co w tej sytuacji zrobić. Muszę jednak działać. Czas wciąż płynie naprzód niesiony gdzieś daleko w siną dal wywierając na nas jeszcze większą presję. Gra na naszą niekorzyść.

Wzięłam głębszy oddech. Czy Martin ma rację? Czy tu chodzi o liczby pierwsze? Tyle, że on tego nie sprecyzował. Wszystko zależy od naszej interpretacji. Każdy może wyciągnąć inne wnioski z tego zlepku dwóch słów. Z jednej strony liczby będące uszeregowane w kolejności od najmniejszej do największej wydaje się być zbyt prostą opcją, ale czy to nie właśnie o to mu chodzi? By zbyć nas z tropu? Zasiać ziarno niepewności, które wkrótce zacznie konsumować naszą duszę? Czasem te najprostsze możliwości okazują się być tymi trafnymi, ale czy tak będzie i tym razem? Bezradność coraz bardziej mnie przytłaczała. Brak gwarancji, iż uda nam się ją wydostać dobijał mnie jeszcze bardziej. Czy podejmę słuszną decyzję? Raczej nie bez powodu zasugerował nam głośno i wyraźnie - "liczby pierwsze". Ze znajomością definicji powinno być nam o wiele łatwiej podjąć ostateczny wybór, lecz wcale tak nie jest. To tylko doprowadza mnie do jeszcze większego obłędu.

Postanowiłam. Muszę sprawdzić. Inaczej niczego się nie dowiemy. W duchu modlę się, bym nie dała się wplątać w jego grę. By udało mi się go rozgryźć. Żebym stawiła czoła wyzwaniu i udowodniła mu, że z namo nie pójdzie tak łatwo. Nie dam się omotać. Nie tym razem.

A może już to zrobiłam?

Cóż... Jak to się mawia - raz kozie śmierć. Już i tak wystarczająco dużo czasu zmarnowałam szukając właściwej odpowiedzi. Każda jedna sekunda oddala nas od uratowania Kathniss.

A gdybym poświęciła temu jeszcze jedną, ostatnią chwilę?

Nie, to nie zrobi mi dobrze. Jedynie dobitnie zbije mnie z tropu sprawiając, iż naprawdę nie będę wiedziała, jak postąpić w tej sytuacji. Muszę być silna i nie dać mu się omotać. On właśnie na to liczy. Moment zawahania doprowadzi do naszej przegranej. Potrzeba stu procentowej pewności. Tyle, że nie posiadam niczego, co potwierdzi, że to jest ten kod, którego szukamy.

Biorąc głęboki oddech uniosłam dłoń wysoko w górę ostatni raz kalkulując sobie to wszystko w głowie. Martin również nie był przekonany, choć zdecydowanie lepiej radził sobie z presją, podczas, gdy emocje zawzięcie targały moją osobą.

Niepewnie wstukałam te trzy liczby czując, jak przy każdym kolejnym ruchu nogi się pode mną uginają, jakoby nie mogły unieść ciężaru odpowiedzialności, jaki spoczywał na moich barkach. Kiedy było już gotowe wcisnęłam przycisk, który miał aktywować przejście, jednak... Nic się nie działo. Strach w jednej chwili zawitał do mnie mieszając się przy tym z szokiem. Nie dowierzałam w to. Nie chciałam przyjąć do wiadomości faktu, że się pomyliłam. Szukałam każdej innej wymówki, ale nie dałam dochodzić do mnie tej jednej okropnej myśli.

Until DawnWhere stories live. Discover now